Magda w takiej sytuacji powinna być załamana i zrobić awanturę narzeczonemu. Lecz... ona siedziała spokojna...
-Gdybym wiedziała, kim jest ta dziewczyna... czy ją kocha... to znak!
-DISCO! - nie wiadomo, skąd on się wziął.
-Marian, skarbie... czy z łaski swojej.... mógłbyś kurwa nie podsłuchiwać?!
-Przepraszaju... ja...
Pomyślała, że on może coś wiedzieć o zdradzie Marcina.
-A no, hono tu.
Podszedł.
Machnęła mu majtkami.
-AajĆ! Chcesz bym Ci zrobi dobrze? - ucieszył się.
-Nie, pacanie. Czy wiesz, co tu się działo, kiedy mnie nie było?
Marian wirował oczami.
-Nie rób dirty dancingu z oczami, tylko się spowiadaj.
Pogrzebał w kieszeniach i dał jej kilka banknotów.
-Co to?
-No... jak się idzie do spowiedzi, to się płaci spowiednikowi, że cię słucha. Tak mówili mi koledzy.
Malejkowicz zrobiła facepalm.
Jacuś Słonko wieszał kartkę na tablicy ogłoszeń.
Hmm... małe wyjaśnienie: tablica ogłoszeń znajduję się na lewo w przedsionku. Głównie ogłoszenia wiesza Andrzej, lecz tym razem zrobił to Jacuś. Perła i Czarna obserwowali to z daleka, ale ten pierwszy był bardzo ciekawy tego, więc w miejscu nie stał spokojnie.
-No to zobacz, co tam jest, a ja idę do salonu. - powiedziała jego dziewczyna.
Ten w podskokach stanął przy tablicy i odczytał napis. Wrócił do niej również w podskokach.
-No, wiesz co? Tam koleś pisze...
-Mówi się „jest napisane”.
-A, no to tam koleś jest napisane, że...
Ach ten Perła ;)
-Co wiesz? - spytała się Magda Paździochowicza.
-No...
-Mów, bo cie zabije, a potem zjem na obiad!
-O kurwa!
-Nie klnij, tylko gadaj!
-No... to... ale zrobisz coś dla mnie, jak Ci powiem.
Wywróciła oczami.
-Co chcesz cwana kozo?!
-Striptiz...
-Spieprzaj zboczeńcu!
-Nie twój...
Po jego spojrzeniu tylko zapytała „gdzie i kiedy?”. Odpowiedź ją zaskoczyła i obiecała zachować tylko dla siebie.
-Pacjentka ma być wypisana? - spojrzał spod okular doktor Grzegorz na Borysa.
-Chcemy wziąć ślub... a potem... może wrócić!
-Wie pan... to, że szczerzy się do pana, to nie znaczy, że może robić podskoki. Czeka ją rehabilitacja... Chyba, że będzie jeździć na wózku, to wtedy jest jakieś wyjście.
-O, da!
-Zgadzam się na to. - odpowiedziała Ewa.
-No i super! Widzisz pan doktor?
-Ohh wy młodzi... dopiero co z pieluchy wyszły, a już za rodzinę się biorą...
-To czy pan... wypisze ją?
-A pan koza, czy jak? Jasne, że wypiszę, ale jak coś się jej stanie, to niech pan spodziewa się klapsa w pupę ode mnie.
-Ohh dziękuje doktorze!
-Za klapsa? A czemu nie.
Gdy doktor wyszedł.
-Mam dla Ciebie sukienkę! Ślicznie w niej Ci będzie!
Dziewczyna się ucieszyła. Borys pokazał jej ową odzież.
-Śliczna! - zachwyciła się tym.
-No to spadajmy!
Po wypisaniu, przed szpitalem czekało czarne auto.
-O, jak miło! - skomentował.
-A kto to?
-Koledzy... świadkowie na ślubie.
Pomogli jej wsiąść do auta.
-Tato, gdzie się szykujesz? - spytała Swietłana swojego ojca.
-Na ślub.
-Jaki?! Czemu ja nic nie wiem.
-Bo to ślub Borysa.
-Aaa... rozumiem... ale z kim?!
-Ewą... jakąś tam.
-To ta ruda! Czy ona ma oczy?! Czy wie, z kim ona się wiążę?!
-Jej życie córko. Zostałem poproszony, więc idę. Jeśli chcesz, by Ciebie... Perłę wkręcić, to... powiedź...
-Nie chcę go oglądać, ale młodą chętnie ostrzeże.
-Kruszynko...
