CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

czwartek, 25 listopada 2010

DISCO!

Szyszka z Towarzyszem Paździochowiczem zostali wyściskani i wycałowani przez swoich przyjaciół. Marian dostał orgazmu zaciesza i zniknął na chwilę. Wrócił z odtwarzaczem i nacisnął play.
Boys – Jesteś szalona.
-DISCO!!! - wydarł się Marianek.
Wszyscy zaczęli tańczyć i śpiewać.
Tylko Rysiek się zbuntował.
-Ja wam puszczę zarąbistą piosenkę!
Po czym wyłączył odtwarzacz i spotkał się z spojrzeniami Are You Fuckin Kidding Me?
-Are you fuckin kidding me? - zapytała Szysza.
Włożył swoją płytę i puścił im piosenkę i zaczął śpiewać w stronę Władczyni Prypeci:
-I'M FUCKING YOU TONIGHT!
Wszyscy zrobili oczy jak polskie 5 zł.
Teraz to Rique dostawał orgazmu zaciesza.
Dawid nie wytrzymał i wyłączył odtwarzacz. Wyjął płytę i połamał ją na pół dając Ryśkowi.
-Buuuu! Rozjebałeś mój przebój! - i popłakał się jak dziecko.
-Z gównem to nie do nas. - odpowiedział mu.
-Będzie El la pierdolniecie!
Marian by załagodzić sytuacje, powiedział.
-Róbcie miłość! Będzie.... DISCO!!!
-Zamknijcie ryje! - odezwał się Gercio. - Chlejmy do rana kurwaa! - i pokazał torbę pełną Whiskaczów. Oczywiście Jaruś je przemycił.
Wszyscy zrobili taką minę - *.*
Znowu dzwonek do drzwi.
-Ale u nas gości dziś! - powiedział Andrzej.
-Sprawdź kto to. - rozkazała Szyszka Paxziochowiczowi.
Ten podszedł i otworzył drzwi. Rozległy się krzyki i brawa.
Marian, który zobaczył ten widok, pomyślał, że ma tylu fanów, więc wziął mikrofon i krzyknął:
-DISCO!!!
Fanki zaczęły się drzeć.
-Co do licha się tam dzieje?! - Szyszenko poszła tam.
Na widok Władczyni, lud wręcz oszalał! Transparenty, sztuczne ognia, oklaski, okrzyki...!
-SZY-SZEN-KO! SZY-SZEN-KO!
Ludność zaczęła tupać jak do piosenki Queen – We will Rock You!
-WE WILL WE WILL ROCK YOU! - śpiewali.
-A co to za okazja? - wyszedł Dawid do nich.
Właśnie... jaka?
Lolek Popow zaczął walić w bębny, a nie wiadomo skąd znowu pojawili się trąbkarze i saksofoniści.
Pewni mężczyźni podnieśli tron na którym siedział Borys Gruszenko – harleyowiec.
-Bądź pozdrowiona Towarzyszko Aleksandro „Szysza” Szyszenko! - powiedział przez mikrofon.
-Niech on się kurwa streszcza, bo chce chlać! - wydarł się Gercio z salonu.
-Przepraszamy za naruszenie twoje prywatności. Twoi poddani zebrali się tutaj, by uczcić nijakiego Towarzysza Szymona Galupienko...
-Kogo?! - zapytali głośno wszyscy mieszkańcy Pałacu.
-...który uratował nas od nijakiego... Towarzysza Mariusza Pudzianowicza...
-To chyba żart... - powiedziała Szysza.
-Kiedy to Towarzysz Pudzianowicz zaczął atakować, nijaki Towarzysz Galupienko stanął w naszej obronie i wymierzył mu sprawiedliwość. Jest naszym bohaterem! - wzniósł ręce do góry. - Dlatego chcemy o Pani Nasza Święta na część Szymona Galupienko!
Tłum zaczął bić brawa i krzyczeć.
Szysza przez chwilę zastanawiała się.
Marian podał jej mikrofon.
-Towarzysze rodacy! Borysie... urzekło mnie twe przemówienie...
-Disco, disco, disco... - szeptał Marian obok, więc kopnęła go w krocze, a on nabrał powietrza w usta i usunął się w cień.
-Święto Galupka... cóż... nie mogę tego zrobić, ale! Ale... dokonał on czynu wielkiego, więc... dzisiaj... wydajmy przyjęcie z tej okazji!
-Aviva! - krzyknął tłum.
W tym momencie z nieba lunął deszcz. Ludzie, którzy zaczęli moknąć, biegli w stronę wejścia do Pałacu. Paździochowicz został stratowany, a Dawid dla którego Szanowna Małżonka znaczyła cały świat, wziął ją ramiona i szybko wniósł do środka oraz schodami do carskiej sypialni.
Stefan razem z Czarusiem wznieśli sprzęt muzyczny. Marian przyniósł kulę dyskotekową. Dziewczęta przyniosły żarcie i picie.
-Jesteście gotowi naaaaa.... za-ba-wę? - zapytał DJ Kuba wszystkich zebranych.
Usłyszał tysiące „Tak”
-DISCO!!! - wydarł się Marian.
I poleciała muzyka. Oto wielka balanga w Pałacu! Takiej biby jeszcze nie było!
-WHISKACZ!!! - darł się Gercio i polewał sobie i innym litry tego trunku.
Niemal całe miasto zebrało się na prawie całym parterze budynku. Państwu Gahanow to nie przeszkadzało, ponieważ przez krzyki i muzykę nie było słychać ich wariactw w łóżku. Wychodzi na to, że musi być więcej takich imprez. Aż autorka „Świat Według Prypeci” pomyślała o zabawie w Sylwestra w Łodzi lub gdzie indziej.
(Kto mi do licha zmienił tekst?!)

Główny sprawca imprezy – Szymon Galupienko, spał bez koszuli z kapeluszem cowboyskim na głowie i wypalonym papierosem w ustach. W tle po cichu grał telewizor,
Roberta, która właśnie się obudziła, czuła że wstać nie może. Syknęła z bólu w nogach.
„Chyba mam złamane nogi... albo skręcone...”.
Chciało jej się pić.
Nie ma rady, tylko on może jej pomóc. Tylko nie chciała go budzić.
On chyba miał wrodzony pewien instynkt, ponieważ też już nie spał. Wypluł papierosa i spojrzał na nią... czuł, że jego serce zwiększa tempo.
-Jak się czujesz? - zapytał.
Wskazała na nogi.
-Strasznie bolą...
Wstał i usiadł na łóżku przy niej.
-Jeśli pozwolisz, to obejrzę je...
Kiwnęła głową, że się zgadza. Odpięła rozporek w spodniach i je zdejmowała. Dalej, pomógł jej w tym. Kolana były zaczerwienione, a na łydkach miała małe siniaki.
-Przyniosę Ci maść.
Wrócił ze specjalną maścią. Starał się jak najdelikatniej posmarować obolałe miejsca.
-Na szczęście nie masz złamanych czy zwichniętych nóg. Ból wkrótce minie i będziesz normalnie chodzić. - pocieszał ją.
-Szymku... masz coś do picia?
Wskazał na piwo i wodę.
-Podasz mi to drugie?
Słowo Roberty jest słowem świętym.
-Dziękuje.
A teraz pokazał pilot od TV.
-Może będzie coś ciekawego. Zobacz.
Przełączał kanały. Trafił na kabarety.
-O! Zostaw!
Oczywistą oczywistością jest posłuchanie się jej. Wyciągnął 2 paczki popcronu i potrząsnął nimi.
-Chętnie! - uśmiechnęła.
Wsypał je do miski i podał jej.
-Mogę? - zapytał niepewnie.
-Tak.
Usiadł obok niej i razem jedli popcorn oraz śmieli się z humoru w TV. Aż do czasu kiedy to pewien skecz był o miłości, wtedy przypomniała sobie o...
-Robert... boże... gdzie jest Robert?!
-Nie wiem...
-Muszę go znaleźć! - gdy chciała wstać, przypomniała sobie o chorych nogach.
-Musiałem cię uratować... i nie mogę cię zostawić... czekaj! Zadzwonię do waszego mieszkania! - wstał i wykręcił cyfry w telefonie...

Dryn, dryn!
-Kurwa, dochodzę akurat! - krzyknął Marcin, który nadal uprawiał seks z Pauliną.
-Nie przerywaj!
Więc nie odebrali telefonu.

Szymon próbował 3 razy – nie udało się.
-Nie ma go w domu.
-Szuka mnie!
Nie chciał, by się martwiła.
-O! Zadzwonię do Pałacu. Może ktoś odbierze...

-DISCO!!! - wydarł się Marian do słuchawki.
Galupienko omal nie ogłuchnął.
-Domagasz się wpierdolu dupojebcu!
Roberta zrobiła krzywą minę na te słowa.
-Stary! Stary! Gdzie je? Kochamy cię!
-Najebałeś się czy jak?
-Szyszunia zrobiła DISCO!!!
-Mów Ty kurwa jak człowiek!
-No disco jest! Dzięki Tobie!
-Jakie disco?
-Biba! Szyszka zrobiła disco na twoją cześć! Pobiłeś tego... brutala! – powiedział to żeńskim głosem.
-Zara, zaraz... impra?!
-Naturlish!
-A... jest ktoś normalny obok?
-Spytam!... Szysza... SZYSZA!!!...Szy... CO?!... Aaa... Szymek chce gadać z nami!!!... DISCO!... Koteczki! Gerciu, nie bij!... Lecę!!! DISCO!!!
Po chwilowej ciszy.
-Andrzej Fleczerowicz, słucham?
-Dzięki Bogu Andrzej... co się tam dzieje?
-Nic nie wiesz?
-O czym?
-Całe miasto zebrało się pod Pałacem i żądali święta na twoją cześć. Przemówienie wygłosił Borys Gruszenko... Szyszka zgodziła się na jednodniową imprezę. Nagle, zaczął padać deszcz i wszyscy się tutaj schowali. A wcześniej Marian i przyjaciele odwiedzili nas i zapowiedzieli, że będą tu jakiś czas. No i zaczęli wszyscy z nimi szaleć.
-Dzięki za wyjaśnienie... nie wiem co powiedzieć... jest tam Robert?
-Robert? Nie... Katji też nie ma...
-Jest u mnie, miała mały wypadek...
-Żyje?!
-Żyje, spokojnie... tylko nie może na razie chodzić, więc się nią opiekuję... Nie mamy jak szukać jej narzeczonego.
-Poważna sprawa... a dzwoniliście do mieszkania?
-Tak.. cisza jest.
-Dobrze... pójdę go szukać. Trzymajcie się!
-Dzięki! Do zoabczenia.
Wszystko wyjaśnił Robercie.
-No to impry w klubie nie będzie...

Robert znalazł się przy swoim budynku. Wchodząc po schodach, usłyszał dziwne głosy dobiegające z jego mieszkania...

0 komentarze: