Magda siedziała na schodkach przed wejściem do Pałacu. Spoglądała albo w dół albo w górę. Niebo było gwieździste i świecił pół pełny księżyc. Zastanawiała się, czy Tom też go obserwuje.
Tymczasem on siedział przy stoliku przy oknie. Od czasu do czasu patrzył na księżyc i myślał o niej...
Laura przeprosiła na chwilę Pereguna i poszła do Malejkowicz. Perła od razu usiadł koło niego zaraz po tym.
-I jak tam Romeo?
-Ona jest cudowna... – rozmarzył się.
-Chyba strzelono w Ciebie strzałą amora stary! – Perła z radości podskoczył na kanapie, więc Swietłana go chciała uspokoić siadając obok i biorąc go pod ramię.
-Tylko jest małe ale... to znaczy dwa ale...
-Madziu? – Laura nieśmiało spytała, gdy zobaczyła postać siedzącą na schodach na dworze.
Magda odwróciła się i uśmiechnęła się do niej.
-Tak? – spytała młodą.
Ta usiadła obok niej.
-Wszystko w porządku? – spytała Laura.
-Tak... nie.. znaczy... sama nie wiem....
Chwila ciszy.
-Ja chyba kogoś poznałam... – powiedziała cicho Milowicz.
-Naprawdę? Kogo?
-No... – nie umiała z powodu nieśmiałości wymówić jego imię. – no...
-Peregun?
Laura spłonęła na policzkach.
-Widziałam, jak rozmawialiście. Po raz pierwszy tak dogadywał się z dziewczyną, więc to dobry znak. Bardzo ładnie razem wyglądacie.
-Tak, ale... no my...
-Czemu nie?
-On jest starszy... dziesięć lat...
-Wiek nie ma znaczenia, Szysza jest młodsza od swojego męża o jedenaście lat.
-No, ale ja mieszkam tam... a on tu... nie mogę zostawić domku babci Adiel...
Magda zastanawiała się, co poradzić dziewczynie.
-Choć chciałabym wyrwać się stamtąd... z Rosji...
Malejkowicz spojrzała na nią.
-Bo widzisz... opowiem Ci moją historię, ale nikomu jej nie zdradź.
-Spokojnie, nie zdradzę...
Młoda poczuła, że może jej ufać.
-Wiek nie ma znaczenia! Nie w Prypeci! – odpowiedział Perła Peremu.
-Miłość nie wybiera. – dodała Czarna.
-To znak z nieba, stary!
-Wpadliście sobie w oko, widziałam to. Nie zmarnuj tej szansy.
-Postaram się.. - powiedział Pery.
-Bo Ci nogi z pupencji powyrywam! - zagroziła Swietłana.
-A więc urodziłam się koło miasta Orzeł... we wsi takiej. Byliśmy biedni, tata tylko pracował, ale z czasem... byłam wtedy już na świecie... tata w pracy miał coraz gorzej... zaczął wpadać w alkoholizm. Mama mu wybaczała, kiedy zdarzało mu się wrócić pijanemu. Chowała mnie, by czasem ojciec mi krzywdy nie zrobił. Kiedy miałam... dziesięć lat... mama zginęła... w wypadku... Przeżyliśmy to bardzo, ale on najbardziej. Kochał mamę bardzo, była jego.... promyczkiem – tak ją nazywał... ale jego alkoholizm... przybrał na sile.. że tak powiem... musiałam się kryć przed nim, bo się bałam... ciotka nie chciała mi pomóc... nie wyciągnęła pomocnej dłoni... do własnej siostrzenicy... uważała, że mama zniszczyła sobie życie wychodząc za nieudacznika i dlatego zginęła... nie umiałam tego słuchać... a ja wg niej byłam dzieckiem grzechu.. Z rok na rok było gorzej... czasami mnie bił... miałam siniaki... nikt nie chciał nam pomóc... w okolicy dzieci mnie przezywały, biły... dokuczały... średnio się uczyłam... Myślałam nie raz o ucieczce, ale zawsze coś mnie powstrzymywało. A potem nastał ten dzień... pakowałam swoje rzeczy po raz kolejny... wszystko było w jednej torbie na ramię... Wtedy ojciec wszedł do mojego pokoju pijany... zamknął drzwi... zbliżał się... stałam wtedy... pchnął mnie na podłogę i zaczął całować obrzydliwie... chciałam się wyrwać...
-Boże... zrobił to!? - przerwała jej.
-Nie... bo go ugryzłam i kopnęłam... wybiegłam biorąc torbę... i już tam nie wróciłam...
-I... jak znalazłaś się u babci Toma?
-Miałam trochę kasy, więc kupiłam bilet na pociąg do miasta Orzeł... Potrzebowałam jednak więcej pieniędzy...
-A.. gdzie spałaś?
-No... na trawie... pod drzewem gdzieś...
-Jezus...
-Kąpałam się w jakieś rzece... ale to trwało tylko kilka dni. Przeglądałam ogłoszenia z pracą... potrzebowałam pilnie mieszkania. I wtedy zobaczyłam ogłoszenie staruszki, która oferowałam mieszkanie i małą kasę za towarzystwo i pomoc. Zgodziłam się i tak trafiłam tam.
-I zżyłaś się z nią...
-Tak. Była naprawdę dla mnie jak babcia, której nigdy nie miałam. Była nawet jak matka, bo wychowywała mnie... dbała o mnie...
-Niesamowita kobieta.
-Wiesz... pokazywała mi zdjęcia Tomka... wiesz... ja się zakochałam w nim... w zasadzie w jego twarzy, bo go nie znałam...
