CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

niedziela, 17 kwietnia 2011

Wspomnienia: Ślub Perły i Czarnej - ciąg dalszy i koniec ; Wazon.

Wszyscy zajęli swoje miejsca, w tym Ksiądz, Pan Młody i świadkowie. Swietłana i jej tata Andrzej stanęli na początku swojej trasy, aż pod ołtarz, gdzie to ojciec Panny Młodej miał ją tam „przekazać” Pawłowi Perle.
-Chyba przeżywam to bardziej niż twoją ciąże... - wyznał jej, kiedy czekali na znak od Szymona.
BTW jak zauważyliście, Szymon odpowiadał za dawanie sygnałów. W końcu po jego ślubie z Ewą stał się jedną z najważniejszych osób w Prypeci, więc Szyszka powierzyła mu zadanie, w których oprócz ochrony Pałacu, miał dawać sygnały startu lub zakończenia oraz mówić co jakiś czas raport z miejsc wydarzeń itp.
-Ale to ja biorę ślub, tatku...
-Wiem, wiem. - poklepał jej dłoń, po czym przełknął ślinę. - Gdyby to twoja matka widziała...
-I widzi. - wskazała na Szyszkę.
-No tak, ale twoja biologiczna matka...
-Wiesz... nie będę się na siłę wpychać do jej życia. Jak chce, to niech przyjedzie. Ja ją chętnie przyjmę u siebie.
Andrzej nieśmiało się uśmiechnął.
Szymek dał znak.
Tom zaczął grać słynną nutkę ślubną na pianinie. Czarna pod ramię z ojcem ruszyła do przodu powoli. Wszyscy patrzyli na nią zachwyceni jej urodą, wzrostem, figurą, włosami... A Perła wzdychał z zachwytu. Z radością chwycił dłoń ukochanej, gdy ta już była pod ołtarzem. Andrzej zaczął płakać ze szczęścia. Wtuliła się w niego Izabela Iwanow, mama Ewy Galupienko. Kilka miesięcy po wielkich ślubach, radioaktywna rodzinka królewska wybrała się do Polski. Andrzej i Izabela nawet po tylu latach rozłąki darzą się silnym uczuciem. Iza zamieszkała na stałe w Pałacu z Andrzejem. I możliwe, że też wezmą ślub.
W każdym razie ślub Krawczuków miał wersję amerykańską:
-Czy Ty, Pawle Krawczuk, bierzesz sobie za żonę Swietłanę Fleczerowicz i przysięgasz jej miłość, wierność, uczciwość małżeńską, aż do śmierci?
-DA PUNK!!!
-Czy Ty, Swietłano Fleczerowicz, bierzesz sobie za męża Pawła Krawczuka i przysięgasz mu miłość, wierność, uczciwość małżeńską, aż do śmierci?
-Tak!
-Punk! - dodał Perła.
-Zatem... wymieńcie się obrączkami.
Tak zrobili.
-Ogłaszam was mężem i żoną w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego... AMEN... Pan Młody może pocałować Pannę Młodą.
Perła odsłonił spod welonu twarz świeżo upieczonej żony i pocałował ją czule i objął.
Wszyscy zaczęli klaskać, a niektórzy ze szczęścia płakali.

A teraz.... WESELE!!
-Złap mnie, jeśli polecę...
Zwiąż mnie, jeśli ucieknę...
Przytul mnie, jeśli płaczę...
Pocałuj mnie, jeśli kochasz...

Popełniam błędy
A ty je naprawiasz
Czasem kłamię
A ty mi wybaczasz

Jesteśmy tylko ludźmi”
Mówisz mi...
Jesteśmy stworzeni do miłości”
Szepczesz mi...

Gdziekolwiek będę
Gdziekolwiek zostanę
Gdziekolwiek odejdę
Zawsze będę cię kochać...”

To jest jedna z piosenek śpiewanych przez Szymona. Potem wziął na ręce swoją dwuletnią córeczkę Kasie. Miała te same oczy, co on oraz miała kasztanowe włosy, jej mama takie kiedyś miała.
Potem dziewczynka została posadzona w specjalnym kąciku z innymi dziećmi, które tez miały dwa latka: bliźniaki Szymek i Paweł Kowalow, Robert Krawczuk, Dawid Riddle, Czarek Dzikowicz.
Oczywiście z Kasią najbardziej bawić się chciał Robert. Dawidek i Czaruś obmyślali plan ataku na gości, a bliźniaki ze sobą się bawili, choć też szli do Roberta i Kasi.
Mieli szczęście: dzieci młodsze od nich musiały zostać w domu w opiekunkami, ze względów bezpieczeństwa.
Zaś ciężarne kobiety musiały jeść tylko zdrową żywność oraz zero alkoholu.
-Dlatego cieszę się, że nie jestem kobietą.- wypił kieliszek whiskacza Gahanow. - Ale za to zazdroszczę wam cycuszków. - po czym spojrzał na biust żony.

Para młoda dostała mnóstwo prezentów. Przyszła kolej na mamę Perły.
-Jesteś moim jedynym dzieckiem. Masz piękną żonę i synka. Myślę, że to co Ci dam, to najlepszy prezent. - po czym wręczyła im wazon.
-Oh gosh, przecież to wazon Romanowów! - powiedziała Roberta.
-O rly? - nie dowierzała Szyszka.
-Mamusiu! To twój najukochańszy wazon!
-Właśnie, a Ty jesteś mój najukochańszy na świecie, więc moja miłość idzie z tym wazonem.
Krawczukowie podziękowali za ten piękny prezent.
-Tylko jeśli choć znajdzie się na nim jedna rysa...
-Spoko, skleimy i będzie punk!!
-... przyjadę tu do was i zawału dostanę!!
-Yymmm...
-I nie będzie punk!

Dopiero teraz Perła przypomniał sobie te słowa jego matki, a Czarna myślała co zrobić.
-Oby mama nie przyjechała...
-Skoro stłukłeś wazon z jej miłością, to to wyczuje.
Robert wbiegł do domu.
-Mamo, tato!! Mam zajebistą wiadomość do powie.... o cholera! - zobaczył stłuczony wazon. - Co się stało?
-Twój ojciec jako, że rasowy z niego punkowiec, to stłukł wazon od twojej babci, który dała nam w dniu naszego ślubu.
-Oh gosh, tato...
-Skleimy synek, skleimy!
Zadzwonił telefon. Rob podszedł do słuchawki.
-Da? Cześć babciu!
Krawczuków przeszedł prąd po skórze.
-Są, są.... a, ok hehe! Ja? A dobrze... oni też... aha... tak... uhm... jasne, spoko... tak, tak... dobrze babciu... przekażę... no, papa! - odłożył słuchawkę. - Babcia z dziadkiem nas odwiedzą! Powiedziała, że miała niedawno sen, że jej wazon został stłuczony, więc uznała to za jakiś znak.
Czarna i Perła na siebie spojrzeli.
-To gdzie masz ten klej? - spytała męża.
-Dobra, dobra! - przerwał im syn. - Najpierw musicie to wysłuchać! Nawet nie wiecie, że ktoś był pod naszym domem! Kiedy to siedzieliście w pokoju nic nie słysząc, to ja poszedłem otworzyć drzwi. Gościu nazywa się Daniel Millerow.
-Ten Millerow?! Ten od wytwórni...
-Da, tato! I powiedział, że słyszał nas na ostatnim koncercie, co ja śpiewałem i zaproponował mi, że może nas wziąć pod swoje skrzydła! To go zaprowadziłem do piwnicy...
-Obcy w domu?! - Swietłana zareagowała.
-To Daniel koteczku, ja go przecie dobrze znam!
-No i przywitał się z chłopakami, to mu zagraliśmy kilka piosenek i mu się spodobało! To my zaciesz i w ogóle. Potem pogadałem z chłopakami o tym kontrakcie i wszyscy się zgodzili. A najlepsze, że nasz kontrakt polegał na uścisku dłoni! Jutro mamy pojawić się w jego studiu i będziemy nagrywać!
-Ołsom syneczku! Da punk! - ojciec go przytulił po męsku.
-Niesamowite.. - skomentowała Czarna. - Jaki ojciec, taki syn.
-Da punk! A teraz zbierzmy kawałki wazonu i skleimy to! A kiedy mama przyjedzie?
-Jutro o 12.00.
-... kleimy!