-Nie pamiętasz już końcówki lata... rok 1989... mam mówić dalej?! - ochrzaniała go wzrokiem.
-Proszę... no, ale... on się zmienił... - wymówił to cicho.
-Zwariował tata, zwariował! Jeśli on się zmienił, mów mi matka Teresa!
Fleczerowicz spuścił wzrok.
Perła zjawi się obok ukochanej.
-PUNK!
-Nie teraz.... - mruknęła.
-Oj... oj... - objął ją i pocałował w główkę. - Życie jest PUNK!
-Byłoby, gdyby ludzie wiedzieli, za kogo wychodzą...
-Ale jak to... wychodzą? Kto jest za nimi?
-Następny złoty człowiek się znalazł. Jedziemy! Idę ją powstrzymać i zero kurwa dyskusji!
-Córuś...
-SILENCE!!! I'll kill you...
Panowie już słowem nie pisnęli w obecności dziewczyny.
Robertowie obudzili się późnym rankiem i po nocnym tapirowaniu musieli wstać w idealnych nastrojach. Jak zawsze, w łóżku objęci rozmawiali o różnych sprawach. Tym razem rozmowa dotyczyła ich ślubu i wspólnego życia.
-Wyobrażałeś sobie nasze życie po ślubie?
-Cóż... póki nie mamy dzieci... to będzie tak samo... tylko... Ty będziesz panią Kowalow.
-A jak będą dzieci?
-No... będzie wesoło! I więcej nas będzie. Kotku, nie martw się. - pogłaskał ją. - Przecież wiesz, że nie zostawię cię dla innej. Nie zrobiłbym Ci świństwa.
-Wiem skarbie... ale trochę się boje... bycia... dobrą żoną... matką.
-Byłaś super dziewczyną, jesteś super narzeczoną i będziesz super żoną i matką. - pocałował ją.
-Och kochanie... - wtuliła się w niego bardziej.
-Zauważyłeś... jak Magda prawie olewa Gorowiczowa? - zaczęła dyskusje Szyszka z mężem, kiedy to on całował jej ciało.
-Denerwuje się ślubem.
-To nie to. Znam ją, ona prędzej by się cieszyła i była spokojna.
-Przeliczyła się ze słowami.
-Wiem, co mówię.
Jak widać, zachowanie Magdy niepokoi wszystkich domowników.
Szymon siedział na dywanie w swoim mieszkaniu z swoim „przyjacielem” - gitarą basową. Komponował właśnie piosenkę i pisał do niej tekst. A brzmiała ona tak:
-„TY”
Tak długo się wpatruje w Ciebie
Że zapominam o Bożym Świecie...
Tak długo zajmujesz moje myśli
Że jestem w innym świecie...
Krzyk...
Wyraża moją radość
Pocałunek...
Wyraża moje uczucie
Wciąż nie rozumiem...
Czemu jesteś taka skryta...
Wciąż nie rozumiem...
Czemu chcesz uciec...
Pamiętaj...
I tak będę cię kochać...
Pamiętaj...
I tak będę Ci wierny...
Wierzę...
Że kiedyś to zrozumiesz...
Wierzę...
Że kiedyś to zrozumiesz...
Był dumny z tej kompozycji. Chciał zaśpiewać to Ewie.
„Albo Robercie...”.
Wziął ze sobą gitarę i udał się do szpitala, by ponownie odwiedzić rudą. Gdy to miał już wejśc do pokoju, tam leżał ktoś inny.
-Doktorze! - zaczepił doktora Grzegorza. - Co się stało z nią?
-Hmmm? - popatrzył na niego podejrzliwie.
-No... z Ewą... Iwanow...
-Aaaa, ruda.... a wypisała się.
-Jak to?!
-No... wziął ją blondyn i zrobili sruuu!
Galupienko przeklnął pod nosem.
-Wie pan, gdzie mogą być? Cokolwiek?!
-No... chcieli się dziś hajtnąć, ale co ja tam wiem.
-Kurwa mać...
-Jak ja się żeniłem, to najpierw szedłem do urzędu stanu cywilnego...
Na te słowa Szymon zareagował pstryknięciem z palcu i zniknięciem w trymiga. I tak właśnie doktor pomógł mu, więc Domeczek tylko uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
1 komentarze:
Striptiz? O_O
a za ten tekst
"-No... jak się idzie do spowiedzi, to się płaci spowiednikowi, że cię słucha. Tak mówili mi koledzy.
Malejkowicz zrobiła facepalm."
to Cie kocham! <3 :*
Tak, jesio bardziej. :)!
Prześlij komentarz