CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

czwartek, 6 stycznia 2011

Wypadek.

-Boże... ja nie wiem, jak oni to przyjmą. - Swietłanie głos się jąkał. - Żeby on sobie nic złego nie zrobił.. - weszła do bloku Robertów. Wbiegła po schodach aż na ostatnie piętro. Zadzwoniła do drzwi.
Roberta i Szymon wciąż spali w swoich objęciach. Dzwonek obudził ją.
-Szymek... obudź się... - pogłaskała jego ramię, po czym delikatnie szturchnęła. - Ktoś przyszedł do nas.
Otworzył oczy.
-Mam chować się do szafy? - ziewnął.
-Nie, tylko się ubierz.
Szybko założyła kimono i krzyknęła „Chwileczkę”. Galupienko leniwie wstał z łóżka i ubrał swoje czarne bokserki oraz czerwony podkoszulek.
-Oj, załóż tylko kimono. - powiedziała do niego podając mu ową odzież. Przyciągnął ją do siebie i czule pocałował.
Podeszła do drzwi i je otworzyła.
-Czy Szymon jest tu nadal?!
On pokazał się Czarnej.
-Wejdź! - Tarnow zaprosiła ją do środka. Dostrzegła, że jej gość jest niemal spanikowany. - Czy coś się stało?
-Ty może zareagujesz w miarę dobrze.. ale nie wiem, jak on...
Kochankowie spojrzeli na siebie.
-Chodzi o Ewę – miała wypadek...

Policja przyjechała pod Pałac.
-A po kiego grzyba nam milicja? - Dawid podrapał swojego majestatycznego wąsa.
-A ja wiem? - Szanowna Małżonka wzruszyła ramionami.
Oboje zeszli do dwóch policjantów.
-Uszanowanie o Jasna Pani! - pochyli się przed nią zdejmując czapki z głów.
-Uszanowanie. Czym zawdzięczam waszą wizytę?
-Alan Dzikowicz – wskazał na niego siedzącego w radiowozie – pod wpływem alkoholu przebywał w miejscu publicznym – konkretnie na miejscu wypadku...
-Chwila... jakiego wypadku?
-Młoda kobieta została potrącona przez samochód... fiat 126p. W stanie ciężkim została przewieziona do najbliższego szpitala.
-I... jak z nią?
-Obecnie nie znamy stanu jej zdrowia.
-Czy on – wskazała na Alana. - ma coś wspólnego z tym?
-To ustalamy. Musieliśmy go zabrać stamtąd, ponieważ utrudniał pracę policji.
-Kurwa...a... kim była ta dziewczyna? - ze strachem pomyślała o Swietłanie i Robercie.
-Wg świadków miała rude włosy...
Szyszenko olśniło.
-Boże... to ta dziewczyna Alana... a potem Borysa... i to pijaczysko ją przyprowadził na bibę... Kurwa jego mać! Gdzie Dzikowicz, tam bajzel!
Grupka funkcjonariuszy na noszach wniosła pijanego mężczyznę.
-Połóżcie go na podłodze... o tu! - rozkazał Gahanow. - Jakiś mandacik za to będzie?
-Nie... pan Dzikowicz dostał jedynie ostrzeżenie. W przypadku dalszych kłopotów zostanie wezwany na komendę.
Szysza kiwnęła głową.
Gdy policjanci zniknęli, powiedziała do męża.
-Ona wcześniej była z Szymonem Galupienko. Czarna mi powiedziała.
On ją objął.
-Oby nie zabił Alana... oby. - zaczął dotykać jej biustu.
-Nie Dawid... proszę, nie teraz... sprzątnijmy Dzikszego stąd.
-Boże... chcesz go zabić?
-Odbiło Ci? Nie chcę na moim dywanie, bo go zarzygał!
-SŁUŻBA!!! - wrzasnął.

Szymon nie chciał wierzyć w słowa Swietłany.
-Ty pierdolisz...
-Ech... ale to prawda...
Roberta dłonią zasłoniła usta. Widok zdołowanego Szymka ją bardzo smucił Widziała jego załamany wzrok.
-Jedziemy do szpitala.
Na te słowa Tarnow nikt nie protestował.
-A co.. z naszymi chłopakami? - Czarna spytała ją, jak wyszły z bloku.
-Pracują... nie martwy ich dodatkowo.
Wzięli samochód Roberta i odjechali.

„Pracowici” chłopcy wypili wszystkie butelki piwa, że aż usnęli w różnych pozach w różnych miejscach. Chyba dobrze, że nikt ich nie zastał w takim stanie.

