Perła ruszył za Czarną. Dościgł ją przy drzwiach wejściowych do salonu.
-Skarbie, wysłuchaj mnie.
-Nie mam czego.
-Marian przyniósł te piwa. Mieliśmy pracować, ale te piwa...
-To co z Ciebie za pracownik?Jakbyś... zresztą i tak mnie oszukałeś...
-Ty myślisz, że ja to zrobiłem specjalnie!
-A to tak trudno było powiedzieć, że chcesz iść na piwo?
-Ale ja tego nie planowałem...
-Przestań już... to jest beznadziejne... jesteś kolejnym facetem nie wartym mnie... szkoda, że poleciałam pod wpływem uczuć na twoje ciało...
-Zrobiliśmy to z miłości. Boże... ja Ciebie tak kocham jak punk... lepszej dziewczyny spotkać nie mogłem.
-Ale o wspólne dobro, to nie pomyślałeś.
-Proszę, wybacz mi! Obiecuje, że nie będę pić w pracy.
-Daruj sobie.
Zatrzymał się w trakcie drogi do Pałacu.
-Wiesz co? W związkach to normalka, że ktoś popełni gafę, ale jest też wybaczanie i poprawa. Czemu tego nie chcesz?
-Kurwa... mam dosyć ranienia! Was – facetów tylko piwo obchodzi! A własna dziewczyna, to co? Nie wierzę, że więcej tego nie zrobisz.
-Ale no...
-Proszę, zamilcz. Nie chcę cię już oglądać... Daj mi spokój, słyszysz?!
Znaleźli się pod Pałacem.
-Jak mi wybaczysz, to...
-Nie wiem, czy to zrobię... - zniknęła za drzwiami.
Zdołowany Perła, krzyknął.
-Będę tu czekał aż mi wybaczysz! - usiadł na betonowych schodach.
Tymczasem wewnątrz.
-Kto tak japę wydarł? - Gahanow podrapał się po tyłku i zszedł na dół. Szyszenko poszła za nim.
W kuchni dostrzegła Swietłanę.
-Czarnulka! Ruda żyje?
-Żyje... - wymamrotała.
-Coś... się stało?
Czarna poczuła, że chcę się jej płakać, więc wybiegła z pomieszczenia i pobiegła po schodach aż do swojego pokoju. Położyła się na brzuchu na łóżku i wylała kilka łez w poduszkę.
Szyszka poszła za nią i bez pukania weszła do niej. Usiadła na brzegu łóżka.
-Możesz mi powiedzieć, co cię gryzie.
Gdy nic nie usłyszała w odp., pogłaskała nogę młodej.
-Perła mnie oszukał...
-W jaki sposób?
-Powiedział, że idzie pracować z chłopakami, a ja zastałam ich pijanych. Przecież... wiedział, że może iść na piwo z nimi, nie potrzebował pretekstu. Teraz stoi pod drzwiami...
-Czarnulka... a co Ty myślałaś o moim mężu, Kowalowie czy nawet Gorowiczowie?
Cisza... oprócz chlipania Swietłany.
-Mój robił nie raz gorsze rzeczy, a mu wybaczałam i go nadal kocham. To co zrobił Perła, to pikuś, mały pikuś. Pewne jest też to, że jak Marian się wkręci gdzieś, to nikt nie ma prawa być trzeźwy. Twoje gniewanie się jest tu raczej zbędne. Popieram to, że go opieprzyłaś – bardzo dobrze! Ale nie kończ związku. Wiem, co mówię. On cię kocha. Jeszcze staniecie na ślubnym kobiercu, a potem będziecie chować juniory! Pomyśl kotku jeszcze dobrze o tym. No... idę spać, bo Gahanow robi się niecierpliwy. - gdy miała już wstać, to Czarna rzuciła się jej na szyję.
-Kocham cię mamusiu.
Dumna Szysza objęła ją i odpowiedziała.
-I ja Ciebie też córciu. No, a tera won mi do łazienki zrobić coś z tym smutnym ryjkiem!
Młoda twierdząco kiwnęła głową i poleciała do WC.
Szyszka wróciła do swojej carskiej sypialni. Dawid już leżał w łóżku.
-Wpuściłeś go?
-Naturalnie... - mruknął jej do ucha.
-A kwiaty?
-Dostał... - znów mruknął.
To było tak dla niej seksowne, że od razu zdjęła z siebie ubranie. On już leżał nagi, a jedynie pierzyna go okrywała. Zaczęło się od małych, niewinnym buziaków w usta, w szyję i pod brudek.
Położył się na plecach, a ona usiadła na jego członku. Każdy ruch, jaki robił w niej, powodował w niej dreszcz całego ciała i powód do głośnego wzdychania. Mocno trzymał jej biodra, by nadać im rytmiczne ruchy. Wsadzała mu palce do ust, a on je całował, zaś druga dłoń błądziła po jego nagim torsie. Czuła, jak krople potu spływają po jej ciele aż na jego ciało.
-Dawid... Dawid... Dawid... - jęczała.
Jednym ruchem obrócił ich o 180 stopni i ona znalazła się pod nim. Poruszał się w niej z dynamiką i robił to zdecydowanie.
-Nie przerywaj... nie przerywaj... - jęczała.
Tak... miała orgazm – najlepszy moment jaki mogła mieć. Nie chciała tego przerywać, choć czuła, że spazmy orgazmu ją całkowicie paraliżują.
Gahanow doszedł – jego nasienie trysnęło na jej rozgrzany i mokry od potu brzuch i biust.
Było tego tyle, że poszła do łazienki do zmyć. Poszedł za nią. Weszli pod prysznic, a on z czułością wziął gąbkę i delikatnie zmywał z jej ciała spermę. Nie pominął przy tym namiętnych pocałunków od których znów brała go ochota.. Czuł, że ona znowu pragnie, by zrobił jej dobrze. Oparła dłonie o szybę kabiny i lekko wypięła się w tył do niego. Wszedł w nią gwałtownie, że aż głośno jęknęła. Był to krótki seks, lecz jak przy każdym pełen namiętności i pożądania.
Gdy Swietłana wróciła do pokoju, Perła siedział na łóżku trzymając bukiet róż. Widok zawstydzonego Perły był dla niej słodki. Wstał, a ona wzięła kwiaty. Powąchała je – ślicznie pachniały.
-Chciałbym, byś była szczęśliwa... dlatego... - obejrzał się w różne strony – dlatego... - uklęknął pod łóżkiem i wyjął spod niego gitarę. - Zagram Ci oto tą piosenkę. - założył na siebie instrument i zaśpiewał piosenkę pt. „Bajkowy sen” oraz „Mój Ty Aniołku”.
-Ach... Tu jesteś...
Ach... jak Ty pięknie pachniesz...
Ach... moje Ty piękności...
Ach... Ty moje słodkości!
Kojarzysz mi się
Ze słonecznym dniem
Z poranną rosą
Z wiosennymi kwiatami
Jesteś mym narkotykiem
Nałogiem, którego nie porzucę
Uzależnieniem, które kocham
Częścią mojego życia
Przy Tobie
Czuje się...
Jak w bajkowym śnie
Z którego nie chcę wyjść...
I następna piosenka.
Mój Ty Aniołku!
Podejdź proszę
Chwyć moją dłoń
Kroczmy przez ten świat razem...
Mój Ty Aniołku!
Nie wstydź się
Przytul się do mnie
Kroczmy przez ten świat razem...
Mój Ty Aniołku!
Jest Ci zimno
Poczuj moje ciepło
Kroczmy przez ten świat razem...
Mój Ty Aniołku!
Nie jesteś sam
Spójrz na mnie
Kroczmy przez ten świat razem...
Mój Ty Aniołku!
Jesteś tak blisko
Pocałuj mnie
Kroczmy przez ten świat razem...
Pocałowała jego usta. Odłożył Szarpidełko na miejsce i patrząc proste w jej oczy, chwycił jej dłonie. Uklęknął przed nią.
-Nie mam pierścionka dla Ciebie i raczej na ślub to za wcześnie. Ale chcę Ci teraz oświadczyć, że... będę wierny Tobie Swietłanko Fleczerowicz aż do ślubu, a po ślubie będzie na zawsze razem. Jestem już tylko twój Misiuniu. Jestem twoją własnością – możesz mnie nawet podpisać! Znalazłem dziewczynę, której szukałem i już nie chcę innej. A Ty? Czy zgadasz się na to? Chcesz mnie mieć za chłopaka, potem narzeczonego, a na koniec męża?
-Chcę..
-Przyrzekasz mi gitarę, punka, kostkę do gry aż do bisu?
-Przyrzekam.
-Czy wierzysz mi, że po ślubie miesiąc miodowy spędzimy w Czarnobylu?
-Wierzę.
-Ufasz mi, że nigdy cię nie zranię i nie opuszczę?
-Ufam.
-Czy Ty też mnie kochasz Swietłanko Fleczerowicz?
-Kocham.
-Chciałabyś w przyszłości, by nazywali cię Swietłana Czarna Krawczuk?
-Chciałabym.
Stanął na nogi i mocno ją przytulił do siebie. Usłyszał jej chlipanie. Pogłaskał jej głowę i szeptał.
-Moja mała Czarnulka...
3 komentarze:
no i pięknie :D
Super rozdział :D !! Fajnie, że się pogodzili :D !!
Przeczytałem na razie kilkanascie rozdzialow i kurde dziewczyno to jest zajebiste :D Rozumiem fenomen tego opowiadania :) Pisz dalej i 3m sie "zoneczko" kochana :) :*
Prześlij komentarz