CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

poniedziałek, 8 listopada 2010

Wąsy.

Minął tydzień, a Paulinka nadal leżała w ich sypialni. Gorowiczow nie odstępował jej na krok. Zapomniała nawet o Galupienko i siostrze – jej myśli skupiły się tylko na Marcinie. Tak dawno nikt z mężczyzn nie interesował się nią. Dzikowicz wciąż pił, sypiał na ulicy – olewał ją – miała tego dość!
Chyba z nami będzie koniec”.
-Pójdę ogolić zarost! – podrapał się po nim i po wąsach. – A długo się nie goliłem, lecz wąsy zostawiam ...tyle czasu je zapuszczam!
-Dobrze! – uśmiechnęła się.
Odpowiedział jej puszczeniem oczka.
Zaczęła myśleć o nim dość poważnie. S
Gdyby nie Magda... gdyby nie...”
Jej spokój zakłócił zamaskowany gość w masce straszydła. Paulina wydarła się w niebogłosy i zaczęła swoją ucieczkę do łazienki. Tamten pobiegł za nią. Strach tak na nią podziałał, że nie poczuła, że ma chorą nogę. Chciała jak najszybciej znaleźć się w ramionach narzeczonego Malejkowicz. W WC leciała muzyka, ale Marcin dostrzegł w lustrze jej przerażone oczy. Rzuciła mu się mu na szyję nim zdążył się obrócić.
-Marcin, ratuj!
Maskowy nieznajomy stanął przed nimi i zaczął się śmiać. Pokazał swoją toższamość.
-ALAN?! – krzyknęła.
-Dzikowicz! Pogięło cię?!
-Hahahaha, jakie miny mieliście!
Marcin spojrzał w lustro.
-AAAAAA!!! KRYJE SZYLEJSON!
Przyjrzeli mu się. Ups...
-GDZIE SĄ MOJE WĄSY?!
Nawet scenarzysta „Świat Według Robertów” nie wie, jak to się stało. Przypuszcza się, że przypadkowo sobie je zgolił, kiedy Paulina się na niego rzuciła.
-To ja... spadam! – i Alan uciekł z miejsca „zbrodni”.
-Bez wąsów jestem...
-Jesteś przystojny... – rzuciło jej się. Położyła dłoń na jego ramieniu. – Ogolę cię do końca. Będzie dobrze, zaufaj mi.
Kiwnął głową.
Wzięła maszynkę i powoli nią usuwała zbędne włoski z twarzy. Już po chwili jego buzia stała się gładka. Gdy skończyła, zaczął się po niej gładzić dłońmi i uważnie przyglądać. Marcin stał się od razu innym człowiekiem. Wyglądał na pewno zdecydowanie młodziej i nabrał chłopięcego uroku. Teraz przydałoby się zmienić nieco fryzurę. Tylko jedna osoba jest w stanie to zrobić...
-Pójdę do Roberta, by mi zrobił włosy. I wiesz co... dziękuje...
-Ale.. za co?
-Za to! – pokazał na siebie. – Jestem innym człowiekiem! Czuje się taki... nowy!
-Nie dziękuj hihi!
-Ale ja chcę! - podszedł do niej, złapał za pas i uniósł do góry obracając.
Zaczęła się z nim śmiać, a kiedy opuścił ją na ziemię, powiedział.
-Nie wiedziałem, że masz szare oczy... śliczne są...
-Chciałabym, by były niebieskie, choć na zdjęciach czasem takie mam...
-Zagapić się w nie można...
-Hehe, taa...
Objęła jego szyję, jakoś tak jej instynkt podpowiedział. On mocniej ją przycisnął do siebie. Bez zastanowienia wlepił swoje usta w jej wargi. Zaczęli się całować najpierw delikatnie, by przejść na namiętnych pocałunków.
Posadził ją na zlewie i zaczął zdejmować ciuchy z siebie i z niej,. Gdy byli w samej bieliźnie, on trzymając ją w pasie i cały czas się całując, zaprowadził pod prysznic. Tam już nic nie mieli na sobie. Gdy woda poleciała na nich, jego członek znalazł się w niej. Szybkie i przyjemne ruchy + woda = tworzyło to atmosferę, która naprawdę im się podobała.
Gdy skończyli „prysznic”, szybko znaleźli się w łóżku i tam powtórzyli to co wcześniej.

