CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

wtorek, 26 października 2010

Poczta.

Szymon wziął papierosa do ust i zapalił go. Wypuścił dym i rozkoszował się tytoniem, jaki czuł we płucach. Nagi, leżał pod pościelą. Dzisiejsze stanie na straży zmęczyło go i relaksował się. Jednak, prawdziwa przyjemność miała nadejść.
Pojawiła się w przezroczystym nakryciu, gdzie mógł zobaczyć jej kobiece kształty.
Powolnymi krokami zbliżała się do brzegu łóżka. Zdjęła z siebie wszystko i weszła na łóżko. Odkrył kołdrę i położyła się na plecach obok niego. Zwrócił się do niej będąc na boku. Jednym palcem wodził po jej nabrzmiałych piersiach. Po tej pieszczotce, odwróciła się tyłem do niego. Uniósł jej nogę. Był w niej. Oboje uwielbiali to uczucie. Najpierw powoli, delikatnie, a z czasem coraz szybciej aż w końcu ostro. Jęczała z rozkoszy, a jego męskość pulsowała. Teraz zajęli się wzajemnym pieszczeniem miejsc intymnych. Następnie, wrócili do kochania się.
Zadzwonił telefon. Szymon nie chciał odbierać, ale urządzenie nieustannie dzwoniło.
-Odbierz – powiedziała mu.
Posłuchał jej.
-Halo? - powiedział do słuchawki.
-Siema Galupku! - odezwał się głos Alana.
-Tylko nie Galupku... - mruknął niezadowolony. Nie lubił, gdy ktoś go tak nazywał.
-Okej, żartowałem hehehe! Ważna sprawa, znasz Ewe Iwanow?
-Ewe Iwanow? - spojrzeli na siebie. – A co ja mam do tego?
-A nic, poszukiwana jest, bo to Paparazzi podobno... i mamy list do niej... taki urzędowy... i jeśli ją znasz i wiesz gdzie jest, to powiedz jej, żeby przyszła na pocztę!
-Dobra, jak znajdę to przekaże.
-A ty masz list od ciotki Wiktorii, więc też przyjdź teraz!
-Dobrze... - odłożył słuchawkę.
Znów spojrzał na kochankę.
-Poszukują cię, bo mają do ciebie list.
-List?
-No, ale nie mają pewności, że jesteś Paparazzo.
-Czyli... mogę się ujawnić?
-Wychodzi na to, że tak. Będziesz... moją dziewczyną, zgoda?
-Przecież nią jestem!
-Hehe, raczej moją kochanką...
Zrobiła minę.
-No co? - zapytał ze zdziwionym wyrazem twarzy. - Łączy nas tylko sex!
-Ty... nic nie czujesz?
-Co?
-Żadnych uczuć? Kiedy się kochamy, to... nie wiem... kochasz mnie?!
-Emmm... Ja...
To pytanie było jak pocisk. Sam nie wiedział, czy ją kocha, czy tylko jej ciało. On nie wiedział, co to znaczy „kochać”. Nie miał rodziców, wychowywał się w rodzinie zastępczej, ale tam nikt mu nie okazywał uczuć. Jego przygody z dziewczętami opierały się tylko na sexie. Gdy spotkał Ewę, początkowo myślał, że to przygoda fascynującego kochania się z drugą osobą. Jednak, przy niej... coś się dzieje w jego umyśle. Nie myśli o niej jako kochance, ale jako naprawdę dziewczynie. Mimo tego, bał się związku, a co dopiero dzieci. Wciąż pamiętał swoje dzieciństwo i historię o jego biologicznych rodzicach...
-A więc to tak... - to ją dotknęło – Tobie tylko zależało, by dobrać mi się do dupy! - wstała z łóżka i założyła szlafrok – Udało ci się, ale tak dalej nie będzie! - pobiegła do łazienki i się zamknęła.
-Ewa... Ewa! - stanął przed drzwiami i zaczął pukać. - Przepraszam... proszę wyjdź...
-Spieprzaj!
-Ewa... Ewo... - po dłużej przerwie – Ewuniu... Kocham cię... - te 2, ostatnie słowa wypowiedział niemalże z trudem, ponieważ nigdy ich nikomu nie powiedział. - Wiesz, ja jestem.. kiepski... w wyznaniach...
Otworzyła drzwi. Patrzyła na niego z pokerową twarzą, a on starał się odgadnąć jej myśli.
-Szykuj się, idziemy na pocztę – powiedziała i zamknęła z powrotem drzwi.
Odebrał to, że jego „wyznanie” dotarło do niej.

-Siema Galupku! - wydarł się Alan, kiedy dostrzegł na poczcie Szymona trzymającego za rękę Ewę.
-Kurwa, a ten znowu. - powiedział szeptem do siebie, ale Ewa to słyszała.
-Osobiście do was wyjdę! - faktycznie tak zrobił. - Czy ty jesteś Ewa Iwanow? Ta Paparazzo?
-Nie... znaczy jestem Ewa Iwanow, ale nie jestem Paparazzie!
-A kim?
-Po prostu fotografem!
-Prawda – potwierdził Szymon.
-Oj nie wiem, nie wiem... ludzie różne rzeczy mówią.
-Ona nie jest Paparazzie... - powiedział przez zaciśnięte wargi i przymrużył oczy.
-Okej, okej, żartowałem! Zatem proszę – wręczył jej list. - i proszę! - podał jemu.
Galupienko zrobił krzywą minę.
Chłopak Pauliny dopytywał się nawet o najmniejsze szczegóły dotyczące ich związku, a Galupkowi powoli puszczały nerwy. Chciał jak najszybciej iść stąd!
-Jak ten facet mnie wkurwia. - szepnął do Ewy.
Pogłaskała jego dłoń, a ten się nieśmiało pod nosem uśmiechnął. Znowu pragnął seksu z nią.
Szef Alana widząc go na pogaduchach, publicznie go opieprzył i kazał wracać do roboty. Musiał wykonywać rozkazy. Nie zauważył, że na podłodze leżała skórka od banana, którą wyrzucił. Poślizgnął się na niej i upadł. Jego but wzbił się w górę. Na nieszczęście – wylądował na głowie Ewy. Ponieważ był to glan, który nie jest lekki i była blisko zdarzenia, to upadła tracąc przyjemność. Szymon tego nie wytrzymał. Rzucił się na Alana i zaczął mu robić ARMAGEDON!
Ludzie wzięli jedzenie i obserwowali cały spektakl - „Szymon Galupienko spuszcza wpierdol”. Wszyscy wiedzieli, że dorabia bijąc się na ulicy. Był bardzo w tym dobry i zarabiał dużą sumkę. 
Gdy Alan opadł z sił, skończyła się ta walka, a ludzie chcieli dać mu pieniądze Zignorował ich i wziął na swoje ręce nieprzytomną. Wybiegł z nią i trafił akurat na spacerujących Robertów.
-Co się stało? - zapytali.
-Pomóżcie jej...
Najbliżej był ich dom, więc tam się udali. Położył dziewczynę na łóżku i usiadł obok. Opowiedział im historię o liście i bucie. Najbardziej ich interesowała ta nieprzytomna osoba.
-Nie wiem, czy mogę powiedzieć, im jest.
Spojrzeli na siebie.
-Nie ufasz nam? - zapytał Robert krzyżując dłonie.
-No, ufam, ale... nie wiem jak zareagujecie...
-Wal!
-Okej... Ewa... bo tak ma na imię... ona jest Papa... papa...razzi...
-I?
-No właśnie to!
-Heh! - Roberta pogłaskała swoje włosy. - I to jest ta tajemnica?
-Ale dobrze wiesz, że tutaj nie powinno być Paparazzie.
-Ale nas to nie obchodzi! Będziemy milczeć! - puściła oczko.
-Ty mów jak ją poznałeś i... no wiesz...
Zwierzył im się z prawie wszystkiego.
-To zaszalałeś – skomentował Robert. 
-Szymon... - Roberta zwróciła się do niego. - Ja mam nadzieje, że to nie będzie tym razem przygodny sex i nie będzie przypadkowej ciąży i aborcji! Nie chcę, byś wykorzystał jakąś dziewczynę, rozumiesz?
-Tak, ale... nie panuję nad moim zwierzęcym umysłem! Mogę się pieprzyć tylko z jedną, ale może być tak jak mówisz albo... znudzę jej się...
-Musisz to zmienić. Dla dobra.
-Ja jestem zły Roberto, zły! Sukinsyn z pięściami i wielką pałą.
-Słownictwo do naprawy. - stwierdził Robert.
-Miłość może go uleczyć... - powiedziała Roberta.
-I chyba jest w zasięgu ręki.
Wszyscy spojrzeli na Ewę.
-Wygląda na sympatyczną osobę. Co o niej wiesz jeszcze?
-Wszystko... o! Listy!
Wyciągnął je z kieszeni. Zajął się swoim i otworzył go. Szybko przeczytał go.
-Ciotka znowu mnie zaprasza do Anglii.
-Jedziesz?
-Nie wiem, nie chcę mi się. Zmęczony jestem, a mój sposób na relaks jest nieczynny.
Położył się obok Ewy i wtulił w nią. Zamknął oczy. Robertowie wzięli czerwone wino oraz 2 kieliszki i wyszli na balkon. Tak, dobrze myślicie – TAPIROWANIE!

Marcin wyszedł ze szpitala.  Narzeczona towarzyszyła mu w drodze powrotnej do domu. Tam, gdy otworzył drzwi, zobaczył tańczącą Towarzyszkę Szyszenko.
-Gorze piękny! - wzruszył się – Nawet Najwyższa władza tańczy z powodu mojego powrotu – wziął chusteczkę i wysmarkał nos.
-Ale nie, nie, nie, nie! Wiesz dlaczego to mój szczęśliwy dzień?
Kiwnął przecząco.
-BO SKOŃCZYŁ MI SIĘ OKRES!
I znowu zaczęła tańczyć i nucić hiszpańskie piosenki.
-Chodź! – Magda wzięła go pod ramię. – Zrobię Ci kawę.
-Tylko nie w kuchni!
-A no tak.. to idź do sypialni, ja wezmę kawę, ok.?
Kiwnął głową.
-Chociaż... umyje się... – powiedziała do siebie.
Marcin zagadał się z Szyszą i oboje rozmawiali, że Szyszki w tym roku są bardziej radioaktywne niż wcześniej.
Gorowiczow udał się do sypialni. Panował tam mrok, ale gdy otworzył drzwi i wpadło światło z korytarzu, to zauważył ludzką sylwetkę śpiącą w łóżku.
„Moja maleńka już śpi.”
Rozebrał się do majtek i wlazł pod pierzynę. Wtulił się w ukochaną. Jego ręce i nogi dotykały jej ciała.
„Magda zapomniała o depilacji nóg. To przez stres związany ze mną.”
Dłonią szukał jej biustu, a ustami szukał jej warg. Jakie to jego zdziwienie było, kiedy zamiast piersi, natknął się na owłosioną klatę i wąs w okolicach ust. Wyskoczył z łóżka jak oparzony i zapalił światło.
Wszyscy usłyszeli jego paniczny krzyk. Magda przebywała jeszcze w łazience szykując się dla ukochanego, ale ten krzyk wytrącił ją z równowagi. Pobiegła w stronę sypialni. Zobaczyła prawie nagiego narzeczonego i kogoś w łóżku.
-Ktoś jest w naszym łóżku. – powiedział falsetem.
Odkryła kołdrę i jakie to było zaskoczenie, kiedy zobaczyli... Towarzysza Gahanowa!
-Co on tu robi? – spytał ponownie falsetem.
-Nie wiem...
-Ja go... ja go... – złapał się za głowę.
Do pokoju wparowała Szysza i ją też zaskoczył Dawid, ale podziwiała jego zgrabny tyłek.
-Może... może... Ty wiesz skąd on się tu wziął? – powiedział już normalnym głosem.
Nikt nie wiedział, ale przypuszczono, że znalazł Whisky kupioną na święta i wypił ją całą.
Smacznie spał i nic nie było go w stanie wybudzić. Gorowiczow z Malejkowicz zamienili się z Szyszenko – ona położyła się przy Dawidzie, a oni poszli do sypialni Najwyższej Władzy. Jednak, tam nie odważyli się na coś więcej niż przytulanie i pocałunki. 

niedziela, 24 października 2010

Kawa.

Robertowie też usłyszeli wybuch. Dostrzegli, że z Pałacu wylatuje biały dym.
-Chodź szybko! - powiedziała do ukochanego.
Pobiegli do miejsca. Stały radiowozy i karetki. Robert podszedł do Andrzeja Fleczerowicza.
-Co się stało?!
-Ktoś zapomniał wyłączyć gotujących się jajek...
-Co... jajek?
-Tak.
Rob skierował oczy ku niebu po czym patrzył na swoje buty aż w końcu spojrzał na Andrzeja.
-A ktoś ucierpiał?
-No... Towarzysz Gorowiczow akurat przebywał w kuchni...
W tym momencie na noszach wynieśli białego, śmierdzącego Marcina Gorowiczowa. Za nim szła przestraszona narzeczona.
-Pss! - szepnął ktoś do ucha Robertowi i Andrzejowi.
To był Marian.
-Gdzie jest policjant?
Wskazali mu.
Podziękował i podszedł do wąsatego mundurowego.
-Pożyczy mi pan kajdanki?
-A po jakiego grzyba?
-Chcę skuć niedysponowaną koleżankę!
Zastanawiał się, co to znaczy.
Ahh..
TO.
-Towarzysz Paździochowicz ma się uspokoić, bo go skujemy!
-Chętnie!
Popatrzył na Mariana dziwnie i złapał się za czoło.
-Nie te gierki ze mną!
Pojawiła się Towarzyszka Szyszenko i dostrzegła uciekiniera.
-MARIAN! - krzyknęła.
Ten z przerażonym wzrokiem zabrał kluczyki policjantowi i pobiegł do policyjnego auta. Zamknął się w nim i odpalił.
-Jezu – Roberta wzięła pod ramię Roberta – co on wyprawia?
-A czego można się po nim spodziewać? - stwierdził Andrzej, a wszyscy kiwali głową.
Zaczął wyjeżdżać z Pałacu. Problem w tym, że Marian nie ma prawa jazdy i nie umie jeździć. Panika dotknęła Prypecian.
Kiedy to pomylił biegi, spróbował zahamować i obił inne samochody i wjechał na znak drogowy. Włączyły się alarmy samochodowe, a tłum zgromadził się wokół radiowozu i Pałacu. Gahanow widząc tak niepokojącą sytuacje, postanowił wygłosić przemówienie.
-Towarzysze Rodacy! W imieniu mojej... Szanownej Małżonki... prosimy o... zachowanie spokoju... i powrócenie do domu... Zignorowanie... poleceń... grozi surowymi karami... okrążaniem 101 razy Reaktora o godzinach porannych... i nocnych...
Mieszkańcy wrócili do swoich domów, ale z okien obserwowali sytuacje. Skonfiskowano radiowóz, a Marian pojechał innym samochodem policyjnym na komisariat. Towarzyszka Malejkowicz pojechała do szpitala, by móc być przy Marcinie. Lekarze mieli mały ubaw, z powodu historii z jajkami. Specjalne ekipy zajęły się sprzątaniem kuchni i wstawieniem nowych okien.

