Paulina powoli otwierała oczy i zamykała zaraz. Przewinęła jej się ludzka sylwetka z wąsami. Kiedy całkowicie je otworzyła, zobaczyła...
-Marcin!
-Witaj wśród żywych!
-To ja...
-Spokojnie! Byłaś nieprzytomna..
-Szy.. - wściekła się i chciała wstać, ale on ją powstrzymał.
-Ciii! Leż, bo masz zwichniętą nogę i wstrząśnienie mózg
-Ale... co?!
-Odpoczywaj... odpoczywaj... kawę Ci przyniosę...
Zamilkła, a on zniknął z pokoju. Była na siebie zła, że przegrała z Galupienko. Jak ona... ONA! Ta, która jest mistrzynią karate... dała się JEMU pokonać?! A jej siostra... Katja... Boże... a jak ją zgwałci?!
Gorowiczow wraca z kawą dla niej.
-Katja jest w niebezpieczeństwie! Ona...
-Szymon wszystko mi powiedział.
-Powiedział?!
-Tak, że Ciebie i Robertę napadnięto. Ja znalazłem Ciebie, a Szymon twoją siostrę. Nic im nie jest, tylko Ty ucierpiałaś.
-Że co?! Ja mu chyba zapier...
-Cichutko! - przytulił ją. - Cichutko już... - pogłaskał jej włosy.
Zaskoczyło ją to. Przecież on nigdy nie był taki czuły dla niej. Była tylko siostrą „tej o bajecznych cyckach” (czytaj Roberta) i przyjaciółką jej narzeczonej. Ona choć kochała Alana, to ten kędziorek ją w jakiś sposób pociągał... Nie... nie ma mowy o zdradzie!
Do pokoju wszedł Szymon. Dziewczynie aż ciśnienie podskoczyło:
-Wypierdalaj szmato!
Wszyscy zrobili oczy jak polskie 5 zł.
-Paulinko... - powiedział łagodnie Marcin.
-Jak się ona czuje? - zapytał Galupek.
-Sam widzisz... jest bardzo zdenerwowana, to przez wstrząs mózgu.
-Kurwa! On mnie przewrócił i zgwałcił siostrę!
-Niedobrze... przyprowadzę Robertę – Szymek wyszedł i zaraz wrócił z Robertą – Tu jest Roberta, zdrowa i żywa.
-Paulinko... - powiedziała – Trzymaj się kochana.
-Co do chuja?! Czy wy sobie kurwa ze mnie żartujecie?! Katja! Katjusza! Ty udajesz! On cię zmusił, ja to wiem! Powiedz, że to on mi przypieprzył! - krzyczała coraz głośnej.
-Martwię się o nią – powiedział Marcin.
-Zajmij się nią proszę... – zwróciła się do niego Roberta.
-Zdrowiej Plichtenko! - tak pożegnał ją jej oprawca i zniknął z jej siostrą.
Gorowiczow usiadł obok niej.
-Masz bardzo zszarpane nerwy. Jak tutaj pobędziesz, to uspokoisz się.
-Ale Marcin... - zaczęła płakać. - On ją wykorzystuje... ona była świadkiem, a on nie pozwala jej powiedzieć prawdy... - rozkleiła się na dobre.
Ten widok go złamał. Stwierdził, że wstrząśnienie mózgu źle na nią zadziałało. Dlatego więc krzyczy, płacze i wyzywa innych. Dzikowicz nie jest tego świadomy, bo zaginął gdzieś. Ale co on będzie jej mówić, niepotrzebnie ją zdenerwuje.
Znowu ją objął i powoli głaskał. Wpadł na pomysł! Ona kocha jego piosenki, zwłaszcza „Siostra Nocy”. Jak jej zaśpiewa, to ją to uspokoi. Zaczął nucić ten utwór. Miał rację – to działa. Słyszał, że już nie płacze i nie rusza się. Zamknęła oczy i mocno się w niego wtuliła. Był dumny z siebie.
Magda przyszła do nich ubrana w płaszcz i z walizkami.
-Moje biedactwo... Marcinku, zajmij się nią, bo Ty jedynie wiesz co i jak. Na Dzikowicza nie ma co liczyć nawet.
-Siostro... - wyszeptała Paulina.
Podeszła. Wyciągnęła ręce i Malejkowicz je uścisnęła.
-Jesteś w dobrych rękach. Ja wyjeżdżam na zjazd młodych literatów w Rosji. Nie będzie mnie tydzień. Nasza sypialnia jest do dyspozycji. Będę pisać listy. Papa! - pocałowała ją w główkę, a Gorowiczowa w usta. W mignięciu oka zniknęła.
Roberta szła pod ramię z Szymonem, bo odprowadzał ją do domu. Czy mogła się wyrwać mu? Po co? Nie chciała. Wciąż przed oczami migał jej wczorajszy dzień...
Tego nigdy nie zapomni...
To na zawsze odciśnie na jej życiu...
Czuje się, jakby była kukiełką sterowaną przez kogoś...
Kiedy obezwładnił Paulinę, zabrał ją do hotelu. Zamówił pokój 2-osobowy na dobę. Gdy weszli do niego, ona stała jak posąg i nie ruszała się. Stanął za nią i wąchał jej włosy, tak ślicznie pachniały szamponem. Jego dłonie zatrzymały się na jej piersiach.
-Co chcesz zrobić? - zapytała szeptem.
-Przypuśćmy, że chciałby się z tobą pieprzyć. -
-Nie masz na to mojej zgody i chęci.
-Ja już ją mam od chwili, gdy zajęliśmy się sobą - obrócił ją twarzą do siebie.
-Hehehehe! - roześmiała mu się w twarz. - Ile razy?
-Aż mi się znudzi.
-A jeśli Ci odmówię?
Uniósł jej podbródek.
-No to jest opcja, że twój Robercik dowie się o twojej zdradzie ze mną. Dowie się też o tym cały Prypeć, a tutaj zdrady są tępione.
-Przestań.
-Dobrze! Darz go uczuciem na wieki wieków, ale mnie interesuje tylko twoje ciało. Podnieca mnie.
-Nie zamierzam w to wątpić.
-Heh, lubię takie jak Ty. Jego będziesz kochać, a mnie nienawidzić. Dość bliskie siebie cechy, co nie?
Pomyślała i powiedziała:
-Robert i tak pewnie się domyślił, co między nami zaszło i wybaczył to!
-Czyżby?
Czuła, że przegrała i nie wygra z nim. Zaczął drugą ręką błądził po jej plecach. Zszedł niżej i trafił na jej pośladki. Tarnow słynęła nie tylko z dużego biustu, ale i z dużej pupy. Teraz wiecie, czemu chłopcy na nią lecą, a zwłaszcza taki Galupienko – pies na kobiety. Gdy po raz pierwszy ją zobaczył, kiedy to Robert przedstawił ją jako swoją dziewczynę, to wtedy miał ochotę na seks z nią. Wyobrażał sobie ją nagą i podczas stosunku z nim. Z trudem powstrzymywał się, by do niej się nie zbliżyć. I niestety jest prawdą, że uprawiali seks po pijacku. Chciał to powtórzyć, ale na trzeźwo, bo chciałby to zapamiętać.
Wziął jej dłoń i zaprowadził na łóżko. Nic nie mówiła, nic nie protestowała. Położyła się i wpatrywała w sufit. Poczuła jego usta. Całował jej wargi.
-Masz takie słodziutkie usta...
Rozpiął jej tunikę i rzucił na podłogę. Podniósł ją i rozpiął stanik. Położył ją na ziemi i wyrzucił stanik. Głośno westchnął na widok jej piersi.
-Piękne... - szepnął.
W dłoni je masował, a potem ustami ssał. Ustami zszedł niżej, całował jej brzuch. Rozpiął jej guziki w spodniach i je jej zdjął. Rzucił je gdzieś za siebie. Powoli, bez pośpiechu zdejmował jej majtki. Ja też rzucił w nieznanym kierunku. Najpierw, całował jej stopę... łydkę... kolano... udo... i... dotarł do jej miejsca kobiecości. Zaczęła się skręcać, jęczeć z tego, co on jej robił. Czuła jego wargi, jeżyk i palce. Raz to robił delikatnie, raz ostro, że nawet za ostro. Kiedy ją tam całował i lizał, to czuła nawet rozkosz. Zdecydowanie nie podobało jej się, kiedy wkładał jej palce do jej środka. Ale co ona miała protestować. Doprowadził ją do orgazmu.
Teraz to on dał jej do zrozumienia, że ma pieścić jego ciało. Całowała jego tors, brzuch. Rozpięła mu rozporek, a on zdjął spodnie i nawet nie miał na sobie gaci. Zajęła się jego „zawodnikiem”. Był taki... duży i twardy... Splótł dłonie za głową i zamknął oczy, a uśmieszek zagościł na jego twarz. Mruczał co chwile.
-Jesteś... mrrr... najlepsza...
Na nią nie robiły wrażenia te komplementy. Czuła się jak prostytutka – musi po prostu wykonać „tą robotę”.
Eksplozja!
Sperma znalazła się na jej twarzy. I to nie w małej ilości.
-Jezu! Ale mnie podnieciłaś! Ooch!
Wstał z łóżka i przyniósł zmoczoną chusteczkę.
-Wytrzemy Ci twarzyczkę... - dotykał nią jej twarzy. Substancja znikła. Wtedy on pocałował jej usta.
Teraz ona miała się położyć na plecach, więc tak zrobiła. Rozsunęła nogi. Położył się na niej i przystąpił do akcji. Odwróciła twarz w bok, by nie patrzeć na niego. Nie miała ochoty. Pierwszy raz ktoś ją tak wykorzystał. I to seksualnie. To był gwałt. Zmuszał do seksu i jeszcze szantażował. Powinna jak inne kobiety wpaść w histerie, uciekać, krzyczeć... Ona wiedziała, że to nie ma sensu. Czy poddanie się jest dobre? Sama tego nie wiedziała. Gdyby mu uciekła, to by poszedł do jej narzeczonego. Dobrze wiedzieli, że jest w stanie to zrobić. A gdyby ona wyrywała się z jego rąk, to by brutalnie ją zgwałcił. Wolała więc ulec mu i nie odzywać się.
„Może mu się znudzę” - pomyślała z nutką nadziei.
Zmiana pozycji...
Zmiana pozycji...
Zmiana pozycji...
Gdy wrócili do pozycji misjonarskiej, Szymon dostrzegł coś w jej oczach. Czy to... łzy?
Zatrzymał się.
-Płaczesz?
Nie odpowiedziała. Ale łzy miała w oczach i tą pokerową minę.
To co zobaczył, poruszyło go w środku. Wyszedł z niej. Poszukał paczki papierosów i majtek. Gdy znalazł tą bieliznę, założył ją jak i wyciągnął jednego skręta z paczki i zapalił go swoją zapalniczką. Otworzył okno, by wypuścić dym. Usiadł na parapecie, który był dość nisko i patrzył w okno.
„Nienawidzę siebie” - powiedział w myślach.
Spojrzał na nią, a ona wciąż tkwiła w tej samej pozycji. Spuścił wzrok. Mógłby teraz skoczyć z okna i się zabić. Nie krzywdziłby już nikogo. Nikogo...
-Proszę... ubierz się... cokolwiek...
Wstał, bo ona nawet nie reagowała. Czuł, że ogarnia go strach. Przykucnął przy niej i patrzył jej w oczy. Pogłaskał jej policzek. Obróciła się i podniosła. Wzięła swoje ciuchy i zamknęła się w łazience. Wyszła z niej po 5 minutach. Szymon za ten czas się ubrał.
-Odprowadź mnie do domu... – powiedziała cicho – I nie mów nikomu...
Kiwnął głową i opuścili hotel.
W swoich mieszkaniach nic nie mówili o tym. Udawali, że nic się nie wydarzyło. Śmiali się, pili... a przecież skrywali pewien sekret...
Na następny dzień znów się spotkali, ale po to, by iść do Pauliny.
-To był jedyny raz, rozumiesz? - powiedziała mu.
-Tak.
-Mamy o tym zapomnieć.
-Tak.
-Ja wyjdę za mąż za Roberta, a ty pójdziesz na Papierowe Małżeństwo z Ewą...
-Tak.
I tak poszli pod ramię do Pałacu...
Gdy stamtąd wyszli, szli w ciszy. Dookoła gwar, a między nimi cisza. Przechodząc obok sklepu zoologicznego, zatrzymała się. Dostrzegła za szybą, że w promocji są szczeniaczki – żółte labradory.
-Chodź ze mną!
Przyglądała się tym słodkim zwierzakom. Pani sprzedawczyni pozwoliła jej potrzymać jednego. Piesek zaczął szczekać i radośnie merdać ogonek.
-Boziu, jaki Ty słodki jesteś!
Piesio zaszczekał i polizał ją.
-Chyba się w Tobie zakochał. - stwierdził Simon z uśmiechem.
-Hihi... ja w nim też!
Musi mieć tego psa. Koniecznie! Zapytała się jeszcze raz o cenę. Jest taniej niż zwykle – to znak!
-Kupuje!
I tak Roberta zyskała czworonożnego towarzysza zwanego Pysio.
0 komentarze:
Prześlij komentarz