-Szymku... Czemu jesteś smutny? - zapytała Ewa, którą niepokoiło jego zachowanie. Siedział na parapecie paląc papierosa i beznamiętnie wpatrując się w widok za oknem oraz milcząc jak grób.
Nawet nie odpowiedział na jej pytanie, całkowicie to ignorował. Wziął kolejnego papierosa. Znów przed oczami miał Robertę. Jej twarz... jej nagie ciało... ich seks... Czy może być coś gorszego niż zakochanie się w dziewczynie przyjaciela?
Dlaczego muszę kochać ją?”.
Wydawało mu się, że dzięki Ewie zapomni o niej i swoim uzależnieniu. Przecież nawet powiedział jej, że ją kocha. Ale to były tylko puste słowa, które nawet nic nie znaczyły. Ona mu nawet uwierzyła i wierzy, że go uleczy ze wszystkiego. Gdyby to była prawda...
Podeszła do niego i pogłaskała jego ramię.
-Zrozum, że tu nikt mi nie pomoże... - w końcu przemówił.
-Jeśli mi powiesz o co chodzi, to na pewno znajdziemy jakieś rozwiąnie...
Westchnął.
-Nie ma rozwiązania do tego. Przez to będę cierpiał do końca życia. Powinienem się zabić.
-Nie mów tak. Wiem, że jesteś uzależniony od... kobiet. Ja Ci to wybaczam...
-Nie chodzi mi tylko o sex! - krzyknął.
Zamilkła.
-Jestem pierdolonym pechowcem! Nędzą! Nic nie osiągnąłem w życiu!
Spojrzał na nią.
-Ech... sama widzisz kim jestem... Wracaj do Polski... Tam nie będziesz musiała brać ślubu i żyć ze mną. Zapomnij o mnie. Odejdź...
Łzy nazbierały się jej do oczu.
-Ja cię kocham...
-I w tym jest problem...
Przetarła oczy ramieniem. Tego ciosu mogła się spodziewać.
-Powiedz, że choć coś czujesz...
-Nie jest to miłość... nie wiem, co to jest...
Usiadła na łóżku.
-Jesteś taka... - patrząc na nią – młoda... Jeszcze tyle przed Tobą. Ja się zmarnowałem... nie podzielaj mojego losu...
-Szymon... - szlochała. - Szymon... proszę...
-Odejdź teraz... - wziął kolejnego papierosa.
-Nie mam gdzie... tu jest moje miejsce! - wciąż płakała.
-Mylisz się. Weź kasę z mojego portfela na bilet i pakuj się. Zrób to i nie wracaj...
-Ty się chcesz mnie pozbyć...
-Dla naszego dobra...
-Nie wyjadę stąd! - wstała wściekła. - Ale skoro chcesz, to okej! Jest tyle mężczyzn, że znajdzie się taki, który mnie poślubi!
-Ja Ci lepiej radzę... będziesz mieć kłopoty.
-Wiesz co? Sram na to! Mam zadanie i chcę je spełnić! I zrobię wszystko...
Spakowała swoje rzeczy i stojąc przy drzwiach i patrząc na niego:
-Wiesz, dlaczego nikt cię nie lubi? Bo odrzucasz od siebie cenne rzeczy! Sam się pogrążasz... Tyle co chciałam Ci powiedzieć.
Strzask!
Głową się oparł o ścianę. Musiał tak zrobić. Miał już dosyć krzywdzenia innych.

Po udanym seksie, Paulina wtulona leżała na cudownym torsie Gorowiczowa, a on głaskał jej loki.
-Idziemy do Robertów?
-Yhym.
Ubrali się i razem poszli do najlepszego i najpopularniejszego zakładu fryzjerskiego w Prypeci. Robert oczywiście obcinał włosy jakieś kobiecie, a Roberta mu asystowała.
Gdy skończyli i zobaczyli Gorowiczowa, byli zaskoczeni.
-Zgubiłeś wąsy? - zapytał go Robercik, a Siostry w tym czasie się ściskały.
-Przypadkowo jakoś... zrobisz mi jakiś fajny fryz?
-Hihihi, mój narzeczony robi najlepsze fryzury!
-Sam zdecyduj coś, ale nie przesadź.
-Spokojnie! Jesteś w dobrych rękach! Zrobimy Ci coś oryginalnego, ale i ładnego!
Marcin usiadł na fotelu, a Roberta założyła mu fartuszek. Mistrz cięcia stanął za nim patrzył w jego odbicie.
-Kochanie, myślisz, żeby mu zostawić taki jeden, długi kosmyk?
-Hmm... zrób z niego warkoczyk, jeśli już.
-Masz racje! – pocałował ją. - No to już wiem, co Ci zrobimy! Misiaczku, podaj mi grzebień i nożyczki! Zaczynamy!
Paulina siedziała i niewiele widziała, ale wiedziała, że chłopak jej Siostry zrobi mu włosy w sam raz.
Trwało to godzinę.
-Czekaj! Zrobię mu makijaż! - Robi zaczęła malować mu oczy i usta. - No! - skończyła. - Teraz można powiedzieć, że koniec!
-DA! - dumnie powiedział Robert. - Spójrz na siebie!
Marcinek zaczął się sobie przyglądać. Po bokach miał wygolone włosy, ale jego głowę objął przyjemny w dotyku blond puch (kręcone włosy). A make-up był zrobiony profesjonalnie.
Paulina wstała i spojrzała na niego. Jej serce zaczęło bić szybciej.
-Wyglądasz... bosko... - stwierdziła.
Robertowie wymienili między sobą znaczące spojrzenia.
Do tego, on sam sobie się podobał. W niczym nie przypominał dawnego siebie. Już utożsamił się z „nową skórą”.
-Dzięki wam! - uścisnął ich jednocześnie i po kolei wycałował po polikach.
-Chodź! - radośnie krzyknął do Pauliny, po czym wziął ją za rękę i wybiegli z salonu.
-Ciekawe, czy pamiętali, by zapłacić. - powiedziała Roberta.
-Hehehe, pewnie tak, skoro zostawił portfel. – wskazał jej przedmiot.
-Hah, ciekawe, co mu się stało.
-I dlaczego jest z Pauliną...
-Myślisz, to co ja?
-Tak...
-Co zrobimy?
-Myślę, że... nic... Na pewno nadal nie wie i nie zorientował się, że Gahanow odebrał telegram od Magdy.
-Nie mów, że nadal nie wie, że utknęła gdzieś w Rosji?
-Nie zachowywał się tak.
-Masz rację...
-Dlatego nic nie zrobimy. Poza tym pewności nie mamy, czy mają romans.
-Też prawda, ale to i tak podejrzane...
-Ja od razu poznaje, kto wskoczył do innego łóżka. Czuje, że oni to zrobili. Czuje, że Ty nigdy mnie nie zdradziłaś skarbie – objął ją mocno i pocałował w czoło.
Przypomniała sobie Szymona. Już nie przeżywała tego jak tydzień temu, bo znowu normalnie funkcjonowała. Nie zmieniło to jednak tego, że nie myśli o nim. Pomimo tego co zrobił, było jej go szkoda.
- Tak bardzo chcę już dzień naszego ślubu! - powiedziała
-Ja też... kocham cię!
-Wzajemnie! - złączyli się w namiętnym pocałunku.
Przerwał im pewna dziewczynka.
-Przepraszam.... eee... przepraszam?
Ich wargi przestały być jednością.
-Czy mogli by mi państwo zrobić tapira?
Spojrzeli na siebie i zaśmiali się.
-Taa... to takie fajne, co nie kochanie? - powiedziała zmienionym tonem
-Och tak... pozwolę sobie zrobić go najpierw mojej narzeczonej... - puścił jej oczko.
Dziewczynka podrapała się po głowie.
-Dobra. To chociaż niech ktokolwiek się mną zajmie.
Rob zagwizdał i wezwał Pawła (zwanego „Perłą”) - jego zdolnego ucznia.
-Perła, zrób jej tapirka!
Zrobił wielkie oczy:
-Ja nie jestem Polański!
-Perła... miałem na myśli fryzurę...
Dziewczynka zrobiła facepalm.
-Aaa... sorry... Chwila! Czy ty jesteś córką tego, co dostał kulą w dupę ostatnio?
-Jak Ty się wyrażasz przy dzieciach! - skarciła go Roberta. - Swietłana! Ale się zmieniłaś! Dojrzewasz w szybkim tempie! Skąd pomysł na tapira?
-To wyrazi moją osobowość.
Robertowie przekazali między sobą znaczące spojrzenie.
-Witaj w klubie! Wybacz za naszego kolegę, ale on dobrze Ci zrobi.. znaczy fryzurę...
Dziewczyna zdjęła gumkę z kucyka i rozpuściła włosy. Ten widok przypominał widok niemal jak w hollywood. Swietłana miała długie, krucze włosy poniżej pupy. Miała jak jej ojciec niebieskie oczy i urodę matki. Perła pomyślał:
Chyba zmienię zdanie”.
I zaprowadził ją na fotel fryzjerski, a Robertowie poszli się zając sobą w swojej siedzibie.

0 komentarze: