CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

piątek, 3 grudnia 2010

Impreza bez końca.

Ewa i Borys stali w kącie rozmawiając i oglądając występ zespołu.
-Co z tego, że kogoś uratował. – mówiła o Szymonie. – Szkoda, że nikt nie wspomniał o tym, że wygonił mnie z mieszkania narażając moje życie i pozbawiając dachu nad głową.
Objął ją.
-A załatwić Ci mieszkanie?
-Jeśli masz coś taniego.
-Lepiej – za darmo.
-Serio? – uśmiechnęła się z nadzieją.
-W moim mieszkaniu jest drugi pokój – pusty. Nie będziesz musiała nic płacić, tylko utrzymać go w porządku. Co Ty na to?
Zastanowiła się.
-Jestem za.
Nagle on pocałował ją czule w usta.

-To było Szyszunia! – Szysza wciąż była zachwycona występem. – Ach te dzieciaki! Jestem z nich dumna!
Gahanow ją przytulił i mruknął do ucha.
-A chcesz kolejnych geniuszy?       
Gdy chcieli iść do sypialni, zatrzymał ich Marian.
-Disco!
-Nie teraz pierdolcu. – powiedział mu Dawid.
-Ja szukam mojego męża!
Para spojrzała na siebie, a potem na Paździochowiczowa „Are You Fuckin Kidding Me?”
-Perła jest sekszi!
Szyszka zrobiła Facepalm.
-On ma kurwa dziewczynę! Ty weź znajdź sobie jakąś dziunie czy dudusia!
-Ja chce Disco! – zrobił taką minę: T_T
Szyszenko wpadła na pomysł.
-Idź na scenę, krzyknij tak: „Disco! Która laska chce spędzić ze mną noc?” i efekty gwarantowane.
Ten zapiszczał radośnie jak nastolatki na koncertach swoich idoli i pobiegł.
Chwilę potem Państwo Gahanow znaleźli się w swojej sypialni.

Zespół Płonące Dupy znalazł się w pokoju Swietłany, bo tam było najbezpieczniej się ukryć przed fanami. Wstęp miały tylko Roberta, Paulina i Pierwsza Para Prypeci. Ta pierwsza wreszcie mogła wstać z wózka, bo ból kolan minął. Twierdzi, że kilka łyków alkoholu jej pomógł.
-Och skarbie! – wtuliła się w Roberta. – Byłeś absolutnie wspaniały! – zaczęli się namiętnie całować.
Czarna pokazywała figurki Tomkowi, a on z uśmiechem wspominał swoje dzieciństwo w Prypeci.
Perła patrzył na nią i czuł się oczarowany jej osobą.
Paulina i Marcin tylko szeptali coś sobie i się śmiali.
Zaś Szymon uświadomił sobie kilka rzeczy:
  1. Po wieloletniej przerwie gry na basie, wciąż umiał na nim grać.
  2. Jego koledzy z zespołu okazali się być naprawdę dobrymi kumplami.
  3. Na scenę czuł się jak ryba w wodzie.
  4. Niemal całe miast go wychwala i to z jego okazji jest impreza.
  5. Widząc zakochanych w sobie Robertów, nie jest zazdrosny, a cieszy się ich szczęściem.
  6. Tęskni za Ewą.
Na ten ostatni fakt, jego mina spoważniała, więc Roberta znalazła się obok niego.
-Szymku. – objęła go. – Chyba nie smucisz się o wiesz co?
-Ja? Nie... To co miałem powiedzieć, to powiedziałem Ci. Z innego powodu moja twarz wygląda inaczej.
-Ewa?
Strzeliła w dziesiątkę – umiała tak robić.
-Tak...
Robert usiadł po jego drugiej stronie i też go objął.
-Nigdy nie jest za późno.
-Nigdy nie mów nigdy.
Galupienko mocniej ich przycisnął do siebie.
-Dzięki... – szepnął im.
Gorowiczow i Plichtenko wstali z łóżka.
-To my idziemy. – wyszli z pokoju.
Dołączył do nich Tomek.
-Proszę! – podarował Swietłanie nowe figurki żołnierzy i zestaw małego mechanika. – Takie rzeczy nigdy się nie nudzą!
-Dzięki! – objęła go i pocałowała w policzek, że aż Perłę poraziło.
Zaraz potem i Robertowie opuścili pokój.
Więc Perła i Czarna zostali sami...

