CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

niedziela, 25 września 2011

Nowa Nadzieja

Czas żałoby zapanował w radioaktywnym mieście Prypeć...
Bowiem tak piękne miasto straciło swoich dwóch Towarzyszy...
Towarzysz Robert Kowalow poniósł śmierć bohaterską w bitwie o Czarnobyl, którą Prypeć wygrał z Rosją. Zaś Towarzysz Cezary Dzikowicz zmarł od przedawkowania narkotyków. Kolejnym smutnym wydarzeniem był rozwód Towarzysza Dawida Gahanowa z Towarzyszką-Władczynią Szyszą Szyszenko.
Łączmy się w smutku...
Po czasie żałoby w radioaktywnym mieście Prypeć...
-Dzień Dobry Wasza Wysokość! - usłyszała Szysza siedząc w swoim biurze i będąc w trakcie organizacji pierwszej, wielkiej po żałobnej imprezy w Prypeciach. Zastanawiała się, kto mógłby przerwać jej tak ważną pracę? Marian? Niee, on tak inteligentnie nie brzmi..
-Aaaa, generał Kowalow! - dostrzegła gościa i pozwoliła mu podejść do samego biurka. - Czym zawracasz moje szanowne carskie 4 litery?
-Towarzyszka wybaczy... - zawstydził się jak dotąd męski generał Piotr Kowalow – bohater bitwy o Czarnobyl. - Ja do Towarzyszki z pewną rzeczą chciałbym się zwrócić..
-Ano słucham!
-Pierwsza to... czy podczas imprezy będzie można wystrzelić prawdziwy strzał? Tak dla koksu.
-Dobra. A kolejna sprawa?
Po tych słowach wyciągnął czerwoną różę.
-Dla najpiękniejszej kobiety na świecie... - dodał.
Tego się nie spodziewała.
-Generale!... - sama miała już różowe policzki..
-Tu jest ich więcej! - wyciągnął wielki bukiet róż.
-Mein Got! - niemal zemdlała. - A jaka to okazja?
-Jesteś... pani... piękna...
-Dzień Kobiet?!
-Niezwykła...
-Moje urodziny?!
-Kobieca...
-Imieniny?
-Naturalna...
-Rocznica wysadzenia kibla u Mariana?
-Mądra...
-Piotruś...?
-Umówiłaby się pani ze mną na randkę?
Szysza – O_O
-Panie, spieprzaj pan...
-Ale...
-Spieprzaj dziadu!
Zawiedziony mocno opuścił pokój. Jednak obiecał sobie nie poddać się w zdobyciu jej serca. Aczkolwiek rozumiał jej gniew – jest po rozwodzie nieszczęśliwa. Ba, kto byłby szczęśliwi po zdradzie?

Minął się na schodach z Kejti, a właściwie Katją Robertą – wdową po Robercie. Generał był kuzynem jej męża. Po jego śmierci Roberta przestawał używać tego imienia, a wróciła do Katji, ale woli jak się jej mówi Kejti. Przez ostatnie wydarzenia stała się wyciszona, poważna. Czasem się uśmiechnie, zaśmieje... ale brakuje jej chęci do życia... mimo że ma dzieci , w tym bliźniaków Szymka i Pawła, którzy są już dorośli, lecz strata ukochanego boli bardziej. Choć dopiero co skończyła 37 lat, to uznała, że nic tylko czekać na całkowite zestarzenie się i w końcu śmierć.
-Katjuszo!
-Witaj Generale.
-Dopomóż mi! - złożył dłonie.
-Trudno jest odratować mocno zranione serce...
-Wiem.. - przypomniał sobie wojnę. - Ale zależy mi na niej..
Westchnęła i przyjrzała mu się – lubiła go i uważała jak Magda, że jest idealnym facetem dla Władczyni.
-Musisz ją oswajać... nic na siłę.. a może z czasem skradniesz jej serce...
Skinął głową.
-Mam nadzieje...
Gdy Kejti schodziła po schodach
-A Gahanow... - powiedział stojąc na schodach, a ona spojrzała na niego zatrzymując się.- Nie rozumiem go... tak cenny skarb stracić.
Nic nie powiedziała – tylko popatrzyła na niego spod długich rzęs, po czym odwróciła głowę i wyszła z Pałacu. Potrzebowała teraz spaceru.
Po drodze spotkała swoją córkę Polę z chłopakiem Piotrkiem.
-O, cześć mamo!
-Dzień Dobry pani!
Uśmiechnęła się do nich i poszła dalej. Nastolatki patrzyli na nią.
-Mama jest taka.. nieobecna...
-Musi wyjść z szoku i pogodzić się z tym...
-Tak... - przytuliła się do niego i ścisnęła mocniej go, gdyż i na nią śmierć ojca podziałała, lecz z Piotrkiem znosi ten ból lżej niż mama. Młody Barow okazywał jej maksimum wsparcia i miłości.

