Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak w kółko.
-Czadżerski ten nowy aparat! - stwierdziła.
Kim ona jest? - zastanawiają się mieszkańcy Prypeci.
Ruda - szalona fryzura na boba. Czarna tunika do jeansów. Czarne tenisówki Na szyi zawieszony duży czarny aparat. Robi zdjęcia wszystkiemu, co się jej spodoba. Często się śmieje.
-Ona jest dziwna Henryko! – szepcze staruszka drugiej staruszce.
-Na pewno sprowadzi na nasze życie problemy.
Idąc prostą drogą, dostrzega Pałac.
„Cel prawie osiągnięty!”.
Przy Pałacu znajdują się radioaktywne drzewa. Pałac otoczony jest murem, ale bez problemu się na niego wdrapuje. Poszła w kierunku drzew. Jej ulubioną zabawą z dzieciństwa było wspinanie się na drzewa i siedzenie na nich.
Ktoś idzie!
Chodu!
Wdrapuje się szybko i znajduje sobie wygodne miejsce. Pojawia się jakiś mężczyzna. Przechadza się z pałką w okolicach pniach. Przygląda się jego twarzy. Jest młody. Nie nosi wąsów jak przystało na mieszkańców Prypeci. Brązowe oczy. Umalowane?! Tak! Krótkie, czarne włosy. Kolczyk w uchu. Czarna ramoneska. Jeansy. Glany. Mina obserwatora – sokole oko.
Podoba się jej. Stwierdziła, że są jednak piękni Prypecianie.
Pojawia się drugi mężczyzna – z wąsem.
-Melduję Towarzyszu, że nie ma zagrożenia! - zaraportował ten ładny.
-Dziękuje Galupienko! Widać jeszcze mam wyobrażenia o mojej Szanownej Małżonce... Odmaszerować!
-Tak jest!
Oboje znikli. Teren czysty. No to do pracy!
Wzięła aparat i dzięki niemu oglądała. Widzi kobietę w nocnej koszuli z fryzurą a'a Julia Tymoszenko. Chodzi niezadowolona i chyba kogoś woła. Bierze kubek kawy i pije ją.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Kolejne okno.
Ktoś odkurza dywan.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Następne okno.
Ktoś myje ubikację.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Ostatnie okno.
Jakaś para uprawia sex w kuchni na blacie!
Pstryk!
Nie, to intymna sprawa.
Skasować!
No dobrze...
Przydałoby się przedostać na drugą stronę na inne drzewo. Schodzi z drzewa i przemieszcza się powoli i dyskretnie. Gdy ktoś chodził po ogrodzie, to chowała się za jakąś roślinę, czy przedmiot. Hura! Dostała się to upragnionego miejsca! Weszła na drzewo i przystawiła aparat do oka.
Wąsaty mężczyzna siedzi z gitarą i gra na niej. Obok niego stoi wysoka kobieta z długimi włosami i śpiewa. Często zerkają na siebie zalotnym spojrzeniem.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Kolejne okno.
Wąsaty mężczyzna, którego widziała pod drzewem. Rozmawia z wysokim mężczyzną też z wąsami.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Następne okno.
Kobieta ubrana w kimono wymachuje rękoma i nogami. Czasami te ruchy padają na jakieś chłopaka z żelem na głowie.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Nasza fotografka, a raczej Paparazzi traci równowagę i upada na ziemię i traci przytomność.
Ciemność...
Powoli otwiera oczy. Boli ją głowa i nie tylko. Leży na łóżku. Znajduję się w mieszkaniu w bloku – starym bloku. Zapach tytoniu unosi się. Wszędzie nieład i nie skład. Kątek oka widzi, że światło pali się w łazience. Ktoś tam jest! Ale czy... jest bezpieczna?
-Szanowna Małżonka niech się uspokoi... - powiedział Towarzysz Gahanow, kiedy to on i ona byli w kuchni. On siedział i postawił nogi na stole i czytał gazetę z cygarem w ustach.
-A co byś powiedział, gdyby to tobie przez tydzień co miesiąc krew z dupy leciała?!
