CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

niedziela, 12 grudnia 2010

Babcia Adiel i wypad na miasto.

Tomek szedł obok Magdy chodnikiem. W sumie nie zamienili ze sobą żadnego słowa. Byli już dorośli, a przy sobie czuli się jak nastolatkowie.
-To tu! - przerwał ciszę między nimi.
Malutki, biały domek z małym ogrodem mieścił się na ulicy, gdzie było pełno podobnych domków. Podeszli do drzwi i nacisnęli dzwonek. Otworzyła im dziewczyna, wyglądająca na 20 parę lat.
-Słucham państwa?
-Dzień Dobry! Czy zastaliśmy panią Adiele ?
-Czy... może to Pan jest Tomek Riddle?
-Tak, to ja.
-Zapraszam do środka.
Weszli do mieszkania, gdzie gorące powietrze uderzyło ich w lodowate poliki i dłonie.
-Państwo poczekają. - powiedziała kobieta przepraszającym tonem i poszła do pokoju. Słychać było, że mówi coś. Po chwili szła pod rękę ze starszą panią, którą dodatkowo podpierała się drewnianą laską. To była jego babcia. Spojrzała spod okular na wnuczka.
-Wiedziałam, że kiedyś mnie odwiedzisz. - powiedziała.
-Babciu... - podszedł do niej i ją przytulił.
Magda uśmiechnęła się widząc ten widok.
-To ja zaparzę herbatki. - oznajmiła dziewczyna i zaprosiła wszystkich do salonu. Babcia Adiel usiadła na wielkim, czerwonym fotelu, a Tomek z Magdą na zielonej kanapie.
-Tomeczku, czy spełniłeś swoje marzenie, jakim było zwiedzenie świata? - zapytała wnuka.
-Chyba tak...
Dziewczyna przyniosła herbaty.
-To jest Laura. Odpowiedziała na moje zgłoszenie w gazecie i mi pomaga. - wyjaśniła babcia.
-Szukałam pracy. - wyjaśniała Laura. - Nie miałam jeszcze 18 lat. Znalazłam w gazecie ogłoszenie, że starsza pani potrzebuje osoby, która by z nią mieszkała i jej pomagała. Odpowiedziałam na nie i mieszkam tu już 2 lata. Na początku brałam kwotę od pani Adiel, jednak po pewnym czasie przestałam. Zatrudniłam się jako sprzedawczyni w miejscowym sklepie i to mi wystarczy.
-Teraz musisz Tomusiu ustalić z Laurą kwestię tego domu. Chcę jej po śmierci przepisać połowę majątku. Ona jest jak moje dziecko.
-Byłam tym bardzo zaskoczona. Tak samo tym, że...
-Wnuczku... - przerwała jej. - Wybrałeś dobry moment na przyjazd. Wkrótce spotkam się z twoją matką i twoim dziadkiem...
Na twarzy Tomka było widać zdenerwowanie.
-Ale babciu, Ty masz dopiero 71 lat...
-Mam paskudne chorubsko. Nie mam siły na walkę z nim. Zawsze marzyłam spotkać znowu moją ukochaną córkę i męża. Potrzebują mnie.
Riddle spuścił głowę.
-Ciesze się, że przyprowadziłeś mi twoją dziewczynę. Jak masz na imię kochanie?
-Ale.. ja... nie... - Magda spojrzała na niego, a ten jej szepnął.
-Proszę... ona wkrótce umrze... uszczęśliwimy ją...
Posłuchała się go.
-Nazywam się Magda Malejkowicz.
-Magda... moją córkę tak nazwałam... podejdź do mnie dziecko...
Niepewnie podeszła do staruszki.
-Masz przepiękne oczy. Chyba rozumiem mojego wnuczka, dlaczego cię wybrał. Masz w sobie wdzięk i urok.
-Dziękuje pani.
-Ech... nie dożyje waszego ślubu niestety, lecz z nieba będę oglądać was.
„Dziewczyna Tomka” chwyciła jego dłoń, gdy dostrzegła smutek w jego oczach i pogłaskała ją. Ścisnął ją mocno na znak, że dziękuje jej za wsparcie.
-Na jak długo zostajecie tu? - zapytała babcia.
-Mieliśmy już jechać, ale... chyba zostaniemy... - ostatnie słowa Riddle wypowiedział niepewnie patrząc na Malejkowicz.
-Tak... - odpowiedziała po chwili zastanowienia i z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Wspaniale! Na górze jest pokój dla was. - oznajmiła Laura.
-Pokój? - zapytał Tomasz.
-Przewidziałam, że przyprowadzisz do mnie ukochaną, więc sypialnia na górze jest dla was. Ja i tak od lat śpię w tamtym pokoju – wskazała palcem. - a Laura u Ciebie.
-Aha... - powiedział nieśmiało.
-Lauro, podaj mi moją skrzynkę.
-Tą złotą?
-Oczywiście...