Szpital w Prypeci.
-Gdzie przebywa Ewa Iwanow? - Czarna zaczęła rozmowę z pielegniarką.
-Hmm... w sali operacyjnej. Nie wolno tam wchodzić.
-Rozumiem. Czy... jej stan... znaczy.. wiadomo w jakim jest stanie?
-W ciężkim. Operujemy ją już kilka godzin.
-Czy jest tu jakaś poczekalnia?
-Tam są krzesła. - wskazała.
Po rozmowie Swietłana usiadła ze swoimi Towarzyszami niedaleko sali operacyjnej. Szymek był mocno wtulony w Robertę. Z całych sił powstrzymywał łzy.
-To moja wina... - głos mu drgał.
-To był wypadek kochanie... nikt tu nie zawinił.
-Jeśli umrze, to nie daruje sobie tego.
Pocałowała go w głowę i jeszcze pogłaskała.
-Bądź dobrej myśli. Wierzę, że wyjdzie z tego. - przytuliła go jeszcze bardziej, a on cicho płakał w jej szyje.
Czarna dostrzegła, że łączy ich silna więź. Nie chciała snuć podejrzeń, że mają romans, lecz jakiś wewnętrzny głos to jej mówił.
„On musi coś do niej czuć.”.
Z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
-Przepraszam pana doktora. - wstała i podeszła do niego. - Chciałabym... byśmy znać stan Ewy Iwanow. Jesteśmy jej przyjaciółmi.
Spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami.
-Pacjentka przebywa nadal w stanie ciężkim. Jest w śpiączce i obecnie ją operujemy już godzinami. W wypadku samochodowym odniosła liczne obrażenia w okolicy klatki piersiowej, brzucha i kończyn dolnych. W tej chwili walczy o życie. Ciężko nam powiedzieć, czy w ogóle przeżyje. I... nie wiem, czy państwo i sama pacjentka wiedzieli, ale ona była przed wypadkiem w pierwszych tygodniach ciąży. W wyniku obrażeń poroniła.
Na te słowa Galupienko aż podskoczył i zaczął się strząść. Tarnow szybkim ruchem dłoni głaskała go i szeptała „Spokojnie”.
-Boże... to straszne... nawet nikt... nie wiedział... czy wiadomo, ile jeszcze potrwa operacja?
-Niestety nie wiem. Będzie tyle trwać aż osiągniemy jakiś efekt – nawet ten najgorszy. Mamy nadzieje, że pacjentka przeżyje. To byłby cud.
-Dziękuje doktorze...
-Domeczek... Grzegorz Domeczek.
-A... słyszałam o panu – najlepszy lekarz w Prypeci.
-Nie wiem... ja tylko wykonuje swoje obowiązki. - podszedł dalej.
Dziewczyna spojrzała na swoich przyjaciół. Zobaczyła, w jakim stanie jest Szymon. Roberta podniosła głowę i spojrzały na siebie. Ich spojrzenia były takie same – smutne i pełne obaw.
-To było dziecko... - jęczał szeptem przez łzy – moje maleństwo...
Obie nigdy nie widziały go od tej strony. Ten twardziel, po którym nie widać emocji, dziś pokazał swoje prawdziwe uczucia. To było zarazem straszne jak i piękne.

Paulina była wkurzona na Alana. Była wręcz zbulwersowana. Marcin musiał ją nieraz uspokoić.
Gdy Alan wytrzeźwiał w miarę, poszła do niego.
-Znowu się upiłeś, co?
-Ale ja kotku...
-Zamknij się!
Zamilkł.
-Jesteś nikim. Alkohol cię zniszczył. Owszem, piwo i wódką są zajebiste. Wszyscy nieraz się pochlejemy, ale nie jesteśmy alkoholikami jak Ty! To co Ty robisz, to przechodzi granice dobrego smaku. Zaniedbałeś wszystko – prace, przyjaciół i mnie – twoją dziewczynę, która cię kochała. Właśnie... kochała... nie mogę już cię kochać... obrzydziłeś mi moją miłość do Ciebie... nie chce być już Tobą. Ja się męczę, rozumiesz? MĘĘĘĘĘCZE! Nie dostaniesz już szansy, bo za dużo Ci ich dawałam i nie kocham cię. Wolę spędzić z kimś życie, dla kogo żona nie ma na imię Wódka. Możesz tu mieszkać, ale z mojego pokoju się wyprowadź...
-Ale misiu... ja już skończę z...
-Dobra, dobra... nie chce tych obiecanek. Za późno! Nic już do Ciebie nie czuje. Odwal się już ode mnie, proszę! Co było pięknie, niech pozostanie... teraz jest rzeczywistość... - odeszła.
On nie wiedział nawet, co myśleć. Schował tylko głowę we własne ramiona.

-I co? - zapytał Paulinę Marcin.
-Powiedziałam mu, że to koniec.
-A on?
-Nic, milczał.
Objęli się mocno.
Szysza do nich podeszła.
-Zrobiłaś to?
-Tak...
-Dobrze... wiesz... ja go nie wyrzucę na ulicę...
-Wiem, ja tylko chce by wyprowadził się z mojego pokoju.
-Wiem, mam dla niego pokój na strychu – w końcu wyremontowany jest. Pełny luksus! Chociaż on i tak pójdzie na odwyk. Ja mu z tym wypadkiem nie daruje.
-Właśnie... kogo potrącono?
-Tą rudą, z którą był.
-I co z Borysem...
-Ehem. Ona najpierw była z Szymonem, ale się rozstali.
-Wow!
Telefon dzwoni.
-Słucham? - odebrała Szyszenko. - Cześć Czarnulka! I co tam?... … aha... i jak? … boże... aha... ehem... Domeczek?! No to on cudów na pewno dokona! … pierdzielisz? … wow... w życiu bym... to dobrze... dobra z niej dziewczyna... zawsze pocieszy, wesprze... będziemy się modlić za nią... za was... Buziaki! Pa.
Władczyni Prypeci powiedziała wszystko Plichtenko, co jej Czarna powiedziała.
-Niezwykłe wydarzenia się dzieją w Prypeci... - skomentowała.

Szymek przysnął na Robercie, a ona wciąż czuwały z Czarną. Operacja ciągnęła się kolejnymi godzinami, a z dnia zrobiła się noc. Swietłana chodziła po korytarzu w jedną i w drugą stronę. W końcu aż usiadła. Spojrzała na Tarnow, która to odwzajemniła. Wzięły się za ręce i zamknęły oczy.

3 komentarze:

Eve Gallup pisze...

Wow! Wgniotło mnie w fotel! Zarąbiste!!!!

Kaleid pisze...

Boom? ^^

Alanova pisze...

Yazooo ... Jak Gore'a kocham ... Zajabys !!!! *.*