Magda na to wyznanie poczuła dziwny dreszcz po ciele.
-Ale... - kontynuowała Laura – gdy poznałam... no... Perego...
Malejko poczuła, jakby ciężar z niej spadł.
-On nie miał sporego doświadczenia z kobietami.
-A ja z mężczyznami... znaczy... kręcili się... ale oni chcieli jednego...
-Seksu?
Nieśmiało kiwnęła twierdząco głową.
-A Ty nie chciałaś tego, bo wolałaś zachować to dla właściwego mężczyzny.
Ponownie twierdząco kiwnęła głową.
-I dobrze, cnoty nie można byle komu oddać. To najpiękniejszy prezent, jaki kobieta może oferować mężczyźnie.
-Tak...
-Mój nie należał do najlepszych... ale Tobie życzę, by był udany i z tym jedynym.
-Dziękuje... ale... ja nie wiem...
-Hmmm?
-Czy ja go znalazłam... no tego jedynego...
-Pery? Po tym jak na Ciebie patrzył, to już z Ciebie nie zrezygnuje. Wiem, że to fajny facet i nie zrobiłby kobiecie świństwa. Skoro znosisz i lubisz jego gadanie o rybach to... hohoho to ja mogę tylko się cieszyć. - puściła jej oczko.
-Naprawdę myślisz... że ja i on...?
Twierdząco kiwnęła głową.
Dziewczyna się ucieszyła i mocno przytuliła Magdę, a ta czuła się dumna z siebie.
-To ja... idę...
-Dobrze, ja zaraz wejdę do środka.
Laura zniknęła za drzwiami w skowronkach.
„Och... czemu innym poszczęściło się w miłości, a mnie nie?” - puściła głowę.
Tomasz był uzdolnioną osobą, więc rysował przepiękne rysunki. Nikt oprócz niego nie wiedział, że nosi zawsze ze sobą zeszyt z rysunkami. W nim rysuje wszystko, co mu się podoba. Teraz rysował kolejny portret Magdy. Tylko w ten sposób mógł na nią „patrzeć” i nie zapomnieć niej.
„Była tą jedyną. - podparł się ręką. - Czemu jej nie zatrzymałem? Kurwa!” - uderzył pięścią w stół.
Wstał, stanął przy oknie patrząc w niebo.
-Ty babciu wiedziałabyś, co zrobić. Odeszłaś akurat wtedy, kiedy cię potrzebowałem. A ja odszedłem, kiedy to Ty mnie potrzebowałaś. Wybacz mi to, wybacz mi moją głupotę. Pomóż mi babciu, bo nie wiem co robić... - oparł głowę na szybie.
Pomyślał o Borysie, dawno nie rozmawiał z nim. Postanowił zadzwonić.
-Słucham? - odezwał się głos w telefonie.
-Cześć Borys!
-Tom, stary! Gdzie Ty jesteś?! Wiesz, ile cię czasu nie widziałem?!
-Jestem w swoim starym mieście, babka mi zmarła.
-Uuu... przepraszam... przykro mi.
-Spoko... znoszę to jakoś...
-A... znalazłeś tą Malejkowicz?
-Tak, już jest w domu.
-Super! Ty wiesz co... ta Ewa... to oszustka!
-Co masz na myśli?
-No ona jest tym paparazo, wiesz, co to nie?
-No...
-I ona chciała sprzedać te fotki prasie, a wiesz jaką kasę za to dają?! Można być miliarderem, ale to jest zabronione w Prypeci i Czarnobylu! Mamy jej aparat...
-Jacy MY?
-No... chłopacy z klubu.. no wiesz...
-Przecież to gansta...
-Poprawka: służba specjalna! Oni ścigają takich, co mają kłopot z prawem tu. A ta laska nie dość, że robi nielegalny interes, to nielegalnie tu przebywa! Jutro się z nią mam hajtnąć, ale to wtedy kolesie się nią zajmą i sru! A aparat dał im Fleczerowicz...
-Czy Ty dobrze robisz? Skąd masz pewność, że to służby specjalne i raczej oni robią więcej szkody niż pożytku...
-Zapłacą mi!
-Kurwa, robisz to dla kasy?
-No... znaczy ona jest przestępczynią, a nagroda za nią jest wielka.
-Ja pierdole...
-I tak by ją deportowali, więc jutro odbędzie się to szybko i bezboleśnie.
Chwila ciszy.
-Nie chcę mi się z tobą gadać. - Tomek odłożył słuchawkę.
Zaczął się nad wszystkim zastanawiać.
-Czy to znak, że mam jechać? - powiedział do siebie. - Madziu... Madziu...
Magda słyszała jego głos w myślach.
-Tom...
-Madziu... wróć do mnie...
-Tom... - wstała i biegiem weszła do środka i popędziła w stronę sypialni.
Znalazła w torbie numer telefonu do mieszkania babci Adiel. Wykręciła numer. Czeka...
Dzwoni telefon. On wie, że to ona. Zastanawia się, czy ma odebrać. Już kierował palce na słuchawkę, jednak coś go powstrzymało. Zapadła cisza...
Westchnęła głośno. Zbierało się jej na płacz. Usiadła na łóżku i spuściła wzrok. Gdy go podniosła, dostrzegła coś. Wstała i podeszła do tego. Podniosła różowe majtki.
„To nie są jego...”.
Wtedy domyśliła się, co się działo podczas jej nieobecności...
1 komentarze:
Aż mi się siebie żal zrobiło... :( :*
buziaki :*
Prześlij komentarz