Ranek w mieście Prypeć...
Władczyni wychodzi ze swojej sypialni w potarganych włosach, ubraniach. Boli ją głowa i musi się zaraz napić kawy. Ma nieprzytomny wzrok i cienie pod oczami, dlatego nie dostrzega tego, co jest wokół niej. Nie zauważyła, jak wiele osób śpi w wielu miejscach, np. pod ścianą, w pralce, na pralce, na sedesie, w wannie, pod wanną, w prysznicu, pod stołem, na stole pod łóżkiem, na łóżku, w szafie, za szafą, na podłodze, pod kominkiem, na dywanie, pod półką, w półce, na blacie, na parapecie, na kanapie, pod kanapą, za kanapą, na fotelu, za fotelem, pod fotelem, na schodach, pod schodami...
Można by było wymieniać w nieskończoność tak, dlatego wymieniliśmy te najważniejsze.
Dopiero, gdy Szysza zaparzyła sobie kawę i wypiła łyczek, obudziła się. Teraz przyjrzała się powadze sytuacji. Zrobiła oczy jak polskie 5 zł.
-O kurwa!
Takie widoki nie należały do ciekawych.
Zostawiła kawę i omijając tor przeszkód (czytaj śpiący ludzie, rzygi, butelki piwa i whiskacza itd.), znalazła się w salonie. Tam to dopiero doznała szoku.
-Scena?!
Na której spali nadzy ludzie.
-Instrumenty?!
Które leżały też na scenie.
-Samochód?!
Nie wiadomo skąd, ale znalazł się tam czarne porsche Dawida.
-Whiskacz!!
Pełno po nim pustych butelek się walało.
Wróciła do kuchni.
-Przejebane. Magda to mnie zabije. Znowu kupa kasy pójdzie.
Coś zaczęło jakby szeleścić.
-Marian kurwa! – krzyknęła.
Niektórzy się obudzili.
-Jezus Maria! Kryje Elejson! Co Ci się kurwa stało?!
To jest dopiero bezcenny widok widzieć takiego Mariana –butelka była na jego penisie....
-Ja nie wiem... – szepnął falsetem Marian.
-TY MASZ PTAKA W BUTELCE!!!
Ludzie w kuchni, podnosili się w tym Alan. Po czasie dotarło do nich, co się stało z Paździochowiczem. Co niektórzy parskali śmiechem.
-Jak to Ty kurwa zrobiłeś to nie wiem. Trzeba być idiotą, żeby... żeby.... – Szyszka zaczęła się śmiać z innymi.
Najgłośniej oczywiście Alan.
-Ty się Dzikowicz nie śmiej, bo żeś wpierdolił damskie majtki!
Śmiał się, ale potem spoważniał.
-J..j..j...j.. jak to?!
-No nie pamiętasz? Zjadłeś tej rudej dziewczynie majtki i nici z seksu!
Stał spokojnie, a potem się wydarł i uciekł. Coraz więcej ludzi się budziło.
Zajrzymy do naszych ulubionych par.
Roberta i Robert spali okryci kołdrą w wannie. Mimo małemu bólu głowy jaki im dokuczał, to byli zadowoleni i dali sobie buziaka na powitanie.
-Ale biba była misiu... – masowała jego nagi tors.
-Zajebiście było... – głaskał jej ramię.
-Umyjemy się?
-Oczywiście kociaku.
Rozpoczęli pocałunkiem poprzez wyrzucenie kołdry z wanny i odkręceniem kranu. Woda się lała, a oni namiętnie się kochali. Poranny seks był jeszcze lepszy niż ten nocny. Zawsze po nim czuli się wypoczęci, zadowoleni i pełni energii.
Marcin i Paulina wstali z niewielkim bólem głowy. Pierwsze co powiedzieli sobie, gdy na siebie spojrzeli.
-Ubierzmy się, nikt nie może nas zobaczyć.
Wychodząc z pokoju, rozstali się i każde z nich poszło w swoją stronę.
Perła i Czarna leżeli wtuleni w siebie. Obudziła się, zobaczyła jego i siebie nagich oraz zużytą prezerwatywę, która leżała na pościeli po jego stronie.
A jednak... – syknęła - chociaż.... – podniosła kołdrę i spojrzała sobie między nogi, były niewielkie plamki krwi. – No to jednak...
Usiłowała sobie przypomnieć ten moment... pamiętała niewiele z tego jak się kochali. Po chwili przypominała sobie jak znaleźli się w pokoju.
-Just like heaven...
Pamiętała już, że to śpiewali. Pamiętała, że to jemu oddała cnotę. Spojrzała na jego niewinną twarz podczas snu.
„Przecież to nie był przypadek, że poznałam go wtedy. Nie sądzę, że jest kimś przypadkowym dla mnie. Tylko... czy ja nie przesadziłam? Chyba nikt w mojej klasie nie przespał się z kimś.”
Opadłą na poduszkę i obróciła się w stronę Perły. Przybliżyła się bardziej do niego. Dłonią pogłaskała jego policzka. Następnie dotykała jego warg. Pocałowała je. Uśmiechnął się, chociaż nie otworzył oczu. Poczuła jego dłoń na plecach, którą przyciskał ją jeszcze bardziej do siebie. Językiem oblizywała jego dolną wargę, a on czuł się zadowolony z takiej pobudki. Teraz wsadziła język do jego ust i nim bawiła się z jego językiem. Gdy przerwali, otworzyli oczy. Jego zielone oczy przypominały dwa, błyszczące szafiry. On widząc jej błękitny wzrok, odpływał. Wrócili do całowania się. Obrócił się na plecy, a ona z nim leżąc teraz na nim. Podniosła się i patrzyła mu prosto w oczy. Uniosła do góry biodra, a dłonią chwyciła jego członek. Nakierowała go na swoją kobiecość i usiadła na nim. On chwycił jej talię i nadał jej ruchom rytmu. Jej palce wędrowały po jego klatce piersiowej. W pewnym momencie opadła na niego. Obrócili się, on był nad nią. Dłonią dotknęła jego nagiego torsu, a drugą pleców. Gdy położył się na niej wykonując ruchy, ona objęła nogami jego biodra.
-Paweł... – mówiła nieprzytomnie, kiedy doprowadzał ją do rozkoszy.
Był zaskoczony, ponieważ dawno nikt nie mówił mu po imieniu.
-Och Ty moja Swietłanko! – pocałował ją czule w usta.
Po cudownym seksie, leżeli wtuleni w siebie.
-Swietłana...
-Tak?
-Kocham cię...
-Ja Ciebie też...
Tłum w Pałacu zaczął się rozchodzić. Wszyscy jęczeli, jak to ich boli głowa lub inne części ciała. Gahanow wszedł do kuchni i omal oczy z orbit nie wypadły, kiedy to jego Szanowna Małżonka ciągnęła butelkę na członku Mariana, a on dostawał ekstazy.
-Szanowna Małżonko! – krzyknął do niej.
-Ty nie stój, tylko mi pomóż! – odpowiedziała mu.
-Disco... och disco... – jęczał Paździochowicz.
-Kurwa, on rucha butelkę! – Dawid zrobił facepalm.
-Jeśli mogę wtrącić... – odezwała się jakaś dziewczyna. – To do takiego przypadku należałoby wezwać pogotowie....
Wszyscy się zastanowili.
-Zobaczą ten chlew i jeszcze obgadają nas... – powiedziała Szyszka
-Chuj tam! Jak coś powiedzą, to będą 101 razy okrążać reaktor w Czarnobylu!
Była tak dumna ze swojego męża, że nie patrząc na Mariana, wychyliła się do tyłu, by odszukać ust ukochanego. On stał przywiązany linami do kaloryfera, by się nie ruszać. Odchylenie się Szyszenko powodowało, że na maxa ciągnęła jego penisa, a on ledwo co się trzymał z wrażenia.
-UWAGA!!! – krzyknął.
Nastąpił wytrysk, który swoją siłą odepchnął butelkę, dzięki czemu jego członek był wolny. Mimo tego, jego sperma wciąż wypływała.
-O kurwa... ale strzelił bombę! – ktoś skomentował.
-Disco! – krzyknął dumnie Marian.
-To na pogotowie dzwonić nie trzeba... ale trzeba zamówić kilkanaście ekip sprzątających... – powiedziała Władczyni Prypeci.
Szymon obudził na dywanie okryty ubraniami, a wokół niego leżały nagie kobiety.
-Mam nadzieje, że za 9 miesięcy nie zostanę ojcem ponad 10 dzieci.
Odszukał swoje bokserki i założył je. Wyszedł za kulis na scenę, a z niej do salonu.
W tym samym czasie Robertowie znaleźli się w tym samym czasie co on.
-Cześć Szymek! – przywitali się.
-Potrzebuje was...
-Ubierz się, to pójdziesz z nami do domu.
Twierdząco kiwnął głową.
Znalazł swoje ubranie i wyszedł z nimi. Szedł za nimi, a oni byli w swoich objęciach. Ona szepnęła coś swojemu ukochanemu i odwrócili się do Szymona.
-Chodź tutaj, nie idź sam za nami! – powiedziała i wyciągnęła ramię.
On przez chwilę się zastanowił.
-Nie każ się prosić.
Znalazł się obok niej, a ona objęła jego ramię. Poczuł, jak po jego ciele przeszła ciepły, przyjemny prąd. Widać chciała mu dać czułość, chociaż nie mogą być parą. Doceniał to.
W mieszkaniu zaparzyła kawę. Usiedli przy stole.
-Ewa odeszła ode mnie z innym...
-Wiesz, kto to był?
-Nie wiem... pierwszy raz go widziałem... blondyn taki... Borys jakiś tam...
-Borys? – zapytała jakby przestraszona. – Nie...to na pewno nie ten...
-A! Borys Gruszenko... już pamiętam.
Roberta nie była w stanie wypowiedzieć słowa. Robert mocną ją objął.
-Czy... Ty go znasz? – zapytał nieśmiało Galupienko.
Dziewczyna schyliła głowę.
-Znasz jej historię z basenem? – zapytał go Kowalow.
-Czyli to on...?
Robert twierdząco kiwnął głową.
Szymek wstał i podszedł do okna. Czuł, że jego agresja wzrasta. Najpierw Borys skrzywdził Robertę, a teraz może skrzywdzić Ewę. Wyciągnął papierosa i go zapalił.
-Ona go nie kocha i on też. – szeptała Roberta. – Ona wciąż kocha Szymona...
Spojrzał na nią, a Robert na niego.
-Masz rację skarbie... – pogłaskał ją narzeczony.
-Tylko... nic siłą... nic siłą... – podniosła głowę i spojrzała na Galupienko.
Ten wiedział, że to on musi ostrzec Ewę przed Borysem bez używania siły, tylko rozumu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz