CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

niedziela, 16 stycznia 2011

Przebudzenie.

Minęło kilka dni od wypadku Ewy. Dziewczyna w końcu się obudziła więc wszyscy mieli powód do uśmiechu – Szymon tym bardziej. Chciał ją odwiedzić, bo wcześniej lekarze nie pozwalali. Uprzednio, wybrał się z Robertą do kwiaciarni. To był jej pomysł i to ona mu doradzała bukiety róż tłumacząc, że one są niezawodne od lat.
-Nie odrzuci ich, zobaczysz. - powiedziała.
-Wierzę Ci! - posłał jej serdeczny uśmiech.
Oboje zauważyli, że stali się sobie bliżsi niż myśleli. Kilka wydarzeń w ich życiu sprawiło, że znaleźli wspólny język, a Szymek stał się inną osobą. Oboje przyznali, że choć mają swoich ukochanych, to darzą się wzajemnym uczuciem.
Ciekawa relacja.

Przed szpitalem.
-3mam kciuki!
-Dzięki! - pocałował ją na pożegnanie.

W szpitalu zapytał się pielęgniarki, czy Ewka na pewno leży w tej samej sali. Usłyszał w odp. „tak”. Przed wejściem zrobił głośny wdech i wydech. Poprawił włosy i strzelił z szyi. Ostrożnie otworzył drzwi. Miała zamknięte oczy, lecz nie spała. Przysunął krzesło, które stało blisko łóżka.
-Mam dla Ciebie kwiatki... róże... zdaje się, że lubisz je. Kupiłem te najładniejsze... jak Ty...
Otworzyła oczy. Zabiło mu serce.
-Dziękuje... - wyszeptała.
-Nie masz za co... - powoli przysunął dłoń do jej dłoni. W końcu ją chwycił i pogłaskał oraz ucałował.
-Myślałam, że umrę. - znów wyszeptała.
-Też myślałem, że zaliczysz zgona... tylko Robie myślała optymistycznie. Cieszę się, że jesteś... tu... cała. Żyjesz po prostu i nikt nie zginął.
-Zginęła jedna osoba...
Spojrzał na nią z miną „Co?! Ale kto?!”.
Wtedy pogłaskała swój brzuch.
-Dziecko... - szepnął.
Twierdząco kiwnęła głową. Do jej oczu napłynęły łzy. Przybliżył się do niej gdy podniosła i siedziała teraz. Objęli się. Chlipała nad jego ramieniem i mocno zacisnęła palce na jego ciele. Jemu samemu z tego powodu chciało się płakać. Śmierć tego nienarodzonego stworzenia go bolała.
-Kocham cię Ewciu...
Po chwili ciszy.
-Wychodzę za mąż...
Spojrzał na jej twarz wciąż trzymając ją w ramionach.
-Nie rób tego proszę cię...
-Muszę...
-On nie jest dla Ciebie.
-Ustaliłam to z nim. Jak wyjdę z szpitala, to idziemy do urzędu...
-Wyjdź za mnie... - przerwał jej.
-Ja... nie mogę... - znów poleciały jej łzy nad jego ramieniem.
-Możesz... możesz... - drżał mu głos. - Będę dobrym mężem... będę dobrym tatą... nie deportuj cię... ja ograniczę picie... rzuciłem palenie... nie będę bił się za kasę... nie będę pieprzył dziwek... ja już się zmieniłem... ale teraz... potrzebuje Ciebie...
-Muszę zostać żoną Borysa... kocha mnie... ale potem mogę odejść od niego.
-Nie wychodź za niego... skrzywdził Robertę. Tyle się nacierpiała... to ja ją uratowałem przed utopieniem... zakochałem się wtedy w niej i nadal ją kocham, ale ciebie pokochałem tak samo i chcę już z tobą być. Nie chcę innej... Jesteśmy sobie przeznaczeni.
-Jesteśmy... - spojrzała mu w oczy. - ale ja nie mogę.
Cmoknął jej wargi. Odwzajemniła to kontynuując to namiętnym pocałunkiem. Zaraz potem znowu schowała twarz w jego szyi. Głaskał jedną dłonią jej plecy, a drugą głowę. W jego ramionach po chwili czuła się spokojniejsza, bezpieczniejsza.
Do sali weszła pielęgniarka.
-Musimy wziąć pacjentkę na badania. Chcemy ustalić wstępny termin wypisu.
Szymon twierdząco kiwnął głową. Spojrzał na bursztynowe oczy ukochanej. Ucałował jej dłoń.
-Wkrótce przyjdę... - wstał i udał się do drzwi. Jeszcze raz spojrzał na nią, gdy wychodził.

