CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

środa, 16 lutego 2011

Wieczór panieńsko-kawalerski - ciąg dalszy.

Płonące Dupy zagrały jeszcze kilka piosenek, po czym zeszli ze sceny. Nie ma co ukrywać – są ulubieńcami publiczności! Charyzmatyczny lider (który z wyglądu przypomina Michaela Hutchence'a), przystojny basista, szalony gitarzysta, silny perkusista.... czego chcieć więcej?!
-DISCO!!!
Marian.... nie wpieprzaj się, kiedy coś piszę!
-Sorry...

Teraz DJ Andrzej puścił same lovesongi. Oczywiście pary zaczęły tańczyć. Oprócz... singli i Magdy... i Marcina.
-Czemu nie tańczą? - zastanawiała się głośno Szysza.
-Bo nie chcą.
-I jutro biorą ślub... ja pieprze.
-Nie tutaj, tylko w sypialni.
Zobaczyli wzajemny błysk w oczach i po chwili już ich tu nie było.

Marcin udał się do toalety w celu załatwienia potrzeby fizjologicznej.
Kiedy to robił, usłyszał mruknięcie. Odwrócił się, a potem znów patrzył na sedes. Wtedy go olśniło. Odwrócił się raz jeszcze...
Wtedy dostrzegł jak... czarna pantera siedzi i patrzy się na niego.
Zrobił wielkie, przerażone oczy i bezgłośnie jęczał.
Odwrócił się i zaczął się modlić.
Gdy spuścił wodę, to zwierzę mruknęło.
-Ja bym ci nie smakował...
Magda weszła do łazienki.
-Uciekaj! - pokazywał jej Gorowiczow i wypowiedział to bez głosu.
Lecz Malejkowicz była zachwycona tym dzikim kotem.
-Boże, jaka piękna...
-Skąd znasz jego... tego czegoś płeć?
-Nie znam. Jest „ta” pantera.
-A... aha...
Powoli podchodziła do pantery.
-Co Ty robisz?!
Lecz ona go ignorowała.
Zwierzak spokojnie na nią patrzył. Mruknęła do niej więc, a zwierzę odpowiedziało tym samym.
-Też cię lubię.
Marcin już nie wiedział, co się dzieje.
Pogłaskała ją. Pantera zachowywała się jak domowy kot.
-O kurwa... - skomentował Gorowiczow.
-Widzisz... ja mam podejście do zwierząt. Chodź malutka. - zobaczyła, że pantera jest na łańcuchu z prawdziwego złota.
Marcin mógł już spokojnie oddychać.

Na scenę nagle wbiegł Marian.
-GORYL!!!! - wydarł się.
Za nim wszedł nie goryl, lecz orangutan.
-O ja! - zachwycił się Perła. - To ten orangutan Clinta Eastwooda! To on jeszcze żyje?!
-Kto? Clint? - spytał Pery.
-Nie, Clyde!
-A kto to?
-Ten orangutan!
-A... aha...

Gdy ktoś chciał przywitać się z małpą, ona pokazywała im język. A gdy zwierzę dostrzegło Perłę, zaczęło iść w jego stronę. Paweł chciał go pogłaskać, lecz zwierzę objęło go mocno i pocałował.
-Hahaha, bo będę zazdrosna! - Czarna nie umiała opanować śmiechu.
-Chciał autograf do-ustnie! - żartował Szymon.
-Ty, nazwij go jak na niego mówiłeś... no ten... - Pery się zastanawiał.
-Clyde! - przetarł usta Perła.
-A więc piątka Clyde! - wyciągnął Robert dłoń by przybić piątkę.
Lecz małpka pokazała mu fucka.
Roberta przewróciła się ze śmiechu.

Do salony ponownie wkroczyli Alan z Zuśką. Na jej ramieniu siedziała małpka kapucynka. Ona była grzeczniejsza od Clyde'a i żywiła się... serem.

Towarzystwo Mariana z nim na czele podeszło do orangutana.
-Clyde! Pokaż sztuczkę! - zachęcał go.
Małpa chwilę na nich popatrzyła, po czym uderzyła w twarz Mariana. Ten przewrócił się i za nim wszyscy jego towarzysze. Upadali jak w domino dancing... tfu, day.
A Clyde na koniec pokazał języka.. i środkowy palec.