U Dzikowiczów w ich ogrodzie pracował ogrodnik Rogerro. Do domu przyjechała Zuzanna Dzikowicz. Poprosiła ogrodnika do kuchni. Zasłoniła żaluzje, po czym rzuciła się na niego i całować się zaczęli dziko i namiętnie.

Czarek wracał do domu, by tam dać sobie kolejną dawkę narkotyków. Niestety, Czacha brał narkotyki, palił papierosy i inne ziółka oraz pił, choć dopiero ma osiemnaście lat, lecz jego przygoda zaczęła się w wieku piętnastu lat. Zaczął się buntować, miał dosyć kłótni i zdrad w rodzinie, więc sięgnął po używki, by radzić sobie ze stresem. Przyjaciele chcieli nieraz go z tych nałogów wyciągnąć przestrzegając, że niszczy sobie zdrowie i może nawet przez to umrzeć. Lecz on i tak ich nie słuchał, jego „Bogami” byli Jim Morrison oraz Dave Gahan z okresu „Songs Of Faith And Devotion”. Zresztą, zrobił sobie tatuaże takie, jakie ma Gahan + miał tatuaż ze znakiem radioaktywności oraz serce przebite sztyletem oraz wiele innych. Dodatkowo miał przekute uszy w kilku miejscach. Nosił pierścionki i bransoletki, za to ubierał się zwykle tak samo: biały podkoszulek i czarne, skórzane spodnie i glany. Choć zwykle ten podkoszulek zdejmował, by dumnie pokazać tors z tatuażami. A jego dziewczyna Jasmin na wszystko mu pozwalała i sama też wkręcała się w jego styl życia, choć nie tak bardzo jak on. Dodatkowo towarzyszyła im muzyka rocka psychodelicznego oraz nawet reggae i utożsamiali się z ruchem hipisowskim jak i również nie wstydzili się uprawiać seks w miejscach publicznych, np. w toalecie w szkole. Chodzili też do specjalnych klubów, gdzie były specjalne do uprawiania seksu, nawet z nieznajomymi.

Gdy Czacha wszedł do domu, usłyszał jakieś jęki. Wszedł do kuchni i ujrzał matkę, która kochała się z Rogerro, ona siedziała na stole, oplatając nogami talię kochanka, a on wykonywał w niej ruchy.
A Czarek jakby nigdy nic, wziął sobie szklankę i nalał piwa. Kochankowie zaczęli się ubierać, a Zuśka próbowała coś powiedzieć.
-Kiedy obiad? - spytał ją syn.
-Nie wiem...
-To się dowiedz, bo głodny jestem. Potem pieprz się z innym. - i wyszedł z pomieszczenia.
-Nie pyskuj, gówniarzu! - krzyknęła za nim. - Jak Ci się nie podoba, to się wyprowadź, osiemnaście już masz lat.
Po pewnym czasie, Czacha po wstrzyknięciu sobie dawki narkotykowej, na jednym ramieniu miał torbę.
-Gdzie Ty się wybierasz?! - spytała go matka.
-Sama powiedziałaś, że jak mi się nie podoba, to mam się wyprowadzić, bo mam osiemnaście lat. No, to papa. - wyszedł z domu.
Poszła za nim.
-Masz tu wracać,w tej chwili!!
-Wracaj do domu mateczko, sayo nara!
Nie goniła go, a on szedł prosto. Wierzyła, że wróci dopiero jutro w południe, bo nie sądziła, że on naprawdę wyszedł na dłużej...

2 komentarze:

Kaleid pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Kaleid pisze...

Żyje majem... i myslałam przez chwile że Ci się daty zrabały w nagłówkach... xD

super! :D