-Towarzyszu Gahanow! - krzyknęła Szysza.
-Da, Szanowno Małżonko? - w ustach trzymał cygaro.
Wzięła jego dłoń i zaprowadziła do salonu. Czekał tam mężczyzna – blondyn, średni wzrost, niebieskie oczy, szary gajerek, białe zęby. W rękach trzymał jakieś dokumenty i notatki.
-Ach witam, witam! - gdy podał rękę Dawidowi, ten był zaskoczony, że ten obcy mężczyzna ma tak zadbane dłonie - gładka, czysta, z pierścionkami na palcach i bezbarwnym lakierem na paznokciach. - Jestem Jacuś Słonko! - organizuję śluby i wesela! Nieskromnie mówiąc... jestem najlepszy w całych Prypeciach i Czarnobylu. O, tu proszę – dał mu zdjęcia. - tu są fotki z moich najlepszych dzieł ślubnych i weselnych. - uśmiechnął się. - A tu wizytówka! - podał mu.
-To jego ekipa zrobiła nasz ślub i wesele i załatwiła whiskacza, przez którego wujek Stefan rzygał przez tydzień i był dumny...
-Aaa... aha...
-I właśnie pan Jacuś zorganizuje nam dwa śluby: Gorowiczów i Robertów.
-Ooo.
-Ty wiesz, że jemu wszystko zajmuje jeden dzień?!
-Ma rozmach skurwysyn... - szepnął Towarzysz Dawid.
-Mogę już dziś zacząć. - powiedział dumnie Słonko.
-Dobrze, dobrze. Ale nie ma Magdy – mojej siostry! Jest jeszcze w Rosji i nie może ustalić nic.
-Spox woman!
-Ale Robertowie prawie tak samo... Roberta się źle czuje, więc jest tylko Robert jest obecny.
-Oooj...
-Ale... przeprzyć to! Skoro będą to 2 śluby... ja muszę iść do Roberta i Perły... pojutrze zaczynasz! Kasę już masz, a jak coś spierdolisz, to wiesz co.
-Spokooooojnie maaaadaame! Bęęęęęędzie git majooooooneeez!

Tomasz i Magda oraz Laura pojawili się na skromnym pogrzebie babci Adiel. Prawie pogodzili się z jej śmiercią.
„Zostałem sam”. - pomyślał Tomek.
Magda objęła go mocno, a potem razem szli za rękę.
Gdy trumna była wkładana do grobu, rzucili z Laurą płatkami róż – tak jak chciała zmarła.
-Żegnaj babciu...