Magda wkroczyła z panterą. Ze strachu Perła wskoczył.... na ramiona Szymona.
-Nie bójcie się jej, jest niegroźna... - tłumaczyła wszystkim. - chyba, że ją sprowokujecie i podejdziecie za blisko.
-O! - odezwała się Zuzia. - Moja pantera!
-Nie... to była moja. - wtrącił Alan.
I wydało się, że to oni sprowadzili zwierzęta.

Magda postanowiła, że weźmie pod swoje skrzydła panterę.

Kapucynka była Zuśki... więc czyj będzie orangutan?

Wszyscy spojrzeli na Perłę.
-Nic z tego! Niet! PUNK!
Za to znalazł się inny chętny.
-Ja go wezmę! - Szymon podszedł do Clyde'a, a ten go objął.
-No! To mamy prypeciowego Clinta Eastwooda! - podsumował Robert.
Miał rację – Szymon potrafił się bić, miał poczucie humoru, śliczną dziewczynę... i Clyde'a.

A gdy wszyscy się wytańczyli... przyszedł czas na whiskacza.
-WAIT! - krzyknęła Czarna. - Ktoś chce tu na scenie zadebiutować!
Po tych słowach, Laura wyszła na scenę.
-Zaśpiewam wam piosenkę, którą uwielbiam całym swoim sercem... nie jest moja, ale znanych chłopców z Liverpoolu.
-THE BEATLES! - ktoś krzyknął.
-Tak... zaśpiewam „Let it be”.
-Nasi ulubieńcy. - Roberta i Robert złapali się za ręce i przytulili.
-Idźcie na scenę! - klepnął Pery Perłę.
Lolek, Perła oraz Pery weszli na scenę.
Jak się okazało – Pery potrafi grać na klawiszach.

Panowie wzięli instrumenty, a Laura mikrofon.
-„When I find myself in times of trouble
Mother Mary comes to me

Speaking words of wisdom, let it be.
And in my hour of darkness
She is standing right in front of me
Speaking words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.

And when the broken hearted people
Living in the world agree,
There will be an answer, let it be.
For though they may be parted there is
Still a chance that they will see
There will be an answer, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be. yeah
There will be an answer, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.

And when the night is cloudy,
There is still a light that shines on me,
Shine on until tomorrow, let it be.
I wake up to the sound of music
Mother mary comes to me
Speaking words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be.
There will be an answer, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.”

Laura miała anielski głos, wszyscy byli pod jej wrażeniem.
Weszła na scenę młoda, skromna dziewczyna, która zaśpiewała piękną piosenkę tak znakomicie!

Pery był tak zachwycony, że pocałował ją na scenie. Mało tego, powiedział.
-Kocham cię Lauro Milowicz!
Zawstydzona odpowiedziała.
-Ja Ciebie też Peregunie Barow.
I ponownie się pocałowali. Wszyscy zaczęli bić brawa.

Ludzie tańczyli, Dj Andrzej puszczał muzykę, ludzie rozmawiali, jedli i pili. I tak do późnej nocy...

Impreza skończyła się o trzeciej w nocy. Każdy był już tak pijany, że usnął, albo po prostu zmęczony.

Tylko Magda nie spała. Siedziała na łóżku i myślała, że czas wreszcie pogodzić się z nadchodzącą, nieuniknioną decyzją, jaką wcześniej podjęła.
„Skąd mogłam wiedzieć, że to nie tej jedyny...”.
Poszła do swojego, nowego towarzysza – pantery.
Zwierzę mruczało, gdy przyszła i zaczęła ją głaskać.
-Fajnie, że cię mam, wiesz? Jutro wychodzę za mąż za kogoś, kogo nie kocham. I będę tak musiała żyć ze świadomością, że on mnie nie kocha, a ten jedyny jest daleko... Mam nadzieje, że będę mogła szybko się rozwieść.... Śpij panterko kochana, śpij. Trzymaj się. - opuściła pokój.
Nie wiedziała jednak, że ktoś przypadkowo to podsłuchał... a był to akurat Andrzej, który sprzątał kilka rzeczy po imprezie.

Położyła się do łóżka i nadal myślała o dzisiejszych ślubach.
Życzyła tylko Robertom, by ich uczucie nie wygasło, lecz trwało i by oni trwali ze sobą w miłości do końca życia.
„Niech chociaż im się poszczęści”.
I zasnęła...

1 komentarze:

Kaleid pisze...

Jezusie personalny. Ta pantera mi sie z Tomem kojarzy. A w ogole notka cudna. Pisz pisz kolejna! :* :D