Paweł Kowalow czuł, że chce opuścić rodzinne miasto i wyjechać stąd. Marzył również o karierze aktorskiej. Jednak bał się o tym powiedzieć rodzinie, przede wszystkim matce i bratu oraz malutkiej Ewie Krawczuk. Potrzebował się komuś zwierzyć, ale komu..?

Nagrania Płonacych Dup leżały i leżały. Bowiem cóż czynić bez gitarzysty takiego jak Robert Kowalow? Perła choć odzyskał dawną radość, to i tak siedząc w studiu czuł pustkę i brak najlepszego przyjaciela. Ukochana żona, Czarna czuwała przy nim i głaskała jego bujne, kręcone włosy. Spojrzał na nią, w jej kocie, niebieskie oczy. Wyciągnął ręce na znak, by podeszła bliżej. Usiadła mu na kolanach, a on ją przytulił bardziej do siebie czując piękny zapach jej szamponu.
-Moja maleńka... - szepnął. - Pamiętam jak dziś dzień w którym się poznaliśmy. - uśmiechnął się do siebie. - Miałaś takie gęste, czarne włosy mrrrr. - schował nos w jej włosach.
-A Ty za to wydałeś mi się stuknięty.
-Hehehe, aż tak?
-Bawiłeś się moimi włosami piszcząc jak Marian, gdy widzi wyprzedaż w Tanim Armanim, a potem nie pozwoliłeś bym zapłaciła za obcięcie, bo wolałeś się umówić ze mną.
-Oj tam, oj tam!

Szysza starała się nie myśleć o zachowaniu Towarzysza Kowalowa, ale przegiął! Co on sobie myśli?! Tak do Caryncy?!
Dziś miała wygłosić przemówienie odnośnie impry. Jednak nie mogła, więc wezwała swoją prawą dłoń, którą obecnie jest...
-Towarzyszko Kejti!!
Lecz Towarzyszki nie było.
-Sacrable! - zaklęła szpetnie i okrutnie pani i władczyni.- To... ee... Towarzyszko Malejkowicz... kurwa, nie... jak jej było... Towarzyszko Magdo Riddle!
Lecz i ta Towarzyszka nie była obecna.
-No żesz kurwa mać, z kim ja pracuję. Jeszcze chwila, a wyślę wszystkich do reaktora! Towarzyszu...
-Mamo! - wpadł bez zapowiedzi Alan Gahanow.
-Synek! Mamusia pracuje! - lecz po chwili pomyślała, że może on je pomoże? - Chociaż chodź, wejdź, wypij kawusię i pomóż mamusi.
-W czym?
-Wygłosić przemówienie!
-O nie..
-Synek no! - >.<
-Już dobrze mamo...
-No!
Do drzwi zapukał ktoś, ale Szyszenko kazała mu czekać.
-Mamo... Olcia się zsikała na dywan z ZSRR...
-Że what?! I kto ma to wyczyścić?
-No właśnie nie wiem...
-Gorze, dopomóż mi kur.... leć sprzątać!
I synek poszedł.
Szyszka ponownie zaklęła szpetnie i okrutnie, że nie ma kto jej zastąpić. Postanowiła pokręcić się po Pałacu i poszukać kogoś. Znalazła tylko...
-DISCO!
-Wszyscy tylko nie Marian! - zrobiła facepalm.
Ku jej radości dostrzegła przez okno Piotrka i Polę.
-Dzieciaki! Do mojego biura! - krzyknęła.
Ci przerażeni kroczyli powoli, gdyż obawiali się tego, co ma do nich Królowa. Tymczasem odetchnęli z ulga, że to nie będzie nic złego dla nich.
-Wygłosicie o to przemówienie. - dała im kartkę. - Jestem dziś niedysponowana.
Piotruś zastanawiał się, co znaczy „niedysponowana”.
Ahh..
TO...
-No, to wypad na balkon!
A gdy wyszli, lud zgromadził się pod Pałacem.
Przerażony Piotr nie wiedział co powiedzieć, więc Pola zaczęła.
-Towarzysze rodacy!
-Gdzie je Szysza?! - jęknęli prawdopodobnie Paździochowie senior i junior.
-SILENCE! I'LL KILL YOU! - wydarła się. - Władczyni jest niedysponowana.
Wszyscy mężczyźni zaczęli się zastanawiać, co oznacza „niedysponowana”.
Ahh.
TO.
Teraz kolej była Piotra.
-No więc... eee... pragniemy ogłosić... żee... J'ai un copain... Il s'appelle Alain... (Że ę copę... I; sapel Alęę).
-Piotrek! Co Ty chrzanisz?
-Wybacz... ale z nerwów cytuję wierszyk z przedszkola po francusku.
Facepalm.