Szymon Galupienko wyszedł na chwilę po paczkę papierosów i zaraz wrócił. Ewa siedziała w jego koszuli, ponieważ musiała wrzucić do prania brudną odzież. Jego ten widok coraz bardziej podniecał. Nie umiał panować nad sobą, kiedy miał dotyczenia z piękną dziewczyną.
Pomyślał, że nałóg tytoniowy uspokoi na chwile jego pragnienia. Pomylił się, bo wciąż miał te same myśli.
-Masz kawę? - zapytała go, bo nie chciała buszować po szafkach.
-Mam.
Podszedł do niej od tyłu. Złapał jej dłonie i nimi sterował. Otworzyła szafkę nad zlewem i wyciągnęła torebkę z kawą.
-Dziękuje... - powiedziała prawie niewyraźnie.
Jego usta zajęły się pieszczeniem jej ucha. Ręce skrzyżowały się na jej tali. Teraz jego wargi dotykały jej szyi. Jego dłonie powędrowały w górę i zatrzymały się na jej biuście. Czuł, że jej piersi są podniecone, więc powoli je masował. Miała zamknięte oczy i zagryzała dolną wargę. Przycisnęła jego dłonie swoimi dłoniami.
Obrócił ją, ale ona nadal oczu nie otwierała. Jednym ruchem ściągnął z niej koszulkę. Była tylko w bieliźnie. Językiem polizał jej szyję i schodził nim niżej. Dłonią dotykał przez stanik pierś.
Schodził niżej i zatrzymał się na wysokości majtek. Spojrzał szybkim ruchem na jej twarz i językiem wrócił tam, gdzie zaczął. Jego usta znalazły się przy jej ustach. Językiem dotykał jej warg.
Zaraz potem znalazł się w jej ustach. Objął ją, a ona sparaliżowana jego zachowaniem, stała bezruchu. Rozpiął jej staniki rzucił na podłogę. Spuściła wzrok i przechyliła głowę w bok. Teraz zajął się sobą, a ona cofnęła się trochę do tyłu i ułożyła tak ręce, by zakryć obnażony biust. Zdjął swój czerwony podkoszulek i jeansy oraz obuwie. Była zafascynowana jego klatką piersiową. Podszedł do niej i pchnął ją na łóżko. Kiedy opadła na pościel, położył na niej i zatopił się w jej ustach, a potem szyi. Poczuła, że strach ją dotyka, więc zdecydowała się prawie, że szeptem powiedzieć:
-Nie powinniśmy tego robić...
Nie przerywał.
-Masz chłopaka? - spytał.
-Nie...
-Więc w czym problem?
Chwilę milczała.
-Jestem... nigdy nie... ech... jestem dziewicą...
Tym razem przerwał.
-Boisz się?
Nie odpowiedziała, a spuściła wzrok i oblała się rumieńcem. Kiwnęła głową.
-Będę delikatny....
Zabrał się za całowanie jej piersi. Szybkim ruchem pozbawił ją jej majtek i swoich.
Jej serce waliło jak oszalałe.
-Ile masz lat? - spytał.
-Prawie 19...
-To dzieli nas tylko 5 lat różnicy...
Wziął prezerwatywę.
-Żeby nam kłopotów nie narobić.
Dla Szymona przypadkowa ciąża to kłopot ,a co dopiero z polską paparazzi.
Po założeniu jej.
-Nie bój się... - mruknął jej do ucha.
Położył się na niej, a ona go objęła. Twarz miał nad jej twarzą. Podparł się na ramionach.
Poczuła go w sobie. Głośno jęknęła. Mocniej przycisnęła do siebie Szymona. Ciężko oddychała. Było to dla niej takie nowe uczucie. Chciała to przerwać. Miała go już odepchnąć, lecz on wciąż leżał na niej i wykonywał powolne ruchy. On i ona, wirowali jakby w dziwnym tańcu. Przybliżali się i oddalali od siebie. Nie było granicy między jej ciałem a ciałem jego. Chciała się z tego wyrwać. Miała go odepchnąć od siebie.
-Spokojnie maleńka – szeptał – jest dobrze... bardzo dobrze.
Im dłużej tak wirowali, tym bardziej zaczęła się przyzwyczajać do tego. To powoli stawało się przyjemne.
Wyszedł z niej. Czyżby skończył? Nie. To tylko zmiana pozycji.
Położył się, a ona na nim. Czuła go bardziej niż wcześniej. Ich ciała płonęły z gorąca i pociły się z podniecenia. Podnosiła się i opadała i tak aż do zmiany pozycji.
Usiadł na łóżku, a ona na nim. Zaczęła jęczeć i nieprzytomnie szeptała jego imię.
Nie skończyło się na tych dwóch pozycjach. Wykorzystali chyba wszystkie popularne i najlepsze sztuki kochania się. Kiedy ich szczytowanie dobiegło końca, stwierdzili, że to koniec.
Szymon opadł wręcz wyczerpany na nią. Jego głowa leżała na jej ramieniu. Głaskała je włosy.
-Jak.. jak.. - przełknął ślinę. - jak było?
-Obłędnie... - wyszeptała.
Wstał z łóżka i zaczął się przeciągać. Jego nagie ciało było dla niej paraliżująco przyjemnym widokiem. Gdy tylko patrzyła na jego męskość, to dostawała dreszczy.
Wyciągnął rękę ku niej i przyciągnął do siebie. Bez słowa zaprowadził do łazienki. Znaleźli się w kabinie prysznicowej. Zimna woda spływała po ich gorących ciałach. Tam, obdarzali się dzikimi, pełnymi pożądania pocałunkami i pieszczotami. Puściły mu hamulce i podniósł ją za pośladki. Objęła jego talię nogami, a rękoma szyję. Jego męskość znalazła się w jej kobiecości. Szum prysznica częściowo zagłuszył jej dźwięki rozkoszy...

Towarzysz Andrzej Fleczerowicz nic innego nie robił jak bawienie się zepsutym aparatem, który znalazł. Robił z niego ciuchcię, która niewidzialnym torem jechała po całym mieszkaniu. Wszystkiemu temu przyglądała się jego 15-letnia córka Swietłana Fleczerowicz.
-Tato... co ty robisz? - spytała krzyżując ręce.
-A... nic...
-To czym się bawisz?
-Niczym...
-Czy to aparat?
Pokazał jej.
-Po co ci zepsuty aparat?
-Bo... bo... moja sprawa!
-Mogę go naprawić.
-Ty?
-A co myślałeś?
Zastanowił się.
-Dobrze, spróbuj.
Oddał jej „zabawkę” i razem usiedli przy stole. Dziewczyna zaczęła się uważnie przyglądać urządzeniu.
-Patrzyłeś, czy jest film w środku?
-Eee... nie...
Westchnęła.
-Podaj mi śrubokręt.
Wziął swój piórniczek i wyjął jej. Ta zaczęła się posługiwać i coś robić nim. Jej tata się tylko przyglądał i główkował, co ona robi. Coś pstryknęło! Pogrzebała i wyjęła jakiś przedmiot.
-Ciekawe, że film ani trochę się nie zepsuł!
-Co z tym zrobimy?
-Jak to co? Wywołamy!
-Ale to jest czyjeś... nie lepiej to zwrócić właścicielowi?
-A kto się zakrada do Pałacu?
-No..
-No?
-Złodziej...
-Tak więc go zdemaskujemy! Jasne?
-Dobrze, dobrze.
Jego córka zachowywała się jak jego żona, która wyjechała na jakiś czas z Prypeci.
„Przynajmniej ktoś jest w tym domu bystry” - stwierdził.