W domu siedzieli przy stole w ciszy.
W końcu przerwał to Tomek.
-Lauro – zwrócił się do niej. - Na ile chcesz jechać do Prypeci?
-Nie wiem... tyle ile mogę.
-Jakby co – ja przypilnuje dom. Tylko was tam zawiozę i nie wracam tam. Mogę przez ten czas tu mieszkać.
Malejkowicz spojrzała na niego.
-Jeśli możesz... no i chcesz... to dziękuje...
-Nie masz za co...
Gdy wszyscy wstali, objął młodą.
-Będzie dobrze.
-Mam nadzieję.
-Ile masz lat?
-Siedemnaście.
-Rozumiem... trzymaj się Magdy, ok?
-Ok.
Dziewczyna poszła do pokoju, a Magda i Tomek zostali sami. On usiadł przy stole.
-To.. już się żegnamy? - spytała.
-Oficjalnie – tak.
-Myślałam, że tam zostajesz...
-Nie...
Cisza...
-Kiedy dokładnie wychodzisz za mąż?
-Zdaje się, że... powinnam w tym tygodniu.
-Rozumiem...
Cisza...
-Nie chciałbym cię opuszczać... ale nie mam wyjścia.
Twierdząco kiwnęła głową.
-Tomek...
-Tak?
-Czy.... miałeś kiedyś dziewczynę?
-Miałem... jedną... było nam dobrze tylko przez chwilę...
-Przykro mi...
Cisza...
-Wierz... - wyjął z kieszonki w jeansowej kurtce zdjęcie. - to zdjęcia dał mi mój kolega... - Na fotograf i była... Magda. Zdjęcie nie było stare, ale pogniecione. - Powiedział mi, że jesteś najlepszą piosenkarką z Prypeci. Poznałem, że to byłaś Ty – siostra Szyszki. Ale wtedy... patrzyłem się na tą fotkę i nie mogłem przestać, więc ukradłem mu je w końcu. To wtedy poczułem, że chyba się w Tobie zakochałem... Kocham cię... - gwałtownie wstał i chwycił swoją torbę i zaczął do niej pakować rzeczy.
Jej jedna łza poleciała po policzku. Otarła ją kciukiem i podeszła do niego. Dotknęła jego ramion.
-Tak nie powinno być... - szepnął.
Dotknęła całą dłonią jego policzka i bez wahania pocałowała go w usta. Przerwała i spojrzeli sobie w oczy. Ponownie zaczęli się namiętnie całować. Objął ją swoimi silnymi ramionami i przyparł do ściany. A gdy ponownie przerwali, udali się do sypialni, gdzie spali.
Powoli zdjęła z niego jeansową marynarkę i białą koszulkę. Palcami pieściła jego delikatnie owłosioną klatkę piersiową. On zdjął z niej czarną sukienkę na ramiona. Jej nagi biust wywołał u niego delikatne rumieńce na policzkach. Zdjął z niej spodnie i wszystko co miała na sobie, a ona uczyniła to samo w jego przypadku. Gdy siedzieli przy sobie na łóżku, ona rozpuściła swoje włosy związane w kitkę i uwodzicielsko pokręciła głową, by on dostrzegł, jak jej włosy latają w powietrzu. I osiągnęła to co chciała – był oczarowany.
Położyła się na plecach, a on ostrożnie wszedł w nią. Nawet jeden ruch powodował w niej dreszcz, więc zrobiła głośno „och”. On głaskał jej głowę i czule ją całował po twarzy czy szyi. Ona masowała jego plecy rękoma, a stopami pieściła jego pośladki.
W pozycji, gdzie ona była na górze, poruszała się na jego członki szybko i wydawała z siebie dźwięki rozkoszy. Jego dłonie dotykały jej dużego biustu.
Usiadł na łóżku a ona na nim. Trzymając jej talię, sterował jej ciałem w ten sposób kontrolując jej ruchy. Ona objęła jego kark i odchylała delikatnie głowę do tyłu. On całował jej dekolt.
Gdy wrócili do pozycji „na jeźdźca”, osiągnęli szczyt. Ona opadła na niego głośno oddychając po orgazmie.
Gdy chwilę odpoczęli, poszli do łazienki. Napuścili dużo wody do wanny i płynu do kąpieli. On leżał na plecach, a ona leżała oparta o jego nagi tors i w jego ramionach. On całował je główkę i delikatnie kołysał nią. Ona miała zamknięte oczy i chciała, by ten dzień się nie skończył...