-Cholera! – syknęła Magda po kolejnej nieudanej próbie dodzwonienia się do własnego domu oraz mieszkań przyjaciół. – Dlaczego nikt nie odbiera?
Była gdzieś w Rosji, a do Moskwy jeszcze przez tyle czasu nie mogła się dostać. Chciała kogoś o tym poinformować, ale na próżno.
„Może w końcu...” – i odeszła od budki telefonicznej.
-Czy... – zaczęła Paulina. – Naprawdę mnie kochasz?
Marcin spojrzał na nią i mocniej ją przytulił
-Zdaje się, że tak.
-Zdaje się?
-Trochę nie jestem pewny... znaczy... generalnie chodzi o Magdę.
„Ach tak Magda” – pomyślała.
-Bo Ty i Alan...
-Niedługo mu powiem, że odchodzę...
Spuścił wzrok, a potem westchnął.
-Wiesz... gdyby nie Magda, to już bym był z Tobą... Tylko, że... nie chcę jej ranić – znowu westchnął. – Chcieć, a nie móc...
Przed drzwiami wejściowymi do Pałacu dochodziły różne dźwięki. Gdy je otworzyli, głośna muzyka niemal ich ogłuszyła, a widok rzygów, lejącego się whiskacza, seksu oraz dzikich pocałunków niemal sparaliżował.
-CO TU SIĘ DZIEJE?! – krzyczała Paulina do Marcina.
-CO??!!
-CO TU SIĘ DZIEJE???!!!
-NIE WIEM!!!
Wzięła go za rękę i przeprowadzała przez ludzi, by dostać się do kuchni.
Borys przyjrzał się jeszcze raz wszystkim. Kiwnął głową w stronę Tomasza. Zobaczył Swietłanę.
-Zmieniłaś się. – powiedział do niej.
-A Ty zupełnie nic. – odpowiedziała z kpiną w głosie.
Perła nie kojarzył tego blondyna – z Czarnobyla do Prypeci sprowadził się z Robertem rok temu. Wtedy Borysa i Tomka dawno tu nie było. Oni jeszcze nie znali nikogo, zwłaszcza mieszkańców Pałacu. Jak teraz oboje twierdzą – to było im przeznaczone.
-Cześć, Borys Gruszenko! – wyciągnął dłoń do Perły, a te nieśmiało odwzajemnił gest.
-Perła...
Gruszenko zrobił uśmieszek i kiwał głową.
-Mnie przezywali Grucha hehe...
Perłowy kolega nieśmiało się uśmiechnął.
Blondyn zwrócił się do nieznajomej, rudej dziewczyny.
-Borys Gruszenko! – pocałował ją w dłoń.
-Ewa Iwanow. – odpowiedziała zawstydzona.
Posłał jej uśmiech i długo się w nią wpatrywał.
Do kuchni weszli Paulina i Marcin. Pierwsze co zauważyła, to swojego narzeczonego we własnych rzygach śpiącego pod stołem.
-Alan... – schowała twarz w szyi Gorowiczowa i on poczuł jej łzy na skórze. Przytulił ją mocniej do siebie.
-Mówiłam?! Mówiłam?! On ją rani! – odezwała się Czarna.
-Ja nie ranię kobiet... – szepnął „jej chłopak”.
-Swietłanko. – Tomek zwrócił się do niej. – Nadal trzymasz w pokoju te figurki?
-Hihi, no pewnie! A co?
-Pokażesz mi je? – uśmiechnął się.
-Jasne, chodź! – wyszli z kuchni.
Perła a to patrzył na niego, a to na nią i nie wiedział, co robić. Poczuł się trochę zazdrosny i opuszczony.
„Chyba się zakochałem.” – podrapał się po głowie.
Wskoczył do pomieszczenia Marian.
-DISCO!!!
Widząc tego, którego poszukiwał.
-Aaaa! Tu jesteś mężuniu!
Tamten wybałuszył oczy i wybiegł z kuchni.
-Wracaj mężu! Wracaj! – Paździochowicz pobiegł za nim.
Ach ten Marian...
Lolek Popow znalazł Perłę.
-No chodź już na scenę!
-Uciekam przed Paździochowiczem!
-Na scenie będziesz bezpieczny... no już chodź! Zbieramy ludzi! Potrzebujemy basisty!
Zaprowadził go za kulisy sceny. Kurtyna zasłaniała wszystko. Na scenie stała perkusja i różne rodzaje gitar oraz mikrofon.
-Dobrze by było mieć jeszcze keyboardzistę i drugiego gitarzystę. Za półgodziny będziemy grać. Kto na tych instrumentach gra?
Zaczęli się zastanawiać.
-DISCO!
-Jezus Maria!
-Amen. – zakończył Lolek.
Wtedy punkowy gitarzysta wpadł na pewien pomysł.
-Marianie?
-Taaak? – zapytał żeńskim głosem.
-Jeśli znajdziesz mi osoby, które grają na basie, gitarze i keyboardzie, to dam Ci... – pokazał mu – Czekoladki!
Paździochowicz zrobił taką minkę - *.*
-Ach! Oczywiście! – chwycił mikrofon – DISCO!
Wszyscy go usłyszeli. Borys, Ewa, Marcin i Paulina nawet wyszli z kuchni. Tomasz zatrzymał się z Czarną na schodach.
-CZEŚĆ KOTETSZZZZZZZZKI!
Rozległy się krzyki i brawa.
-Słuchajcie KOTETSZZZZZZZZKI! Kto gra na... KEYBOARDZIE?
-JA!!! – krzyknął Tomek.
-Ajć! Chodź tu! – zaprosił go.
-Swietłanko, później zobaczę te figurki, dobrze?
Kiwnęła głową, a on poszedł w kierunku sceny.
-Okeeeej... Kto gra na... GITARZE?
-JA! – krzyknął Marcin i prędko znalazł się za kulisami sceny.
-Kto gra na... BASIE?
No i cisza...
-Szymon Galupienko! – ktoś krzyknął z tłumu.
-Oooo! A gdzie on?
-Właśnie?
-Potrzebujemy go!
-Trza do niego zadzwonić!
Ktoś podał telefon telefon Marianowi, a gdy miał wykręcić numer...
-Kto zna numer?
Wszyscy zaczęli się zastanawiać.
-Tylko Robertowie znają! – ktoś krzyknął.
-A gdzie oni? – zapytał Marian.
Dopiero teraz zauważono, że ich nie ma.
-Ni ma!
Po schodach schodziła pierwsza para, czyli Szysza i Dawid. Byli oni dość potargani, więc nie musimy mówić, co robili w carskiej sypialni.
-Towarzysze Rodacy! – przemówiła, a wszyscy dostali zaciesza. – Powiem krótko... OBY WIĘCEJ TAKICH IMPREZ!
Lud wiwatuje.
-A podaj numer Galupienko! – krzyknął do niej Marian.
-A to jego nie ma?
Kiwnęli głową, że go nie ma.
Wskoczyła w mgnieniu oka na scenę i wyrwała mu telefon. Wystukała cyfry i czeka.
Szymon wypalił całego papierosa, a między nim a Robertą panowała cisza. Przerwała ją dźwięk telefonu. Wszedł z parapetu i podniósł słuchawkę.
-Galupienko!
-Towarzyszka Szyszenko!
-Gdzie Ty jesteś?!
-W domu...
-Wracaj do Pałacu, a nie w domu siedzisz! Co to za zaniedbywanie obowiązków ochroniarza?! Nie za to Ci płacę!
-Ale ja...
-Won do pracy!
-Roberta nie może chodzić.
-Co?!
-Czekamy na Roberta, dlatego siedzę w domu...
-Aa... ale i tak masz się tu pojawić!
-Jasne szefowo...
Odłożył słuchawkę i spojrzał na Robertę, a on na nią. Wpatrywali się w siebie dłużej, gdyby nie dzwonek do drzwi. Pojawił się jej narzeczony.
-Roberta! Skarbie! – podbiegł do łóżka i przytulili się.- Tak się martwiłem, tak bardzo tęskniłem! – trzymał jej twarz w dłoniach i całował.
-Ja też... – szepnęła mu.
Zwrócił się do Szymona.
-Dzięki za pomoc.
-Spoko...
Jej ukochany masował jej kolana.
-Bolą?
-Troszkę...
-Możesz chodzić?
Spróbowała wstać i zrobiła to.
-Mogę, ale boli mnie jak chodzę.
Panowie zastanawiali się, co zrobić.
-Już wiem! – powiedział Szymon. – Weź ją na dół.
Ona w ramionach Roberta zeszli na dół. Weszli do piwnicy, gdzie Galupienko kluczami otworzył jakieś drzwi. W środku stał wózek inwalidzki.
-Posadźmy ją. – Robert usadził Robertę. – Wygodnie?
Twierdząco kiwnęła głową.
-No to jedziem!
Wyruszyli do Pałacu.
1 komentarze:
Ach ten Marian ;D
Prześlij komentarz