Gdy zapadły ciemny wieczór, Robertowie wyciągnęli na balkon kocyki i leżeli na nich. Puścili z radia muzykę i przynieśli sobie kieliszki z winem. Ona leżała na jego klacie piersiowej i oboje podziwiali gwieździste niebo i oświetloną Prypeć.
-Tak się cieszę, że mam ciebie kochanie... - wyszeptał.
-Wzajemnie Robercie... - odpowiedziała.
Podniosła się i położyła się na nim. Całowali się.
Gdy przerwali:
-Mam szaloną myśl skarbie. - powiedział jej i uśmiechnął się na swój sposób.
-Wiem o czym myślisz.
Rozebrali się aż do nagości. Zaczęli się kochać ze sobą.
Pani Romanow siedziała na balkonie z koleżanką Henryką i widziały co robią ci dwoje.
-Ach ta dzisiejsza młodzież... - powiedziała i napiły się łyku herbaty.

Paparazzi i jajka.

Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak w kółko.
-Czadżerski ten nowy aparat! - stwierdziła.
Kim ona jest? - zastanawiają się mieszkańcy Prypeci.
Ruda - szalona fryzura na boba. Czarna tunika do jeansów. Czarne tenisówki Na szyi zawieszony duży czarny aparat. Robi zdjęcia wszystkiemu, co się jej spodoba. Często się śmieje.
-Ona jest dziwna Henryko! – szepcze staruszka drugiej staruszce.
-Na pewno sprowadzi na nasze życie problemy.
Idąc prostą drogą, dostrzega Pałac.
„Cel prawie osiągnięty!”.
Przy Pałacu znajdują się radioaktywne drzewa. Pałac otoczony jest murem, ale bez problemu się na niego wdrapuje. Poszła w kierunku drzew. Jej ulubioną zabawą z dzieciństwa było wspinanie się na drzewa i siedzenie na nich.
Ktoś idzie!
Chodu!
Wdrapuje się szybko i znajduje sobie wygodne miejsce. Pojawia się jakiś mężczyzna. Przechadza się z pałką w okolicach pniach. Przygląda się jego twarzy. Jest młody. Nie nosi wąsów jak przystało na mieszkańców Prypeci. Brązowe oczy. Umalowane?! Tak! Krótkie, czarne włosy. Kolczyk w uchu. Czarna ramoneska. Jeansy. Glany. Mina obserwatora – sokole oko.
Podoba się jej. Stwierdziła, że są jednak piękni Prypecianie.
Pojawia się drugi mężczyzna – z wąsem.
-Melduję Towarzyszu, że nie ma zagrożenia! - zaraportował ten ładny.
-Dziękuje Galupienko! Widać jeszcze mam wyobrażenia o mojej Szanownej Małżonce... Odmaszerować!
-Tak jest!
Oboje znikli. Teren czysty. No to do pracy!
Wzięła aparat i dzięki niemu oglądała. Widzi kobietę w nocnej koszuli z fryzurą a'a Julia Tymoszenko. Chodzi niezadowolona i chyba kogoś woła. Bierze kubek kawy i pije ją.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Kolejne okno.
Ktoś odkurza dywan.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Następne okno.
Ktoś myje ubikację.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Ostatnie okno.
Jakaś para uprawia sex w kuchni na blacie!
Pstryk!
Nie, to intymna sprawa.
Skasować!
No dobrze...
Przydałoby się przedostać na drugą stronę na inne drzewo. Schodzi z drzewa i przemieszcza się powoli i dyskretnie. Gdy ktoś chodził po ogrodzie, to chowała się za jakąś roślinę, czy przedmiot. Hura! Dostała się to upragnionego miejsca! Weszła na drzewo i przystawiła aparat do oka.
Wąsaty mężczyzna siedzi z gitarą i gra na niej. Obok niego stoi wysoka kobieta z długimi włosami i śpiewa. Często zerkają na siebie zalotnym spojrzeniem.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Kolejne okno.
Wąsaty mężczyzna, którego widziała pod drzewem. Rozmawia z wysokim mężczyzną też z wąsami.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Następne okno.
Kobieta ubrana w kimono wymachuje rękoma i nogami. Czasami te ruchy padają na jakieś chłopaka z żelem na głowie.
Pstryk!
I błysk!
Pstryk!
I błysk!
I tak aż do końca.
Nasza fotografka, a raczej Paparazzi traci równowagę i upada na ziemię i traci przytomność.
Ciemność...
Powoli otwiera oczy. Boli ją głowa i nie tylko. Leży na łóżku. Znajduję się w mieszkaniu w bloku – starym bloku. Zapach tytoniu unosi się. Wszędzie nieład i nie skład. Kątek oka widzi, że światło pali się w łazience. Ktoś tam jest! Ale czy... jest bezpieczna?

-Szanowna Małżonka niech się uspokoi... - powiedział Towarzysz Gahanow, kiedy to on i ona byli w kuchni. On siedział i postawił nogi na stole i czytał gazetę z cygarem w ustach.
-A co byś powiedział, gdyby to tobie przez tydzień co miesiąc krew z dupy leciała?!
-Ale wam krew z dupy nie leci...
-Cisza!!! - krzyczała.
„Kobiety... - pomyślał Gahanow.
-I co za kultura trzymać nogi na stole!!!
Przestraszony tonem żony, zdjął nogi ze stołu.
„Jestem Bogiem, że wytrzymuje z Szanowną Małżonką...”.
Wszedł Towarzysz Marcin Gorowiczow.
-Nowy Towarzysz Zdzisław Ogorzałow nie nadaje się do swojej pracy!
-Hmm? A czemuż to?
-Zamiast zastępować Towarzysza Szymona Galupienko to on śpi! Pozwala sobie, żeby go dzieci flamastrami malowały. Teraz ma na policzku narysowanego penisa i się tym nie przejmuje.
-Coś jeszcze?
-Podrywa dziewczęta w pracy.
-Coś z tym zrobimy...
-Ja pierdole! - krzyknęła Towarzyszka Szyszenko.
Panowie spojrzeli na nią, a zaraz potem na siebie. Gahanow dał do zrozumienia mu, że Szanowna Małżonka jest niedysponowana. Zastanowił się przez chwilę, co to znaczy.
Ahh...
TO.
Nagle do kuchni wparował słynny już Marian Paździochowicz.
-DISCO!!! - wydarł się.
Niedysponowana Szyszenko + drący się Marian = KŁOPOTY.
-KURWA MARIAN! - wydarła się i zerwała się do biegu. Marian zaczął uciekać z krzykiem.
-NIECH JA CIĘ DOPADNĘ PAŹDZIOCHOWICZ! - wykrzyczała jak zaczęła biec.
-O Boże... Szanowna Małżonko! Muszę iść! - powiedział do Gorowiczowa. - SZANOWNA MAŁŻONKO! - pobiegł za nią.
Marcin pokiwał tylko głową. Przyszedł do niego jego radny Andrzej Fleczerowicz.
-Znalazłem Pentaxa!
-A.. co to?
-Aparat fotograficzny!
-Aaa... gdzie?
-Koło drzewka od twojego okna.
-O! A czyje to może być?
-Nie wiem.
-Pokaż
Pokazał rozwalony aparat.
-Rozwalony?
-No!
-A nic nie wspomniałeś.
-Zapomniałem.
-A.. nic się nie da z tym zrobić?
-Rozjebany na maxa!
-Andrzeju...
-Przepraszam...
-Co to za krzyki były? - narzeczona Marcina, Towarzyszka Magda Malejkowicz zawitała do kuchni.
-Aaa... Szysza ma okres, a Marian rozrabia.
-Aha... napisałam kolejny wiersz!
-Super – powiedzieli jednocześnie panowie.
-Czekam na Ciebie...
-Zaraz kochanie! To Andrzeju zrób z tym aparatem co tylko zechcesz!
-Okej! - rzekł radośnie i zniknął z pomieszczenia.
-To co... - podeszła do niego – idziesz ze mną na górę, czy tu zostajesz – objęła jego szyje i pocałowała jego wąs, który pachniał perfumami. Nie było tajemnicą, że Gorowiczow psikał pięknymi zapachami swój wąs.
-Możemy być tu znów przyłapani... więc chodźmy do pokoju.
Trzymając się za ręce zniknęli. Kuchnia została pusta. Chyba nikt nie pamięta o gotujących się jajkach...

Dziewczyna Paparazzi niespokojnie leżała. Drzwi od łazienki się otworzyły i pokazała się sylwetka mężczyzny. To był Szymon Galupienko. Nie miał na sobie koszulki, więc mogła podziwiać jego nagi, zarośnięty tors. Miał tylko jeansy na sobie i glany. Miał silne ramiona, bo codziennie ranno robił gimnastykę. Ten widok ją podniecił, że chciałaby się z nim kochać. Tylko... ona nigdy tego nie robiła...
-Głowa nie boli? - zauważył, że nie śpi.
-Trochę...
Przyłożyła głowę do czoła i wyczuła, że ma plaster. Miała je też na policzku i podbródku. Obejrzała dłonie. Też tam były plastry.
-Nieźle się potłukłaś... - stwierdził – Prawie wszędzie miałaś rany. - przysiadł na łóżku.
-Taa...
-Możesz mi powiesz prawdę? - przybliżył się.
-Prawdę?
-No bo po co właziłaś na drzewo?
Rozchyliła lekko wargi.
-Myślisz, że cię nie widziałem? Hehe...
Poczuła, że tempo jej serca przyśpiesza.
-Nie wydam cię, jeśli mi powiesz.
Powiedzieć czy nie powiedzieć?
-Nic... nic nie robiłam...
Uśmiechnął się.
-Nie musisz kłamać przede mną. Twoje oczy mówią wszystko pani... Papa... paparazzi...
Przeszedł ją dreszcz.
-Nie wiem chyba w Prypeci nie ma sławnych osób, żeby sprowadzać tu Paparazzi...
-Mieszkańcy Pałacu...
Spojrzał na nią.
-Szysza Szyszenko, Dawid Gahanow, Marcin Gorowiczow, Magda Malejkowicz, Paulina Plichtenko, Alan Dzikowicz...
-Aha... i śledzisz ich?
-Taa...
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów.
-Chcesz? - wyciągnął jednego w jej stronę.
-Nie palę.
Zrobił minkę, po czym wsadził skręta do ust. Wziął zapalniczkę i zapalił. Wypuścił dym tytoniu w płuc.
-Wiesz... w Prypeci zawód Paparazziego jest zabroniony. Powinienem cię wydać władzy i powinni cię ukarać...
-Nie...
-Mogę cię tutaj ukryć...
-Ukryć?
-Byłabyś bezpieczna.
-Dlaczego to robisz?
-Bo ładna jesteś... - przysiadł bliżej niej. - i... ruda... nigdy nie spotkałem rudej dziewczyny... skąd jesteś?
-Z Polski, ale mój tata pochodził z Czarnobyla, choć przyznano mi Polskie Obywatelstwo.
-Jak ci na imię?
-Ewa.
-Szymon Galupienko – wziął jej dłoń i ucałował.
-Iwanow Ewa...
Spojrzeli na siebie, a on przybliżał się do niej jeszcze. Zgasił papierosa i zdjął buty. Władował swoje ciało na łóżko. Usiadł na jej nogach okrytych pościelą, ale ona je złożyła. Zbliżył swoją twarz do niej. Najpierw nosem i ustami dotykał włosów. Teraz się pochylił i delikatnie szybkimi ruchami dotykał jej warg.

W kuchni w Pałacu zaczyna wrzeć! Jednak mieszkańcy byli zajęci swoimi sprawami. Gorowiczow po łóżkowych akrobacjach z narzeczoną, stwierdził, że:
-Zapomniałem o moim zeszycie (z wierszami)! - po czym zerwał się z łóżka i po założeniu ciemno-zielonego szlafroka, wyszedł z pokoju. Rzecz tą zostawił w kuchni.
Gdy tylko wszedł, poczuł smród i zlokalizował miejsce. Gdy tylko się zorientował, krzyknął:
-O kur...
BOOM!!!
Eksplozja na cały Pałac!
Dźwięk dotarł nawet do mieszkania Galupienko, którego to wręcz ogłuszyło i zszedł z Ewy.
-Co to było?! - zapytała przerażona.
-Nie wiem – pogłaskał swoje włosy. - Zdaje się, że... z Pałacu. - otworzył okno i wychylił się. - O kurwa!
Wstała i podeszła do niego a on odstąpił jej kawałek miejsca.
-O Boże! - krzyknęła na ten widok.
Jaki widok?
Okno w kuchni Pałacu zostaje wybite i leciał biały dym.
-Co tam mogło się stać?
-Nie wiem, ale różne rzeczy się dzieją, jak Szysza ma okres..
Ewa zrozumiała, jak to każda kobieta kobietę niedysponowaną...

sobota, 23 października 2010

Pierścionek.

Po wspaniałych wspomnieniach związanych z ich pierwszym razem... spotkania się, udała się do sypialni, gdzie leniwie przeciągał się jej ukochany. W takich chwilach nie miał umalowanej twarzy, jednak ona go kochała w każdym wydaniu. Gdy tylko ją zobaczył, od razu poczuł, jak krew mu z radości szaleje w ciele.
-Pójdziesz ze mną na spacer? Dziś taki piękny dzień i wszystko jest takie... radioaktywne!
-Pewnie, że pójdę! – uśmiechnął się – Najpierw podejdź tu... – powiedział to tak uwodzicielsko seksownym głosem, że jej kolana się ugięły.
Wyciągnął rękę ku niej, a ona ją chwyciła. Przyciągnął ją do siebie i usiadła na łóżku. Objął ją w pasie, a ona jego szyję. Całował jej bródkę i szyję. Zajął się jej sukienką:
-Za szybko ją założyłaś skarbie... – jednym ruchem rozpiął suwakiem odzież.
-A ty... za szybko się okryłeś... – i zdjęła kołdrę ukazując jego BOSKIE ciało.
Śmieli się i całowali się. Położył się na łóżku, a ona na nim. W objęciach, obdarzali się namiętnymi pocałunkami. Obrócili się i teraz on znajdował się na górze. Pozbawił ją reszty ubrań i wycałował całe jej ciało.
-Co powiesz na... – zalotnie przerwał z tym jego uśmieszkiem.
-Tapirka?! – zrobiła słodkie oczy.
-Yhym...
Wiemy, jaka powinna być odpowiedź. I się zaczęło- TAPIROWANIE!
(Przypominamy, że tapirowanie w tym opowiadaniu nie dotyczy robienia fryzury).
Najpierw powoli i delikatnie... przyśpieszenie... pot pojawia się na ciele... podniecenie... coraz szybciej... serce zamienia się w perkusistę metalowego zespołu... jęki.... i znowu... silne dreszcze... już prawie koniec...
-Och Robert! - krzyczała.
-O słodka Roberto! - krzyczał.
Osiągnęli najwyższy możliwy szczyt. A więc, tapirowanie dobiegło końca.
Całkiem wyczerpani opadli na łóżko. Ciężko oddychali, ale zaraz potem zaczęli się śmiać.
-Zajebiste robisz mi tapirki – palcem wodziła po jego klacie piersiowej.
-Moją specjalnością jest robienie Ci dobrze.
Ich wargi stały się jednością.
Ubrali się i wyszli z mieszkania. Trzymali się za ręce i spacerowali po jesiennym „lesie” w parku. Mijali inne, zakochane pary, które też zdecydowały się na spacer. Usiedli na ławeczce i objęli się. Podziwiali drzewa, które od słońca i lekkiego wiaterka błyszczały w kolorach czerwieni, żółci, pomarańczu i brązu.
-Chciałbym poważnie o czymś porozmawiać – przerwał ciszę.
-Tak?
-Ile się znamy?
-No, jakiś już czas.
-Prawie pół roku.
-Tak.
-Wiesz, że bardzo cię kocham...
-Wiem. – pocałowała go. - Ja Ciebie też...
-I właśnie...
-Chyba mnie nie rzucisz? - zrobiła smutną minę.
-Nie! - krzyknął. - Nic z tych rzeczy.
-Uff...
-Chcę przy świadkach i Bogu udowodnić moje uczucie...
-Ślub?! – niemal podskoczyła.
Pogrzebał w kieszeniach i znalazł małe, czarne pudełeczko.
-Czy... czy... tam... – nieśmiało wskazała palcem.
Z jego uśmieszkiem kiwnął głową. Wyobraziła sobie zawartość tego przedmiotu oraz następstwa tego: ślub, noc poślubna (jajć!), a potem założenie rodziny.
-Och Robercie... – szeptała. – Robercie...
-Zgadzasz się?
Rzuciła się mu na szyje i wycałowała jego twarz.
Zadowolony już otworzył przed nią pudełko i aż zagryzł dolną wargę z emocji. Robercie uśmiech znikł z twarzy. To jego zaniepokoiło.
-Czy... nie podoba ci się?
-Jak tu nic nie ma...
Myślał, że się przesłyszał, a zaraz potem własnym oczom nie dowierzał, które wyglądały jak polskie 5 zł. Pierścionka nie ma!
-Chyba jaj sobie ze mnie nie robisz!
-Przysięgam – zaniepokoił się. – tutaj był pierścionek!
-Nie kłamiesz mnie?
-Nigdy cię nie kłamie misiu...
-To... gdzie jest niby to, co ma mnie zrobić narzeczoną?!
-Sam nie wiem!
-Opowiedz mi, gdzie i kiedy to kupiłeś?
Kupił to wczoraj w sklepie jubilerskim. Pudełko schował w piórniku. Wyjął dziś i pierścionek był nadal.
Pogrzebał we wszystkich kieszeniach. Żadna nie jest dziurawa, a zawartości pudełeczka nadal brak.
-Nie będę twoją narzeczoną buuuu! – rozpłakała się.
-Ci... nie płacz – przytulił ją i pocieszał głaskając po głowie. – jak nie znajdę pierścionka, to kupie nowy... cichutko już... nie płacz...
Schowała twarz w jego szyi, a jego ręce głaskały jej włosy i plecy.
Towarzyszka Paulina pokazała się przed nimi z Alanem, który ledwo się trzymał na nogach, więc była z nim pod ramię.
-Chodźcie! Szyszenko ma wygłosić przemówienie!
Kiedy zobaczyła zapłakaną siostrę, zmartwiła się.
-Katja moja miła, coś ci zrobił?!
Pokazała swój czarny pas. W końcu uczy karate.
-Nie... on nie... – przetarłą palcami nos. – mój pierścionek zaginął!
-Jaki pierścionek?
Alan beknął.
-Nie becz! – szarpnęła ramieniem go.
-Mój pierścionek zaręczynowy!
-O! Nic się nie chwaliliście!
-Bo ja teraz się oświadczyłem! A w pudełku był pierścionek, a go nie ma!
-Dlaczego go nie ma?
Alan znowu beknął.
-Kurna, zachowuj się!
-Przed wyjściem sprawdzałem, czy jest i był! Pudełko samo się w kieszeni nie otwiera!
-Dziwne to... – stwierdziła Paulina. – Ale chodźcie! Jak Szyszka mówi przemówienia, to się chce żyć!
Wstali z ławeczki.
-A co jemu? – zapytał Robert wskazując na Alana.
-Upił się, bo szef dał mu opieprz.
-Aha...
Przez całą drogę „niedoszły” narzeczony głaskał „niedoszłą” narzeczoną. Uśmiechała się niewyraźnie do niego. Żałowała, że wydał tyle pieniędzy i przedmiot zaginął. Tak ciężko pracował na to.
Tłum ludu był już zgromadzony przed Pałacem. Wcisnęli się w środek. Przed nimi stał prawdopodobnie Marian Paździochowicz.
Gahanow stanął przed zgromadzoną ludnością. Trzymał swoje cygaro w dłoni.
-Towarzysze rodacy! – zaczął.
Odezwała się osoba przed Towarzyszem Dzikowiczem, Plichtenko i Robertami.
-Ale... gdzie jest Towarzyszka Szyszenko?! – to był Marian na 101 % .
-Marian zamknij się! – krzyknął ktoś obok do niego.
-Ale gdzie jest Towarzyszka?!
-Cisza! – krzyknął Gahanow. – Towarzyszka Szyszenko jest niedysponowana.
Spora część mężczyzn zastanawiała się, co znaczy to słowo.
Ahh...
TO.
Alan znowu beknął. Spojrzenia niektórych ludzi były skierowane na niego. Paulina poczuła wstyd za swojego chłopaka. Stwierdziła, że błędem było zabieranie go w stanie nietrzeźwości.
-Zachowuj się! – szepnęła.
Tym razem się nie pohamował. Beknął na taką potęgę, że było go słychać na cały tłum. Mało tego, coś błyszczącego wyleciało z jego ust i wystrzeliło w tył głowy Mariana. Ten trafiony „pociskiem” stracił równowagę i upadł na osobę z przodu. Teraz tłum zamienił się w Domino Day i kolejno się przewracał. Zapanowało wielkie zamieszanie.
-Spokój! – krzyczał Gahanow.
Robert schylił się zobaczyć, co wyleciało z buzi Alana.
-Ja pierdole! To mój zaginiony pierścionek zaręczynowy!
Wszyscy zrobili ogromniaste oczy i spojrzeli na głównego podejrzanego.
-Jak tyś to kuźwa zrobił?! – dopytywał się Robert.
-No.. byłem se u ciebie... pusto cos... takie małe czarne cos... i w środku takie cos małe ostre... a nie miałem czym buteleczki... z korkiem otworzyć... i to ostre wbiło... mi się w koreczek... ząbkami próbuje to wziąć... i musiałem to... chyba połknąć... – przewrócił się i od razu zapadł w sen.
-Ja pierdaczę. – powiedziała do siebie Roberta i zaśmiała się. – wlazł do naszego domu jak byliśmy w łazience!
-Ale jaja... – stwierdził Robert.
-No to będzie lanie w domu! – Paulina strzelała z palców. – Odkupię wam ten pierścionek!
-Ależ nie trzeba! Ja kupię nowy, bo kto chce... Alanowy pierścionek...
-Nikt... – powiedziała Roberta.
-Jeśli nie zgodzicie się na to, to...
Robertowie zrobili pytającą minę.
Pokazała swój czarny pas.
-Okej, okej! My tak żartowaliśmy! – usprawiedliwi się.
-No!
Gahanow w ogóle nie wiedział co jest grane i co ma zrobić. Poprawił kołnierz i swój wąs. Wyjął
mały, srebny pistolecik i strzelił.
-CISZA!!! – wrzasnął tak, że ziemią zatrzęsło.
Wszyscy się opanowali i stanęli wyprostowani nawet nie śmiać drgnąć.
-Dziękuje... – znowu poprawił wąs i schował broń. – Chciałbym z niezwykłą radością rzec..., że dziś... ustanawiamy... nowe święto w Prypeci... na cześć... naszej niezwykłej... jakże i pięknej... Towarzyszki Szyszenko... Cześć i chwała naszej pani!
-Aviva! – krzyknął tłum.
-Bardzo proszę o... rozwieszenie... oficjalnego znaku... z okazji dzisiejszego święta!
Ochroniarz pałacu Szymon Galupienko oraz jakiś młody technik rozwiesili wielki plakat. Przedstawiał on szyszkę na tle znaku radioaktywności. Ludzie zaczęli radośnie krzyczeć i skakać.
-Cóż za fajne święto co nie? – krzyczała radośnie Paulina. – Idziemy do pałacu? – zwróciła się do Robertów, ale oni w ogóle nie reagowali, ponieważ tonęli w namiętnym pocałunku w swoich objęciach.
Towarzyszka Plichtenko westchnęła.
-Ci to nie mają problemów!
I tak wyglądała historia o zaręczynach. A jak się skończyło? Alan (trzeźwy) ze swoją dziewczyną zgodnie z obietnicą, kupili Robertowi nowy, śliczny z małym brylantem pierścionek. Uradowany z powodu podarunku, oświadczył się Robercie w parku. Wreszcie z dumą mogli oznajmić wszystkim, że wkrótce wezmą ślub.