-Pójdę na miasto. - oznajmiła Ewa Borysowi, kiedy to ubierali się po seksie w łazience.
-Sama?
-Możesz iść ze mną.
-Mogę iść, ale będę musiał wstąpić do kogoś. Zgoda?
Twierdząco kiwnęła głową.
Na ulicach Prypeci szli objęci ze sobą. Czuła się przy nim taka zadowolona, a on serdecznie się do niej uśmiechał. Znaleźli się przed pewnym klubem, gdzie już było czuć zapach tytoniu.
-Zaczekasz, czy pójdziesz w swoją stronę?
-Hmm.... na pewno wyjdę z tej uliczki.
-Ok, za ok. 15 minut spotkamy się przy butiku, ok?
-Ok.
Pocałował ją i zniknął za drzwi budynku. Ona jak powiedziała, wyszła z uliczki i usiadła na ławce pod butikiem.
W tym samym czasie przez główną ulice szedł Szymon, który wracał od mieszkania Robertów. Dostrzegł najpierw rude włosy na których widok jego serce przyśpieszyło tempo. Gdy przyjrzał się bliżej i zobaczył, że to Ewa, miał wrażenie, że serce wyskoczy mu z klatki piersiowej. Podchodził do niej tak, by go nie zauważyła. Dopiero gdy znalazł się przy ławce i usiadł na niej, zobaczyła go.
-O nie.. nie.. nie... nie... - wstała z ławki gwałtownie.
Zrobił to samo i obrócił ją przodem do siebie.
-Nie uciekaj. Musimy porozmawiać.
-Nie mamy o czym.
-Mamy. Chociaż porozmawiajmy.
-Nie! - wyrwała się z jego ramion i ruszyła do przodu.
Poszedł za nią.
-Masz prawo być na mnie zła.
-Ohohoho! No co Ty nie powiesz?!
-Dlatego chcę pogadać z Tobą ostatni raz.
-Odwal się!
-Za bardzo mi zależy na tobie, by się odwalił.
Zatrzymała się i odwróciła do niego.
-Już nic dla mnie znaczysz. - po czym ruszyła przodem.
To go nie powstrzymało, więc poszedł za nią.
-Borys to zły człowiek.
-Ale Ty i tak przebijasz go w tym.
-On jest exRoberty!
-No i?
-On ją skrzywdził!
-Bla, bla bla! Wolę to usłyszeć z jej ust niż z twoich zakłamanych.
-To się jej zapytaj o Borysa i to jak pokazał, że nic nie jest warty. Kim to trzeba być, żeby się z nim zadawać... wyrucha cię, a potem...
Plask!
Odcisk jej dłoni został na jego policzku.
-Przepraszam... ja nie chciałem...
Lecz ona gdzieś przepadła w tłumie.
„No to znowu wyszedłem na skurwysyna” - i poszedł przed siebie.
Ewa weszła na uliczkę przy barze. Chciała ukryć swoje łzy, lecz one wciąż wypływały z jej oczu. Borys zadowolony wyszedł z klubu i dostrzegł zapłakaną dziewczynę.
-Kochanie – objął ją i czule pogłaskał. - Co się stało?
-Szymon... – chlip. - Znowu...
-Ojejku... nie martw się nim... masz mnie... ciiiiii...
Gdy się trochę uspokoiła.
-Musisz mi powiedzieć, czy chodziłeś z Robertą.
-Roberta? Nie znam jej.
-Nie znasz? To podobno twoja ex, którą skrzywdziłeś...
-A coś Ci mówi nazwisko Tarnow?
Chwila ciszy.
-Ech... chodźmy do kawiarni, opowiem Ci wszystko.

Galupienko skorzystał z budki telefonicznej.
-Słucham? - odezwał się głos Roberty.
-Roberta, spierdoliłem to.
-O matko... to znaczy?
-Nie chciała gadać ze mną, ale gdy gadaliśmy, to powiedziałem o Borysie, że pokazał, że nic nie jest warty i kim to trzeba być, żeby się z nim zadawać. Dodałem, że wyrucha ją, a potem... i dała mi plaskacza. Policzek wciąż mnie piecze.
-Szymon... Szymon... musisz się czasem ugryźć w język.
-Wiem... chyba nie mam szans.
-Do trzech razy sztuka. Masz jeszcze jedną szanse. Nie poddawaj się proszę. Chociaż dla mnie to zrób.
-Dla Ciebie wszystko...
Rozłączył się. Przez jego głowę przechodziła Roberta i Ewa. Czuł do tych dwóch kobiet pociąg. Tą pierwszą kochał, a to drugą... no właśnie. Wiedział, że zależy mu na niej. A więc może jednak coś czuje? Sam nie wiedział.
Wyszedł z budku i wyciągnął papierosa Gdy to zrobił, zapalił jednego. Zawsze gdy to robił, wszystkie jego emocje opadały.
-I jak tu rzucić to świństwo, kiedy ono tak pomaga. - stwierdził. - Ale jeśli miałbym być ojcem, to musiałbym rzucić. Chyba nie dałbym rady.
Po chwili pomyślał.
-Dla Ewy mógłbym rzucić... - spojrzał na skręta. Rzucił go na ziemię i przygniótł glanem. - Od dziś nie palę!
Pomyślał też o jeszcze jednym ważnym uzależnieniu – seks.
-Też muszę to opanować. Skoro mam siłę w ramionach, to w umyśle też.
Widać czas by Szymon przeszedł w końcu zmiany.

Borys i Ewa usiedli w kawiarni przy stoliku zamawiając wcześniej 2 kawy z mlekiem. Gdy im je podano, przeszli do tej najważniejszej rozmowy.
-A więc byliście razem?
-Tak... 2 lata temu.
-Jak długo?
-Ok. 3 miesiące.
-Jak się poznaliście?
-Miałem romans z jej przyjaciółką. Odwiedzał ją i tak zobaczyłem Katję. Oszalałem na jej punkcie, co nie podobało się Magdzie. Chciałem się z nią rozstać. Zrobiłem to, ale nie sądziłem, że będzie się wtrącać do mojego nowego związku.
-Co się stało, że Ty i Roberta... Katja znaczy nie jesteście razem.
Westchnął.
-Pewnego dnia byłem nocą na basenie...

0 komentarze: