Czarna, Roberta i Szymek zasnęli w pozycji siedzącej na krzesłach w szpitalu.
-Dzieciaki, obudźcie się! - doktor Grzegorz ich szturchnął.
Ziewnęli, przeciągnęli się i przetarli oczy.
-I co?! - jednocześnie spytali ożywieni.
-Żyje. Wasza przyjaciółka żyje. Jest w śpiączce, ale się wkrótce obudzi.
-Boże... - szepnął Szymon i schował się w szyi Tarnow.
-Dziękujemy doktorze... - powiedziała Swietłana.
-Ja tylko wyleczyłem pacjentkę z innymi lekarzami. - odszedł.
Galupienko płakał – ze szczęścia.
-Mówiłam Ci się, że się uda.
On nie pohamował się i złożył na jej wargach ognisty pocałunek.
„Moje myśli chyba jednak się sprawdziły” - pomyślała córka Fleczerowicza.
Tomek otworzył oczy. W jego ramionach spała Magda. Uśmiechnął się i pocałował jej policzek. Zaraz jednak ogarnęła go pewna myśl.
„Ona nie jest moja. Ona ma innego.”.
Bowiem cały czas nosiła pierścionek zaręczynowy od Marcina.
Ale...
„Czy gdyby go kochała, to pozwoliłaby się pocałować?”.
Poruszyła się. Odwróciła się do niego. Jej błękitne spojrzenia były skierowane na niego.
-Dzień Dobry Tomaszu.
-Witaj Magdo.
Patrząc na siebie, on nie wiedział, czy może skosztować na powitanie jej usta.
-Ja... ja... - zaczął się jąkać.
Przystawiła swój palec do jego ust.
-Ciiiii...
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zabierając palec, przystawiła swoje wargi. Najpierw był to długi i czuły buziak, który potem ewoluował w namiętny pocałunek. Gdy oderwała usta, wstała z łóżka. Sprawdziła godzinę.
-Nie warto marnować dnia.
Podniósł się i stanął naprzeciw niej. Chwycił jej dłonie.
-Nie wiem czy... ja wczoraj w nocy powiedziałem coś...
-Tak?
-Ja... ja... - spojrzał na jej pierścionek na lewej dłoni. - ja bardzo panią kocham.
Rozchyliła delikatnie wargi.
-Ma pani ukochanego, wiem o tym. Wiem też, że darzy go pani szacunkiem i uczuciem. Ja czuje to pani to samo, nie mam na to wpływu. Jest pani... bardzo... - wzrok mu latał we wszystkie strony. - kobieca... ma pani klasę... i jest pani bardzo śliczna... Nasze drogi rozejdą się, gdy pani wróci do Prypeci... wróci pani do rodziny... narzeczonego... życzę pani jak najlepszego... O mnie... nie powiem, że ma pani zapomnieć... ale proszę się nie martwić, bo... dam sobie radę. Jest pani bardzo zdolna... słyszałem pani płytę... ma pani Magdo anielski głos... nie przypuszczałem... że... tak szybko... zabierze mi pani serce.
-Panie... Tomaszu... przepięknie wyznał mi pan miłość... pochlebiło mi to. Nie umiem już kryć, że i mnie pan oczarował. Gdyby nie mój narzeczony, to... nie opierałam bym się. To mi pan skradł serce...
Pogłaskał jej twarz, po czym chwycił ją w swoje dłonie.
-Jesteś przepiękna Magdo... - pocałował ją. - Tak bardzo cię kocham... - Dostrzegł, że jej oczy błyszczą się. - Nigdy o Tobie nie zapomnę...
Puk, puk!
-Kto tam?
-Laura... czy mogę... wejść?
-Proszę...
Przybrali postawę „nic między nami nie zaszło”.
-Dzień Dobry... - powiedziała dziewczyna nieśmiało.
Odpowiedzieli tym samym.
-Ja bardzo przepraszam.... że przeszkadzam... ale... lecz... babcia... babcia nie chcę się obudzić...
Ta informacja tak poruszyła Tomasza, że niemal pobiegł do pokoju babci Adiel, a dziewczęta za nim. Staruszka leżała w łóżku z zamkniętymi łóżkami.
-Zostawmy go same... - szepnęła Malejko do młodej.
Bezszelestnie zamknęły drzwi.
Tomek uklęknął przy łóżku ukochanej babci. Ze smutkiem spojrzał na nią i jej dłoń. Wziął jej dłoń – nie była ani zimna ani ciepła.