 (Tak, obrazek spod mojej prawej ręki).

piątek, 22 października 2010

Początek i wspomnienie.

Tymczasem w miasteczku radioaktywnym Prypeć...

Towarzyszka Katja (zwana Robertą) stała w łazience przed lustrem i malowała swoje ponętne usta. O tak, Towarzysz Robert uwielbiał jej czerwono-krwiste wargi pełne pożądania. Zauważyła, że użyła jego szminki. Chwila... oni mieli szminkę na spółkę. Mieli też wspólną czarną kredkę do oczu. Dziewczyna nie miała takiej wprawy w malowaniu oczu jak jej ukochany. On robił to za jednym razem, a ona wciąż rysowała krzywo i trzymała w kieszeni demakijaż. Po kilkunastu poprawkach, makijaż był gotowy. Obejrzała jeszcze swoje odbicie i stwierdziła, że w tej sukience jej pupa wygląda atrakcyjnie. Na nogach nosiła jej ukochane glany. Przez pomyłkę czasami nosiła jego buty.
Mój misio nie odstąpi mnie na krok” - i zrobiła minę chomika.
Złapała się za biust i przypominała sobie ich dzisiejszą dziką noc. Kiedy to oboje polewali swoje ciała czerwonym winem i jej krzyki:
Zrób mi tapira!”
Czyli ten zwrot oznaczał zrobienie jej naprawdę dobrze, bo tapir kojarzył się jej z szaleństwem i przyjemnością. Oboje mieli tapir na głowie i to właśnie zwróciło jej uwagę, kiedy go poznała. Tego dnia nigdy nie zapomni...
Towarzysz Gahanow stał się towarzyszem rządzącej w Prypeci Towarzyszki Szyszenko. Towarzyszka Katja-Roberta , która przyjaźniła się z Towarzyszką Szyszenko i Plichtenko, wiedziała, że to może oznaczać wiele dobrego. Natomiast jej koleżanki wiedziały, że w końcu znajdzie swoją miłość – wysokiego bruneta z tapirem i makijażem na twarzy oraz na czarno ubranym. I tu się nie pomyliły. Kiedy to Towarzysz Gahanow urządził huczną imprezę na ulicy miasta Prypeć, to Towarzyszka Katja Tarnow nie mogła sobie tego odmówić. Była jedną z najgłośniejszych osób, które krzyczały. Z tym, że Katja-Roberta krzyczała:
Gahanow i Szyszenko są the best!”
Usłyszała, że ktoś krzyczy jak ona. Dostrzegła w tym tłumie wysokiego chłopaka, z „krzakiem” na głowie w czarnej odzieży. Nie wahała się podejść bliżej i zobaczyć kim jest ta tajemnicza postać. Dotknęła jego ramienia. Odwrócił się. Cisza... serca biją jak perkusja w zespole metalowym. Chłopak z burzą na głowie o malowanych oczach – po prostu miodzik! Roberta od razu się w nim zakochała i to ze wzajemnością. Po prostu – swój trafił na swojego.
Stanęli obok siebie i odwracali do siebie twarze uśmiechając siebie. Po chwili odezwała się do niego spuszczając przy tym wzrok i uśmiechając się pod nosem:
-Towarzyszka Katja Roberta Tarnow...
-Towarzysz Robert Kowalow
Ich spojrzenia wyglądały jak dwie gwiazdy. Robert nie pohamował emocji i objął ją i zatopił swoje usta z języczkiem w jej usta. Ten widok był niemal identyczny z widokiem zdjęcia, gdzie przypadkowy marynarz całuje przypadkową kobietę. No... ale tu tak przypadkiem całkiem nie było...
Wymknęli się z tego miejsca i poszli do jej domu. Z powodu tak niezwykle wspaniałej okazji, wyjęła zimną whiskey. Wypili ją całą i do dziś oboje nie są w stanie oboje sobie przypomnieć co robili. Według pani Romanow, sąsiadki z bloku naprzeciw, która to wtedy wieszała pranie na balkonie, to widziała, że naprzeciw jej balkonu stało na balkonie dwoje ludzi. Byli oni nadzy i z przodu stała dziewczyna, a za nią chłopak. Oboje mieli „dziwne, czarne czapki na głowie” (wg pani Romanow) i on trzymał w dłoniach jej biust, a ona wystawiła ręce wzdłuż swojego ciała. Na głos śpiewali (a raczej próbowali) piosenkę z „Titanica”. Towarzyszka Paulina Pllichtenko, która miała zabrać wspomnianą whiskey i Robertę na przyjęcie u Gahanowa, zobaczyła jak pusta butelka turla się po podłodze.
Noż kuźwa jego mać! Kto wypił moją whisky?!”
Nie pomyślała o swojej siostrze Robercie, myślała, że ktoś się mógł włamać. Po chwili jednak pomyślała o niej. W końcu dziś specjalna okazja, ale czy musiała wypić całą butelkę przed?!
Weszła do sypialni i krzyknęła:
-O jasna dupa!
Faktycznie była to jasna dupa niczym księżyc w pełni, która wystawała spod kołdry.
Przecież Katja nie ma takiej dupy...”
I właśnie w ten sposób pomyślała, że jest to jakiś zboczony, pijacki włamywacz. Wyciągnęła z szafy kij bejsbolowy i wymierzyła cel. Strzeliła! Tyłek się poruszył i pod kołdrą dobiegło jakieś mamrotanie. Paulinka podeszła bliżej do łóżka przyglądając się przy tym wystającej części ciała o której mowa wyżej. Zdjęła kołdrę i zrobiła oczy jak polskie pięć złotych. Tyłek należał do mężczyzny rozmazanymi ustami , który smacznie spał na plecach kobiety z rozmazanym całym makijażem.
-O ja pierniczę! – powiedziała Towarzyszka Paulina półszeptem na tej widok.
Plecy Roberty miały odcisk czerwonej szminki. Możemy się domyślić, co tu mogło się wydarzyć. Jak widać, niektóre znajomości szybko nabierają sensu.
Towarzyszka Plichtenko obudziła ich swoim gwizdkiem. Prawieże oczu nie otworzyli, a głowa dawała o sobie znać. Kiedy doszła do nich świadomość w jakim są stanie, to głupio się uśmiechnęli i oblali się rumieńcem.
Później jakby nigdy nic, poszli do Gahanowa i Szyszenko i zostali tam do białego rana w swoich objęciach.
Taki początek, a zarazem szybko rozwój miała romantyczna miłość Towarzyszów Robertow (tak ich nazywali przyjaciele, gdy byli we dwoje).

Postacie.

Postacie Najważniejsze.

Towarzyszka Katjarina - Katja "Roberta" Tarnow.
Wiek: 18 lat
Data i miejsce urodzenia: 24 marca 1964; Prypeć.
Praca: Salon Fryzjerski Roberta Kowalowa w Prypeci - fryzjerska; asystentka "Mistrza".
Status związku: w związku z Robertem Kowalowem.
Debiut: Początek i wspomnienia.

Towarzysz Robert Kowalow.
Wiek: 22 lat.
Data i miejsce urodzenia: 1 czerwca 1960; Czarnobyl.
Praca: Salon Fryzjerski Roberta Kowalowa w Prypeci - szef; Prypećwood - gitarzysta i drugi wokalista w zespole Płonące Dupy.
Status związku: w związku z Robertą Tarnow.
Debiut: Początek i wspomnienia.

Towarzyszka Aleksandra "Szysza" Szyszenko.
 
Wiek: 18 lat.
Data i miejsce urodzenia: 30 lipca 1964; Czarnobyl.
Praca: Władczyni Prypeci i Czarnobyla.
Status związku: w związku małżeńskim z Dawidem Gahanowem.
Debiut: Początek i wspomnienia.

Towarzysz Dawid Gahanow.
 
Wiek: 29 lat.
Data i miejsce urodzenia: 9 maja 1953; Prypeć.
Praca: brak.
Status związku: w związku małzeńskim z Szyszą Szyszenko.
Debiut: Początek i wspomnienia.

Towarzyszka Paulina Plichtenko.

Wiek: 18 lat.
Data i miejsca urodzenia: 4 lipca 1964; Prypeć.
Praca: Gimnazjum w Prypeci - nauczycielka WF-u; Szkoła karate w Prypeci - nauczycielka i mistrzyni Prypeci.
Status związku: w związku z Alanem Dzikowiczem.
Debiut: Początek i wspomnienia.

Towarzysz Alan Dzikowicz.

Wiek: 22 lat.
Data i miejsce urodzenia: 1 czerwca 1969; Prypeć.
Praca: Poczta Ukraińska - poczciarz.
Status związku: w związku z Pauliną Plichtenko.
Debiut: Pierścionek.

Towarzyszka Magda Malejkowicz.
Wiek: 21 lat.
Data i miejsce urodzenia: 23 czerwca 1961; Czarnobyl.
Praca: Prypećwood - piosenkarka; pisarka; poetka.
Status związku: zaręczona z Marcinem Gorowiczowem.
Debiut: Paparazzi i jajka.


Towarzysz Marcin Gorowiczow.
Wiek: 21 lat.
Data i miejsca urodzenia: 23 lipca 1961; Prypeć.
Praca: Prypećwood - piosenkarz; poetka.
Status związku: zaręczony z Magdą Malejkowicz.
Debiut: Paparazzi i jajka.


Towarzyszka Ewa Iwanow.
Wiek: 18 lat.
Data i miejsce urodzenia: 8 marca 1964; Płock, Polska.
Praca: Paparazzi; Studio Fotograficzne w Płocku - fotografka.
Status związku: singielka.
Debiut: Paparazzi i jajka.


Towarzysz Szymon Galupienko.
Wiek: 22 lat.
Data i miejsce urodzenia: 1 czerwca 1960; Czarnobyl.
Praca: Pałac w Prypeci - ochroniarz; Prypećwood - basistka zespołu Płonące Dupy.
Status związku: singiel.
Debiut: Pierścionek.


Towarzysz Paweł "Perła" Krawczuk.
Wiek: 18 lat.
Data i miejsce urodzenia: 8 listopada 1964; Czarnobyl.
Praca: Salon Fryzjerski Roberta Kowalowa w Prypeci - fryzjer; Prypećwood - wokalista i głowa zespołu Płonące Dupy.
Status związku: w związku z Czarną Fleczerowicz.
Debiut: Wąsy.


Towarzyszka Swietłana "Czarna" Fleczerowicz.
Wiek: 15 lat.
Data i miejsce urodzenia: 26 kwietnia 1967; Prypeć.
Praca: brak.
Status związku: w związku z Perłą Krawczuk.
Debiut: Kawa.

Towarzysz Tomasz "Tom" Riddle.



Wiek: 24 lat.
Data i miejsce urodzenia: 31 grudnia 1958; Orzeł, Rosja.
Praca: brak.
Status związku: singiel.
Debiut: PUNK!

Towarzysz Peregun "Pery" Barow.

Wiek: 27 lat.
Data i miejsce urodzenia: 3 września 1955; Prypeć.
Praca: Rybak.
Status związku: singiel.
Debiut: Praca.

Towarzyszka Laura Nowak.

Wiek: 17 lat.
Data i miejsce urodzenia: 31 stycznia 1965; Orzeł, Rosja.
Praca: Dom Babci Adiel - osoba do towarzystwa.
Status związku: singielka.
Debiut: Babcia Adiel i wypad na miasto.

Towarzysz Marian Paździochowicz.
Wiek: 30 lat.
Data i miejsce urodzenia: 26 luty 1952; Prypeć.
Praca: brak.
Status związku: singiel.
Debiut: 
Paparazzi i jajka.


Towarzyszka Zośka Kowalow.
Wiek: 24 lat.
Data i miejsce urodzenia: 27 maj 1958; Czarnobyl.
Praca: Klub Nocny w Czarnobylu - tancerka. 
Status związku: singielka.
Debiut: Czas przygotowań.


Postacie z Drugiego Planu.

Towarzyszka Pani Romanow.

Wiek: brak.
Data i miejsce urodzenia: brak.
Praca: emerytka.
Status związku: wdowa.
Debiut: Początek i wspomnienia.





Towarzysz Andrzej Fleczerowicz.




Wiek: 36 lat.
Data i miejsce urodzenia: 8 lipiec 1946; Prypeć.
Praca: Pałac - radny Szyszy Szyszenko oraz Marcina Gorowiczowa.
Status związku: rozwodnik.
Debiut: Paparazzi i jajka.



Towarzysz Borys Gruszenko.

Wiek: 24 lat.
Data i miejsce urodzenia: 24 kwiecień 1958; Czarnobyl.
Praca: brak.
Status związku: singiel.
Debiut: DISCO!




Towarzyszka Babcia Adiel.

Wiek: 71 lat.
Zgon: jesień 1982 w mieście Orzeł, Rosja.
Data i miejsce urodzenia: 1911; Orzeł, Rosja.
Praca: emerytka.
Status związku: wdowa.
Debiut: Babcia Adiel i wypad na miasto.






Towarzysz Mariusz Pudzianowicz

Wiek: 34 lat.
Data i miejsce urodzenia: 7 luty 1948; Czarnobyl.
Praca: Niemal każdy klub oraz sklepy - ochroniarz.
Status związku: singiel.
Debiut: Fryzjer i zakupy.

Towarzysz Laurenty "Lolek" Popow.


Wiek: 23 lat.
Data i miejsce urodzenia: 3 luty 1959; Czarnobyl.
Praca: Prypećwood - perkusista zespołu Płonące Dupy.
Status związku: singiel.
Debiut: Kufer i walka.


Towarzysze z Mariana i przyjaciół:

Osoby: Rysiek, Stefan, Gercio, Zbyszek, Łajza, Widelcu, Kubuś, Grzesiu, Tomuś, Krystian (zwany Krysią), Michał, Rafał, Jaruś, Karina, Czaruś.
Wiek: ok. 18-35 lat.
Data i miejsce urodzenia: Polska.
Praca: różne
Status związku: single; w związku.
Debiut: Parada.


Trudne słówka (z "*")

*Tapir; tapirowanie - tak zwane "zrobienie komuś dobrze", a jak kto woli - sex. Tylko Robertowie używają tej nazwy.

Dziękuje Towarzyszce Szyszenko za narysowanie i zgodę na publikacje obrazków Gahanowa, Szyszenko i Gorowiczowa oraz Towarzyszce Plichtenko za autoportret i Mariana oraz Marcina bez wąsów :D :*