-Ale wam krew z dupy nie leci...
-Cisza!!! - krzyczała.
„Kobiety... - pomyślał Gahanow.
-I co za kultura trzymać nogi na stole!!!
Przestraszony tonem żony, zdjął nogi ze stołu.
„Jestem Bogiem, że wytrzymuje z Szanowną Małżonką...”.
Wszedł Towarzysz Marcin Gorowiczow.
-Nowy Towarzysz Zdzisław Ogorzałow nie nadaje się do swojej pracy!
-Hmm? A czemuż to?
-Zamiast zastępować Towarzysza Szymona Galupienko to on śpi! Pozwala sobie, żeby go dzieci flamastrami malowały. Teraz ma na policzku narysowanego penisa i się tym nie przejmuje.
-Coś jeszcze?
-Podrywa dziewczęta w pracy.
-Coś z tym zrobimy...
-Ja pierdole! - krzyknęła Towarzyszka Szyszenko.
Panowie spojrzeli na nią, a zaraz potem na siebie. Gahanow dał do zrozumienia mu, że Szanowna Małżonka jest niedysponowana. Zastanowił się przez chwilę, co to znaczy.
Ahh...
TO.
Nagle do kuchni wparował słynny już Marian Paździochowicz.
-DISCO!!! - wydarł się.
Niedysponowana Szyszenko + drący się Marian = KŁOPOTY.
-KURWA MARIAN! - wydarła się i zerwała się do biegu. Marian zaczął uciekać z krzykiem.
-NIECH JA CIĘ DOPADNĘ PAŹDZIOCHOWICZ! - wykrzyczała jak zaczęła biec.
-O Boże... Szanowna Małżonko! Muszę iść! - powiedział do Gorowiczowa. - SZANOWNA MAŁŻONKO! - pobiegł za nią.
Marcin pokiwał tylko głową. Przyszedł do niego jego radny Andrzej Fleczerowicz.
-Znalazłem Pentaxa!
-A.. co to?
-Aparat fotograficzny!
-Aaa... gdzie?
-Koło drzewka od twojego okna.
-O! A czyje to może być?
-Nie wiem.
-Pokaż
Pokazał rozwalony aparat.
-Rozwalony?
-No!
-A nic nie wspomniałeś.
-Zapomniałem.
-A.. nic się nie da z tym zrobić?
-Rozjebany na maxa!
-Andrzeju...
-Przepraszam...
-Co to za krzyki były? - narzeczona Marcina, Towarzyszka Magda Malejkowicz zawitała do kuchni.
-Aaa... Szysza ma okres, a Marian rozrabia.
-Aha... napisałam kolejny wiersz!
-Super – powiedzieli jednocześnie panowie.
-Czekam na Ciebie...
-Zaraz kochanie! To Andrzeju zrób z tym aparatem co tylko zechcesz!
-Okej! - rzekł radośnie i zniknął z pomieszczenia.
-To co... - podeszła do niego – idziesz ze mną na górę, czy tu zostajesz – objęła jego szyje i pocałowała jego wąs, który pachniał perfumami. Nie było tajemnicą, że Gorowiczow psikał pięknymi zapachami swój wąs.
-Możemy być tu znów przyłapani... więc chodźmy do pokoju.
Trzymając się za ręce zniknęli. Kuchnia została pusta. Chyba nikt nie pamięta o gotujących się jajkach...
Dziewczyna Paparazzi niespokojnie leżała. Drzwi od łazienki się otworzyły i pokazała się sylwetka mężczyzny. To był Szymon Galupienko. Nie miał na sobie koszulki, więc mogła podziwiać jego nagi, zarośnięty tors. Miał tylko jeansy na sobie i glany. Miał silne ramiona, bo codziennie ranno robił gimnastykę. Ten widok ją podniecił, że chciałaby się z nim kochać. Tylko... ona nigdy tego nie robiła...
-Głowa nie boli? - zauważył, że nie śpi.
-Trochę...
Przyłożyła głowę do czoła i wyczuła, że ma plaster. Miała je też na policzku i podbródku. Obejrzała dłonie. Też tam były plastry.
-Nieźle się potłukłaś... - stwierdził – Prawie wszędzie miałaś rany. - przysiadł na łóżku.
-Taa...
-Możesz mi powiesz prawdę? - przybliżył się.
-Prawdę?
-No bo po co właziłaś na drzewo?
Rozchyliła lekko wargi.
-Myślisz, że cię nie widziałem? Hehe...
Poczuła, że tempo jej serca przyśpiesza.
-Nie wydam cię, jeśli mi powiesz.
Powiedzieć czy nie powiedzieć?
-Nic... nic nie robiłam...
Uśmiechnął się.
-Nie musisz kłamać przede mną. Twoje oczy mówią wszystko pani... Papa... paparazzi...
Przeszedł ją dreszcz.
-Nie wiem chyba w Prypeci nie ma sławnych osób, żeby sprowadzać tu Paparazzi...
-Mieszkańcy Pałacu...
Spojrzał na nią.
-Szysza Szyszenko, Dawid Gahanow, Marcin Gorowiczow, Magda Malejkowicz, Paulina Plichtenko, Alan Dzikowicz...
-Aha... i śledzisz ich?
-Taa...
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów.
-Chcesz? - wyciągnął jednego w jej stronę.
-Nie palę.
Zrobił minkę, po czym wsadził skręta do ust. Wziął zapalniczkę i zapalił. Wypuścił dym tytoniu w płuc.
-Wiesz... w Prypeci zawód Paparazziego jest zabroniony. Powinienem cię wydać władzy i powinni cię ukarać...
-Nie...
-Mogę cię tutaj ukryć...
-Ukryć?
-Byłabyś bezpieczna.
-Dlaczego to robisz?
-Bo ładna jesteś... - przysiadł bliżej niej. - i... ruda... nigdy nie spotkałem rudej dziewczyny... skąd jesteś?
-Z Polski, ale mój tata pochodził z Czarnobyla, choć przyznano mi Polskie Obywatelstwo.
-Jak ci na imię?
-Ewa.
-Szymon Galupienko – wziął jej dłoń i ucałował.
-Iwanow Ewa...
Spojrzeli na siebie, a on przybliżał się do niej jeszcze. Zgasił papierosa i zdjął buty. Władował swoje ciało na łóżko. Usiadł na jej nogach okrytych pościelą, ale ona je złożyła. Zbliżył swoją twarz do niej. Najpierw nosem i ustami dotykał włosów. Teraz się pochylił i delikatnie szybkimi ruchami dotykał jej warg.
W kuchni w Pałacu zaczyna wrzeć! Jednak mieszkańcy byli zajęci swoimi sprawami. Gorowiczow po łóżkowych akrobacjach z narzeczoną, stwierdził, że:
-Zapomniałem o moim zeszycie (z wierszami)! - po czym zerwał się z łóżka i po założeniu ciemno-zielonego szlafroka, wyszedł z pokoju. Rzecz tą zostawił w kuchni.
Gdy tylko wszedł, poczuł smród i zlokalizował miejsce. Gdy tylko się zorientował, krzyknął:
-O kur...
BOOM!!!
Eksplozja na cały Pałac!
Dźwięk dotarł nawet do mieszkania Galupienko, którego to wręcz ogłuszyło i zszedł z Ewy.
-Co to było?! - zapytała przerażona.
-Nie wiem – pogłaskał swoje włosy. - Zdaje się, że... z Pałacu. - otworzył okno i wychylił się. - O kurwa!
Wstała i podeszła do niego a on odstąpił jej kawałek miejsca.
-O Boże! - krzyknęła na ten widok.
Jaki widok?
Okno w kuchni Pałacu zostaje wybite i leciał biały dym.
-Co tam mogło się stać?
-Nie wiem, ale różne rzeczy się dzieją, jak Szysza ma okres..
Ewa zrozumiała, jak to każda kobieta kobietę niedysponowaną...
1 komentarze:
Leze xD !!! Wątek z Szyszą i ze mną i jajkami rządzi xDDD !
Prześlij komentarz