W tym samym czasie pewien mężczyzna na rowerze filmował całe wydarzenie – począwszy od tego tłumu aż po przemówienie. Miał nadzieje, że sfilmowanie Królowej Prypeci, lecz niestety ta nie mogła wystąpić. Chciał również przeprowadzić z nią wywiad oraz z innymi mieszkańcami tegoż radioaktywnego miasta.
-DISCO! - wskoczył mu w obiektyw Marian.
-Disco bejbi! - junior też.
-Witam panów! - powiedział do nich turysta z kamerą. - Mogliby by panowie mi pomóc?
-Naturlish!
-Chciałbym przeprowadzić wywiad z mieszkańcami Pałacu, lecz nie wiem jak to zrobić, bo strona internetowa ze zgłoszeniem specjalnej obecności nie działa...
-Oj nie chrzań pan, tylko chodź! - chwycił go pod ramię Paździoch zrzucając z roweru, który na ręce wziął Junior i przeprowadził przez zgromadzenie ludności aż pod drzwi do budynku. Z rozmachem je otworzył i dał wszystkim znać, że jest.
-Mogę po filmować w środku? - spytał turysta.
-Naturlish, bejbe. - Junior odpowiedział.
Tak oto mężczyzna filmował niemal każdy szczegół w tym domu. A Paździochy goniły się z rowerem.
Tymczasem Kejti wróciła do domu. Paździochy z emocji puścili rower, który sam pojechał... i wyjechał poza drzwi...
-Mój rower! - krzyknął kamerzysta i biegnąc poślizgnął się i nieszczęśliwym trafem uderzył w kobietę i razem upadli.
Zaraz potem wszyscy usłyszeli strzał z armaty. Dodatkowo do Pałacu zawitał dawno nie widziany Towarzysz Gahanow.
-Jak za dobrych, starych czasów! - skomentował widząc, że na Katji leży mężczyzna – Tak trzymać!
Szyszenko natychmiast zeszła po schodach z Polą i Piotrkiem.
-Noż kurwa mać! - krzyknęła na ten widok. - Nie dość, że ten psisyn mi tu przychodzi to demoluje z Paździochami mieszkanie!
Kolejna osoba wbiegła do Pałacu, tym razem Towarzysz Marcin Gorowiczow.
-Rower pierdyknął w czołg, a czołg pierdyknął z lufy w dom Mariana!
No i się zaczęła kolejna seria wariactw w radioaktywnej Prypeci...A może... Nowa Nadzieja?

Notka Specjalna!

Ogłaszam...

WIELKI COME BACK!!!

Nie spodziewałam się, że w ogóle się to stanie, ponieważ moja wena na Prypecie miała już umrzeć i nie zmartwychwstać, ale kilka dni temu nagle mnie oświeciło i tadąą! :D 

Jak widzicie, są zmiany w szacie bloga - uważam, że ten szablon pasuje najbardziej :)

Będą też duże zmiany w opowiadaniu. ;)

Także seria II cz.1 się zakończyła...

Zaczynamy serię II cz.2!!! :D

See ya!