-Tomeczku... - szepnęła.
-Babciu...
-To ten dzień...
-Babciu... proszę... - drgał mu głos, a łzy same stały w oczach.
-Muszę wnuczku odejść... do twojej... mamy... dziadka...
-Ale... czemu dziś? Babciu... proszę...
-Wysłuchaj mnie... wysłuchaj...
Twierdząco kiwnął głową.
-Kocham cię i będę kochać... nigdy nie byłam zła na twoją... mamę o jej ciążę i twojego ojca... wiem, że go znalazłeś... ale nic dalej nie zrobiłeś...
-Ale on mógł mnie nie zrozu...
-Ciii... pojedź do Wielkiej Brytanii... to twój tata, który też cię kocha... nie odrzucaj bliskich, nigdy...
Tomasz z całych sił powstrzymywał płacz.
-To zrób po ślubie z Magdą... jest narzeczoną, ale nie twoją... lecz kochasz... ją prawdziwą miłością, którą widać po oczach... doprowadź ją do ołtarzu wnuczku... wiem, że to zrobisz... darzy cię tym samym, co Ty ją... miłości nie oszukasz... nigdy... jej nie oszu...kasz... ale... obiecaj mi... że to zrobisz...
-Babciu...
-Obiecaj...
-Obiecuje... - łza spłynęła mu po policzku. - zrobię to, o co prosisz...
-Nie... ja nie proszę... to jest... twoje przeznaczenie... tak ma się stać... będziesz z nią szczęśliwy... będziesz wspaniałym... mężem... ona będzie Ci wierną żoną... będziecie mieć... trójkę dzieci... syna... rysy ojca... jedną córkę... spojrzenie matki... uśmiech ojca i jego charakter...druga córka... oczy... uśmiech matki... nos ojca... lecz charakter matki... Będziecie... z nich du...mni... Będą waszą dumą... - kaszlała jakby się dusiła. - Laura wielbi Ciebie... lecz jej serce wkrótce zabije... będzie mia...ła przed sobą.... do pod...jęcia decyzję... wybierze... mądrze... dalej... dalej... zależy od... nie...j...
-Kocham cię babciu Adiel... - kolejna łza spłynęła po jego oku.
-Bądź sobą Tomusiu...
Twierdząco kiwnął głową.
-Pozdrowię... naszą... ro...dzinę... damy Ci... znak... z gó...ry...
-Dobrze babciu...
-Bądź sobą... kochaj... i... szanuj...
Zegar wybił godzinę dwunastą.
Dziewczyny wiedziały, jaka pora nadeszła.
Tomek wyszedł z pokoju. Widziały w jego oczach łzy. Jedyne co, to kiwnął twierdząco głową. Magda wtuliła się w niego mocno. Zamknęli oboje oczy i on ją objął. Laura nie kryła łez. Strata tak bliskiej dla niej osoby była bolesnym przeżyciem.
-Babcia prosiła, by ją pochować przy mężu... i wszystko na pogrzeb jest przygotowany... prosiła, byśmy nie płakali po niej, lecz pamiętali ją.
-Boże... - Laura płakała.
-Spełnimy jej wolę... - powiedziała Malejkowicz.
-Każdą... - dokończył Riddle.
-Chyba pójdziemy do domu? - nieśmiało spytała Swietłana.
-Jest bardzo późno... bardzo... - spojrzała na Szymona. - Szymek... chyba pora iść...
-Nie mogę jej zostawić...
-Nie możesz tu być cały czas... przyjdziemy z samego rana...
-Ona nie może być sama..
Spojrzała tym razem na Czarną.
-Dobra, Szymek! A teraz słuchaj uważnie! Ja z Robertą wracamy do domu... i tak cię wykopią ze szpitala... boże no byś się posłuchał Roberty, skoro na niej też Ci tak zależy... - spojrzała na nią.
Tarnow wzięła jego dłoń.
-Będziesz spać u mnie... nie zostawię cię samego... proszę, zrób to dla mnie...
Chwila ciszy.
-Dobrze... - wstał.
Była późna noc...
-Swietłanko, ja się boje o Ciebie... - powiedziała Roberta jadąc samochodem
-Dam radę! A samoobrony to sama się nauczyłam. - wysiadła z auta
-Obyś szczęśliwie wróciła...
-Wrócę! No, jedźcie już!
Pożegnali się. Oni pojechali w swoją stronę, a ona szła drogą, która prowadziła prosto do Pałacu.
-Odwiedzić Perłę? - salon fryzjerski był już blisko. Gdy stanęła przed budynkiem, pomyślała jeszcze raz. - Powinnam im powiedzieć... i tak nie śpią... - wzięła klucze, które Perła dał jej kiedyś i otworzyła drzwi. Panowała totalna cisza.
„Już śpią? Nie wierzę.”.
Weszła po schodach do strefy dla szefów i pracowników – krótko mówiąc Vipów. Tam właśnie ostrzegła, jak kilka pustych butelek piwa Perła turla się po podłodze.
-Nie.. nie... nie... - nie chciała przyjąć tego do wiadomości. - nie mogli... oni nie mogli... - podniosła butelkę i zobaczyła, że było w niej piwo. - Ale oni mieli pracować... nie chlać... - szła dalej... - przecież... może mi normalnie powiedzieć, że chce iść na piwo z kolegami... nie powiedziałabym nic złego... jeśli mnie wyroluje... to... O KURWA! - krzyknęła, gdy otwierając drzwi do pokoiku dostrzegła cicho grający telewizor, jeszcze więcej piwa, powywalanych rzeczy i co chyba najważniejsze – smacznie śpiących chłopców w różnych pozycjach. Krzyk dziewczyny sprawił, że któryś się z nich poruszył. Pokazała się głowa Lolka. Mrużył oczy i przecierał jej.
-Ktoś Ty jest?
-Polak mały, kurwa.
Szturchnął kogoś.
-Stary...
-Co?
-Polak mały kurwa przyszedł.
-Kto? - podniósł głowę Peregun.
-No... przedstawił się jako „Polak mały kurwa”.
-Co Ty pier... - przyjrzał się Czarnej. - To jest Swietłana debilu!
Ona stała ze skrzyżowanymi rękoma, a wszyscy panowie zaczęli się budzić. Gdy obudził się jej chłopak, miał we włosach parasolki po drinkach i narzekał na ból głowy.
-Ale mnie dupa boli... - jęczał Robert.
-No... nie dziwię się... - Pery pokazał mu, że Marian śpi przytulony do kija bejsbolowego.
Fleczerowiczowa zaczęła tupać stopą. Wtedy chłopcy skupili na niej uwagę.
-Eee... Perła... - Lolek go szturchnął.
Ten się odwrócił i dostrzegł ukochaną.
-Och Misiaczku! - podniósł się, ale złapał się za pośladki, które go bolały jak głowa. - Tak się cieszę, że tu jesteś! - podszedł do niej blisko.
Wtedy ona uderzyła go w policzek.
-Nic dobrego z tego nie będzie... - szepnął Peregunek do Lolka.
Paweł złapał się za palący od ciosu polik.
-Wiesz co Ci powiem... - zaczęła. - Fajnie, że masz kolegów i pracę. Jeśli chciałeś iść z nimi polać się w trzy dupy, to pozwoliłabym. Myślałam, że mi ufasz... naprawdę tak myślałam... takiego oszustwa się nie spodziewałam...
-Ale misiaczku kolorowy...
-Nie przerywaj, kurwa....
Zamilkł i zrobił smutną minę.
-Naprawdę myślałam, że jesteś choć trochę lepszy od innych facetów... Ty się nic nie różnisz... Nie chcę Ciebie na razie znać. I nie zbliżał się do mnie, bo z twoich jaj nic nie zostanie.
-Przejebane... - szepnął Lolek do Roberta.
-A ty Kowalow! - Czarna zwróciła się do niego. - Też pokazałeś się zajebisty! Chyba, że Roberta wie o twoich wyczynach, ale nie sądzę. Tylko Szymon pokazał dziś klasę i to ten, co zapieprzy w mordę każdego. Dziś przy mnie płakał! A czemu?! Bo jego ukochaną potrącił samochód i przez kilka godzin siedzieliśmy w poczekalni na niewygodnych krzesłach i modliliśmy się o nią, kiedy to wy opierdalaliście się! Gratulacje, naprawdę! Dobra... pijcie sobie... ale nie oszukujcie nikogo... bo właśnie wasz punkowy kolega stracił kogoś – dziewczynę. Żegnam. - trzasnęła drzami.
Chwila ciszy między nimi.
-No co stoisz?! - krzyknął Kowalow do Krawczuka. - Idź za nią!!!
Nerwowo spojrzał na wszystkich, po czym wybiegł za Swietłaną.