Szymon sięgając po szklankę piwa na stole, zobaczył Ewę... Jego serce niespodziewanie przyśpieszyło bicie, gdy zobaczył, że całuje się z innym.
„O nie...”
Odważył się podejść do nich. Zupełnie go ignorowała, a gdy musiała zareagować, powiedziała.
-Proszę byś nie naruszał mojego spokoju.
-Ale Ewa, ja...
-Proszę, odejdź.
-Wysłuchaj mnie...
-Nie widzisz, że znalazłam to, co szukałam?
-Ewa jest ze mną. – wtrącił Borys.
-Zamieszkamy razem.
-I się pobierzemy.
Na te słowa Galupienko omal z siebie nie wyszedł, ale mocno się powstrzymywał.
-Przykro mi, ale się spóźniłeś. O kilka chwil za późno przyszedłeś....
Poczuł się totalnie zrezygnowany.
-Takie życie. – krótko dodał Borys i wtopił swoje usta w usta Ewy.
Szymon nie chciał już na to patrzeć, więc zniknął im sprzed oczu.
Ewa czuła w sobie dziwną radość, że zemściła się za nim, ale i też smutek, bo wciąż coś do niego czuła. Zaraz potem przypomniała sobie moment, kiedy powiedział jej te słowa w mieszkaniu.
„Nie mam co żałować”. – namiętnie pocałowała się z Gruszenko.
A Galupienko nie widział innego wyjścia jak porządny Whiskacz. Znalazł się obok Gercia, który handlował ponad 20 butelkami tego trunku i chętnie podzielił się z nimi z Szymkiem.
-Za Ojczyznę kurwa! – krzyknął Gerard.
-Za pojebane życie.
Stuknęli swoimi kuframi i wypili niemal całą zawartość jednej butelki.

Marian wlazł na scenę i krzyknął:
-DISCO!!! KTÓRA CHCE MOJĄ LASKĘ SPĘDZIĆ Z NOCY?
To zdanie nie dość, że brzmiało niepoprawnie stylistycznie, to jeszcze nie tak jak miało być. Mimo tego, reakcja była taka jaka miała być – fanki rzucały się na Mariana i zaciągnęły go gdzieś w nieznane miejsce w Pałacu. 

Roger usiadł przy stoliku w kuchni i pił piwo. Zobaczył telefon i zdawało mu się, że dzwoni. Gdy nastawił ucho nad tym urządzeniem, to okazało się, że jednak dzwoni. Odebrał.
-Dzięki Bogu!!!- krzyknął żeński głos w słuchawce.
-Witam panią.
-Marcin?
-Nie, Tomasz.
-Tomasz?
-Tomasz Riddle.
-Aaa... przypominam sobie Ciebie! Tu Magda Malejkowicz. Chyba mnie pamiętasz?
-Oczywiście.
 -Jesteś więc u nas w gościnnie?
-Tak... ale nie sądziłem, że dziś będzie Wielka Impreza!
-Jaka impreza? Właśnie słyszę głośną muzykę i krzyki!
-Została zorganizowana przez Pierwszą Parę z okazji Szymona Galupienko.
Chwila ciszy.
-Ech... ja z nimi zwariuje... a nie wiesz, gdzie jest Marcin Gorowiczow?
-Był ze mną na scenie – graliśmy mały koncert. Potem siedzieliśmy z pokoju Swietłany i gdzieś wyszedł z Pauliną.
-Gdzieś wyszedł... ja potrzebuje pomocy!
-Może będę mógł Ci pomóc jakoś?
-Nie wiem.... utknęłam gdzieś w Rosji... miałam jechać do Moskwy na Zjazd Młodych Literatów i przez tyle tygodni nie mogę dojechać.
-Straszne... uda Ci się dowiedzieć, w jakim mieście jesteś?
-Spróbuje... Zostaniesz przy telefonie?
-Oczywiście.
Połączenie na chwilę się urwało, ale zaraz potem ona oddzwoniła.
-Jestem w mieście Orzeł.
-Aha... i nie ma kto cię stamtąd zabrać.
-Dokładnie.
-Masz gdzie spać?
-Tak, w motelu oddalonego jakiś kawałek od stacji kolejowej, bo na Hotel już mi nie starczy.
-Motel „Orzełki” może?
-Tak.
Chwila ciszy.
-Przylecę po Ciebie helikopterem.
-Co? Ależ proszę nie...
-Magda... pozwól mi to zrobić. Nie możesz tam być cały czas. Zaufaj mi.
-Dobrze...
-Siedź cały czas w motelu. Nie wychodź z niego póki nie przylecę. Za 2 godzinny mogę już być.
-Dziękuje Ci naprawdę...
-Nie dziękuj. Trzymaj się tam. Do zobaczenia.
-Papa.
Ubrał skórzaną kurtkę i szedł do wyjścia. Zatrzymał go Borys.
-Stary, gdzie lecisz?
-Lecę do Rosji.
-Co?! Teraz?!
-Bo... moja przyjaciółka potrzebuje pomocy.
-A.. spoko. Ja tu będę z Ewą.
Pożegnali się.
Przeszedł piechotą aż do starego boiska, gdzie stał jego helikopter. Wsiadł do niego i go odpalił. Wzbił się nim do góry i odleciał. 

1 komentarze:

Eve Gallup pisze...

Hahaha xD
Marian wymiata xD
A Magda niedługo wróci do domu oj co to bedzie xD